Mieszkańcy Kaszczorka czują się zagrożeni przez dziki. Władze Torunia uspokajają, że mają sytuację pod kontrolą. Myśliwi zaczęli zaś odstrzał tych zwierząt pod miastem.
<!** Image 3 align=none alt="Image 200538" sub="Dziki swobodnie spacerują po polach w Kaszczorku powodując strach u mieszkańców [Fot.: nadesłane]">- Mieszkamy przy ulicy Szczęśliwej w Kaszczorku - opowiada Magdalena Rentflejsz. - Notorycznie zaczęły się tu pojawiać dziki. A przecież tędy małe dzieci chodzą do szkoły. Ulica jest też dosyć ruchliwa. Z chodnika i ścieżki licznie korzystają biegacze i rowerzyści. Dziki chodzą sobie jak gdyby nigdy nic. Jedna z sąsiadek nie mogła nawet wyjść do pracy, bo 12 dzików blokowało jej wyjście z posesji. To zaczyna się robić niebezpieczne. W nawiedzającej nas grupie dzików jest ponad 20 osobników.
Dziki pozostawiają po sobie zryte pola i trawniki. Większych strat nie ma, bo większość domów i działek jest ogrodzona.<!** reklama>
- Ludzie się jednak po prostu boją. Sprawa była zgłaszana m.in. policji i w nadleśnictwie, ale tam tylko odsyłają do innych instytucji - mówi mieszkanka Kaszczorka.
O problemie dzikich zwierząt w Toruniu już nie raz pisaliśmy w „Nowościach”. Choćby o sarnach przebiegających przez ulicę Turystyczną. Dziki w dużej liczbie były zaś widywane przy Szosie Lubickiej i ulicy Olsztyńskiej. Przez pierwszą z tych dróg, jedną z najruchliwszych w Toruniu, stado chodziło sobie nie zwracając uwagi na samochody.
<!** Image 4 align=right alt="Image 200538" sub="Zwierzęta potrafią mocno zryć teren [Fot.: nadesłane]">- Pamiętajmy, że to nie zwierzęta weszły do miast, tylko ludzie zajęli tereny, na których one od dawna bytowały. Teraz jeszcze dodatkowo wyczuły możliwość zdobycia jedzenia - mówi Szczepan Burak, dyrektor Wydziału Środowiska i Zieleni Urzędu Miasta.
Sprawę problemu dzikich zwierząt w Toruniu prowadzi magistracki Wydział Ochrony Ludności.
- Obecna sytuacja to także efekt budowy autostrady - mówi jego dyrektor Tadeusz Wierzba. - Przecięła naturalne szlaki migracji zwierząt i od wschodu Torunia nie mają gdzie przejść. Poza tym część mieszkańców zgłasza problem z dzikami, a inni go przecież powodują. Wystarczy zobaczyć jabłka, ziemniaki, chleb i inne jedzenie wyrzucane w pobliżu ulicy Olsztyńskiej.
WOL stworzył system reakcji na sygnały o pojawiających się na osiedlach dzikich zwierzętach. Po informacji od mieszkańców na miejsce jedzie patrol policji lub Straży Miejskiej.
- Jeśli stwierdzi zagrożenie dla ludzi, na miejsce wysyłamy weterynarza, z którym mamy podpisaną umowę. Przyjeżdża tam z ekipą, z którą stara się przepłoszyć dziki, m.in. przy użyciu specjalnych petard. W ostatnim okresie weterynarz był wzywany już kilkanaście razy. Poza tym jesteśmy właśnie po cyklu spotkań z przedstawicielami koła Polskiego Związku Łowieckiego. W granicach Torunia nie można robić odstrzału. Można natomiast w podmiejskich lasach. Dostaliśmy informację, że w ostatni piątek zostało odstrzelonych 10 dzików - mówi dyrektor Wierzba.
Liczba dzików przeznaczonych do odstrzału jest ustalana po konsultacjach myśliwych z leśnikami.
Sposoby walki z tymi zwierzętami, które pojawiły się w wielu polskich miastach, są różne. Jeden to rozsypywanie specjalnej karmy odstraszającej „Stop dzik”. Po jej zjedzeniu zwierzęta mają zgagę. Przez to kojarzą konkretne miejsce mało przyjemnie i go unikają.
W Trójmieście stosowane są tzw. odłownie. To rodzaj pułapki - drewniana konstrukcja o wymiarach 15 na 15 metrów z zapadnią. Dziki są do niej wabione ziarnami kukurydzy lub żołędziami. Gdy wejdą, same uruchamiają zapadnię, która odcina im drogę wyjścia. Złapane w ten sposób trójmiejskie dziki są wywożone do lasów w Borach Tucholskich.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?