MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pani Janina zginęła na pasach w Toruniu. Kary dla rowerzystów brak! "Krew się burzy"

Małgorzata Oberlan
Kadr z monitoringu, który dokumentuje tragiczny wypadek z 22 sierpnia 2019 roku w Toruniu.
Kadr z monitoringu, który dokumentuje tragiczny wypadek z 22 sierpnia 2019 roku w Toruniu. policja
Pani Janina miała 86 lat. Śmierć spotkała ją na pasach przy ul. Kraszewskiego w Toruniu, przy skrzyżowaniu z ulicą Matejki. Wjechali w nią nastolatkowie poruszający się rowerem miejskim - potrącili i uciekli. Po dwóch latach od tej tragedii sąd rodzinny nawet nie zdecydował, czy Łukasz B. i Mateusz P. mają odpowiadać jak dorośli czy jak nieletni.

Zobacz wideo: Fala upałów jest przeplatana burzami. Na to musisz uważać!

Dobry, życzliwy innym, pogodny człowiek - tak zapamiętali panią Janinę sąsiedzi z Bydgoskiego Przedmieścia i znajomi. "Najlepsza pod słońcem ciocia. Mistrzyni kroju, szycia, haftu i wycinanek" - tak do dziś wspomina ją rodzina. Pani Janina całe życie zawodowe poświęciła nieistniejącym już Zakładom Graficznym w Toruniu (ich następcą jest firma Zapolex). W pamięci kolegów z pracy też pozostała jako serdeczna osoba.

Pani Janka mieszkała sama w kamienicy na Bydgoskim Przedmieściu, na trzecim piętrze. Mając 86 lat była w dobrej formie. Tamtego sierpniowego dnia spieszyła do schorowanej, starszej o dwa lata siostry. Jej opiekunka chciała wyjść do banku, więc pani Janka obiecała ją zmienić. Do domu siostry, jak zawsze, zamierzała dojechać tramwajem. Na przystanek jednak nigdy nie dotarła. Śmierć spotkała ją na pasach, na skrzyżowaniu ulic Kraszewskiego i Matejki. Miała twarz rozbawionych nastolatków, gnających razem na rowerze miejskim...

- Nie możemy pojąć tego, że po dwóch latach od dramatu sprawcy nie ponieśli konsekwencji. Boli nas to, że od prokuratury i sądu nie mamy informacji. Odbijamy się od nich jak od twierdzy. Krew się burza na to wszystko - mówią "Nowościom" najbliżsi krewni pani Janiny (dane do wiad.red.).

Polecamy

Śmierć jechała na rowerze miejskim

Tej tragedii w Toruniu nie zapomniano. Przypomnijmy zatem już tylko pokrótce fakty. Bezspornym jest, że 86-latka przechodziła przejściem dla pieszych przez ulicę Kraszewskiego prawidłowo. Nagle na pasy rowerem miejskim wjechali nastolatkowie. Pojazdem kierował 15-letni wówczas Łukasz B. Z przodu, na kierownicy, wiózł kolegę Mateusza P., czym prawie całkowicie ograniczył sobie pole widzenia.

Rower uderzył w idącą spokojnie panią Jankę. Nastolatkowie na chwilę tylko zatrzymali się przy kobiecie, po chwili odjechali. Pomocy leżącej toruniance udzielali przechodnie. Niestety, zmarła nazajutrz w szpitalu. Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną zgonu był uraz czaszkowo-mózgowy. Doszło do niego, gdy uderzona przez rower ofiara straciła równowagę i przewróciła się do tyłu.

Polecamy

Ponieważ sprawcy uciekli, policja wszczęła poszukiwania, również za pośrednictwem mediów. Upubliczniono kadry z nagrania z kamer miejskiego monitoringu. Ostatecznie jednego z rowerzystów na policję przyprowadziła matka. Tożsamość drugiego szybko ustalono. Obaj pochodzą z rodzin mieszkających na Bydgoskim Przedmieściu, dobrze znanym kuratorom sądowym - tak to oględnie określmy.

