Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pan Jarosław z Torunia seryjnie występuje w znanych produkcjach, choć na plan trafił przypadkiem

Wojciech Pierzchalski
Wojciech Pierzchalski
Pasja pana Jarosława zrodziła się przypadkiem, dzięki namowie znajomego. Praca na planach filmowych stała się jednak szybko dla torunianina całkiem ważną częścią jego życia i to nie ze względu na pieniądze. Na zdjęciu pan Jarosław z żoną Agnieszką (w środku) i Agatą Kuleszą na prapremierze "Wesela".
Pasja pana Jarosława zrodziła się przypadkiem, dzięki namowie znajomego. Praca na planach filmowych stała się jednak szybko dla torunianina całkiem ważną częścią jego życia i to nie ze względu na pieniądze. Na zdjęciu pan Jarosław z żoną Agnieszką (w środku) i Agatą Kuleszą na prapremierze "Wesela". nadesłane
Pasja pana Jarosława zrodziła dzięki namowie znajomego. Praca na planach filmowych szybko stała się dla torunianina całkiem ważną częścią jego życia, i to nie ze względu na pieniądze. Udział w produkcji filmów to okazja do poznania wielkich postaci kina, ale także do uczestnictwa w czymś wyjątkowym - podkreśla.

Obejrzyj wideo: Nudzisz się w Toruniu? CSW zaprasza na wakacyjne wycieczki tematyczne!

od 16 lat

Jarosław Wadych z Torunia na co dzień jest dziennikarzem, przed laty pracował dla "Nowości", a od ponad trzech lat wprawne oko dostrzeże go w znanych produkcjach filmowych. "Wesele" Wojciecha Smarzowskiego, "Filip", który miał ostatnio swoją premierę w serwisie Netflix czy "Doppelgänger. Sobowtór", w którego obsadzie był m.in. Andrzej Seweryn - to tylko niektóre z produkcji, w których statystował torunianin. Jak mówi, pracy przy filmach nie planował.

"Wesele" z przypadku

Przygoda pana Jarosława z filmem zaczęła się trzy lata temu, kiedy ruszały zdjęcia do drugiej odsłony "Wesela" Wojciecha Smarzowskiego. - Trafiłem tam trochę z przypadku. Do pójścia na casting namówił mnie znajomy, który kiedyś statystował w serialu "Czarne chmury". Opowiedział mi, że było to niecodzienne doświadczenie i dałem się namówić - wspomina torunianin.

W produkcji Smarzowskiego pan Jarosław zagrał członka społeczności żydowskiej. - Prawie cały tydzień dojeżdżałem do Nieszawy. Na planie pracowały setki osób, co było ciekawym doświadczeniem. Poznałem tam sporo ludzi, także ortodoksyjnych Żydów, od których można było wiele się dowiedzieć o ich tradycji i zwyczajach.

Gra w "Weselu" we wspomnieniach torunianina ma szczególne miejsce dzięki temu, że było to jego pierwsze tak bliskie zetknięcie z filmem, ale też przez skalę produkcji. - Praca na planie każdego z tych filmów była inna, ale atmosfera zawsze była przyjazna. Nieco wyróżniała się praca nad "Weselem", bo trwała najwięcej dni - przyznaje pan Jarosław, który statystował też na planie serialu "Lipowo" (Player), w kręconych ostatnio w Toruniu "Sezonach", a także we włoskim spektaklu teatralnym "Bracia" na Festiwalu Kontakt.

Statystowanie to nie tylko towarzystwo gwiazd

To właśnie charakter tej pracy zdaniem pana Jarosława jest jej największym atutem. - Zarobek może to nie jest najlepszy, bo za dzień zdjęciowy dostaje się od 90 zł do 150 zł - jeśli jest plan nocny. Przy okazji można porozmawiać jednak z aktorami, ekipą filmową czy reżyserami, czego na co dzień się nie doświadcza. Dla mnie np. rozmowa z Wojciechem Smarzowskim była znaczącą.

Statystowanie w znanych produkcjach, oprócz tego, że jest dobrą okazją do poznania wielkich postaci kina, oznacza także możliwość uczestniczenia w czymś wyjątkowym.

- Ważnym doświadczeniem dla mnie był też epizod w filmie "Barbarka 1939". W tym filmie akurat nie występowały gwiazdy, ale był on hołdem dla ofiar zbrodni pomorskiej. Praca na planie, połączona w montażu z wypowiedziami świadków tych wydarzeń, którzy dzielili się swoimi historiami, była bardzo wzruszająca - tak samo pokaz filmu. Cała idea powstania tej produkcji Unisławskiego Towarzystwa Historycznego jest moim zdaniem niezwykle cenna, więc praca społeczna przy niej była zaszczytem - mówi Jarosław Wadych.

Praca na planie to dla niektórych sposób na życie

Pasja, która zrodziła się dzięki namowie znajomego, szybko nabrała rozpędu. - Drugim filmem, w którym statystowałem, był "Filip". Na ten plan też trafiłem przypadkiem. Przechodziłem akurat przez starówkę, zobaczyłem dekoracje, zabytkowe samochody i ubrania. Podszedłem do filmowców i zapytałem, czy nie potrzebują statystów i tak trafiłem na plan - wspomina torunianin. Ostatnim castingiem, w którym brał udział pan Jarosław był ten do filmu "Taksówkarz" w reżyserii Ryszarda Kruka. Ten film także będzie kręcony w Toruniu.

I choć planów kariery aktorskiej pan Jarosław na razie nie ma, to nie ukrywa, że do pracy na planie coś go ciągnie. - W ten sposób poznaję osoby z całego kraju, które jeżdżą po Polsce i biorą udział w wielu produkcjach, kilkunastu rocznie. To dla nich jakiś sposób na życie. Dla mnie takie dodatkowe zajęcie, coś miłego. Wielu statystów naprawdę traktuje to jako swoje małe święto. Co prawda reżyserowane, ale jednak święto.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska