Porażka w Bydgoszczy, przy jednoczesnym zwycięstwie Unii Leszno u siebie z Azotami Tauronem Tarnów, mocno skomplikowała sytuację Unibaksu w walce o awans do play off.
<!** Image 3 align=none alt="Image 194404" sub="Poloniści prowadzili od początku zawodów. Torunian stać było tylko na zdobycie bonusa. FOT.: Jarosław Pabijan">
Niestety, niewiele już zależeć będzie od podopiecznych Mirosława Kowalika i Jana Ząbika. Ważniejsze będzie to, co zrobi Unia Leszno. <!** reklama>
Stanie się cud?
Zakładając, że Unibax zdobędzie do końca rundy zasadniczej jeszcze pięć punktów (zero w Zielonej Górze, trzy w Gdańsku i dwa u siebie ze Stalą Gorzów), nasi bezpośredni rywale będą musieli stracić w trzech meczach trzy punkty. Wówczas zrównaliby się z torunianami w tabeli, co premiowałoby naszą ekipę, która ma lepszy bezpośredni bilans spotkań.
Tylko gdzie Unia ma te punkty stracić? Ma jeszcze mecze we Wrocławiu, potem gości PGE Marmę Rzeszów, a na zakończenie wybiera się do Częstochowy. W przypadku spotkania z rzeszowianami już można lesznianom dopisać trzy punkty (na wyjeździe zremisowali z ekipą Jasona Crumpa), pozostaje więc liczyć na porażki (lub porażkę i remis) w dwóch wyjazdowych meczach z ekipami, które są w dole tabeli. A to można traktować już w kategorii małego cudu, podobnie jak to, że torunianie wezmą sprawy w swoje ręce i wygrają w Zielonej Górze.
Jeśli Unia wygra w niedzielę we Wrocławiu, a Unibax przegra w Zielonej Górze, trzeba się będzie pogodzić z końcem sezonu po rundzie zasadniczej. Bo wówczas musielibyśmy liczyć, że nasi rywale przegrają w ostatnim meczu w Częstochowie 41:49 lub wyżej, co w praktyce wydaje się bardzo mało prawdopodobne.
Mecz w Bydgoszczy od początku nie układał się po myśli gości. Kontuzji doznał Emil Pulczyński, a gospodarze szybko odrobili straty z pierwszego spotkania. Chwała gościom, że podjęli choć walkę o bonus, co im się ostatecznie udało, głównie dzięki znakomitemu Ryanowi Sullivanowi i... Kamilowi Pulczyńskiemu.
Dzielny Kamil
Ten ostatni wystartował w nominowanym, 14. wyścigu. Szefowie toruńskiej ekipy pytali go, czy da radę, Kamil podjął się ciężkiego zadania i zrobił swoje. Wyprzedził Roberta Kościechę, co miało ogromny wpływ na zdobycie bonusa. W ostatnim biegu bowiem Darcy Ward i Sullivan musieli przypilnować remisu, co zrobili z nawiązką, wygrywając 4:2. Ale nie zmienia to faktu, że dwa punktu pozostały w Bydgoszczy. Tym razem zawiedli bowiem Chris Holder, Darcy Ward i - przede wszystkim - Adrian Miedziński.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?