Po dwóch latach: sąd rodzinny nie zdecydował, czy odpowiedzą, jak dorośli

Dramat starszej pani i postawa nastolatków wstrząsnęły opinią publiczną. Głosy oburzenia płynęły praktycznie z całego kraju. Toruńska prokuratura twardo zapowiadała, że nie odpuści. Śledczy jasno komunikowali za pośrednictwem mediów, że ich zdaniem przynajmniej nastoletni Łukasz B., który krytycznego dnia kierował rowerem miejskim, powinien zostać "wydany prokuraturze", usłyszeć, jak osoba dorosła, karne zarzuty (spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym i nieudzielenia pomocy), a potem, jak dorosły, odpowiedzieć przed sądem.

Trwa głosowanie...

Czy doceniamy pracę służb mundurowych?

Z racji na wiek rowerzystów, sprawą zajął się III Wydział Rodzinny i Nieletnich Sądu Rejonowego w Toruniu. Najpierw przez wiele miesięcy trwała w nim batalia o to, czy Łukasz B. trafić ma do Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego czy do zakładu poprawczego. Wygrała opcja łagodniejsza. Nastolatek trafił do ośrodka (to środek zabezpieczający, a nie kara).

Polecamy

W styczniu 2021 roku wiadomo było, że sąd powołał zespół biegłych, którzy mieli ocenić stopień rozwoju nastolatka. Ta opinia miała pomóc podjąć sądowi decyzję odnośnie tego, czy nastolatkowie mogą odpowiadać jak dorośli. Czy została wydana? Nie wiemy. Na konkretne pytania, adresowane do prezesa Sądu Rejonowego i Przewodniczącej III Wydziału Rodzinnego i Nieletnich, "Nowości" otrzymały z sądu jedynie krótką odpowiedź.

- Sprawa odnośnie obu nastolatków jest w toku. Trwa postępowanie dowodowe. Dotychczas sąd nie podjął decyzji, czy zachodzą podstawy do zastosowania wobec nastolatków art. 10 par. 2 Kodeksu karnego - przekazał nam sędzia Marek Tyciński, z upoważnienia wiceprezesa sądu.

A prokuratura, która tak twardo wypowiadała się zaraz po tragedii? Włączyła się do sprawy w sadzie rodzinnym, bo ma takie prawo. Czy cokolwiek z tego wynika? Śledczym również zadaliśmy konkretne pytania. Odpowiedź? "Mając na uwadze fakt, iż postępowanie jest prowadzone przez wskazany sąd i tutejsza prokuratura nie jest organem prowadzącym, to nie jest możliwe udzielenie odpowiedzi na pozostałe pytania" - przekazała Magdalena Wójcikiewicz-Syczyło, zastępca szefa Prokuratury Rejonowej Toruń Centrum Zachód.

Polecamy

Rodzina: "A gdyby to była krewna sędziego lub prokuratora"?

Pani Janina miała dwoje rodzeństwa. Jej brat zmarł po niej, w domu pomocy społecznej. Siostra natomiast ma dziś 90 lat, cierpi na demencję, jest pod opieką córki. Ta oddaje się temu zajęciu z poświęceniem; sama ma już swoje lata. Najbliższa rodzina zmarłej pani Janki, która ma siłę jeszcze po dwóch latach domagać się finału sprawy, to siostrzeniec. "Nowości" rozmawiały z nim oraz z jego żoną. Oboje skarżą się nie tylko na brak postępów w sprawie, ale i informacji.

- Prokuratura i sąd rodzinny w Toruniu są jak oblężone twierdze. W pierwszej zatrzymano mnie na portierni. Po telefonicznej rozmowie (z prokuratorem, jak się domyślam) przekazano mi tam, że "to już poszło do sądu i prokuratura nic do tej sprawy nie ma". W sądzie natomiast podano numer telefonu, którego nikt nie odbiera - opowiada siostrzeniec.

- Chodzi nam o sprawiedliwość. O to, żeby sprawcy ponieśli konsekwencje. I żeby było to przestroga dla innych. Absolutnie nie interesują nas żadne odszkodowania etc. Mamy z czego żyć - dodaje żona siostrzeńca (ona i jej mąż proszą o anonimowość).

Rodzina pani Janiny zastanawia się, w jakim tempie toczyłaby się sprawa, gdyby ofiarą była krewna sędziego czy prokuratora. I czy czasem nie toczy się w ich przypadku jakaś dziwna gra na czas. Niedługo Łukasz B. osiągnie pełnoletność.

Do sprawy wrócimy.

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska