Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prawda zostanie pochowana? [Retro]

Szymon Spandowski
Szymon Spandowski
Pismo do Zarządu Głównego PCK w Warszawie z lipca 1945 roku w sprawie Polaków przetrzymywanych przez Rosjan w obozie na Glinkach.
Pismo do Zarządu Głównego PCK w Warszawie z lipca 1945 roku w sprawie Polaków przetrzymywanych przez Rosjan w obozie na Glinkach. Archiwum PCK
Podczas czerwcowej sesji Rady Miasta Torunia znów wróciła sprawa obozu na Glinkach. Przedstawiamy i przypominamy fakty oraz plany, które pomogą wyjaśnić kilka problemów.

Podczas czwartkowej sesji radni udzielili prezydentowi Torunia absolutorium, mieli jednak kilka uwag. Dotyczyły one m.in. sytuacji na Glinkach, gdzie - jak wiadomo - podczas budowy osiedla mieszkaniowego zostały odkryte masowe groby, z których ekshumowano szczątki trzech tysięcy osób. Wspomniał o tym m.in. Michał Jakubaszek z Prawa i Sprawiedliwości, który zarzucił władzom miasta brak czujności. Dodał również, że urzędnicy powinni zwracać większą uwagę na historię miasta. Do zarzutów odniósł się prezydent Michał Zaleski.

- Cierpliwie i długo tłumaczyłem przy udziale ekspertów w tym zakresie. Nikt nie był w stanie przewidzieć, gdzie można znaleźć miejsca pochówków - mówił. - Pochówków, chociaż trudno to było nazwać pochówkami: nagromadzenia szczątków ludzkich, bo tak okrutnie postępowali ze sobą przeciwnicy z czasów wojny. Najpierw okupant hitlerowski, a później ci którzy ich wyparli, czyli agresor sowiecki. Tak postąpili ze sobą nawzajem.

Zobacz także: Sąd skazuje, zabytek się wali

Prezydent wspomniał również, że po odkryciu masowych grobów została uruchomiona standardowa procedura archeologiczna, odsłonięto szczątki, a te zostały przeniesione na miejsce pochówku na niemieckim cmentarzu wojennym w Bartoszach koło Ełku, gdzie 15 lipca odbędzie się pogrzeb. Dodał także, że masowe groby znajdowały się poza obozem i stwierdził, że ekshumowane miejsce nigdy nie było cmentarzem.

Nikt z radnych na te słowa nie zareagował, chociaż niektóre punkty wystąpienia były dyskusyjne. Sprawa ciągnie się już niemal od roku, na jaw wychodzą kolejne fakty i warto o nich przypomnieć.

Nie tylko okupanci

Przede wszystkim pamiętać trzeba, że na Glinkach cierpieli i umierali nie tylko okupanci. O tym, że do przejętego przez Sowietów obozu trafiali także Polacy pisał m.in. profesor Mirosław Golon w książce „Polityka radzieckich władz wojskowych i policyjnych na Pomorzu Nadwiślańskim”. Związany z regionem historyk, dyrektor gdańskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej jest bez wątpienia jednym z najlepszych ekspertów w tym zakresie.

W 1945 roku Rosjanie uwięzili na Glinkach m.in. polskie ofiary urządzanych w Toruniu łapanek. Jedną z nich był Maksymilian Osiński, podczas okupacji hitlerowskiej więzień Fortu VII, którego Sowieci zabrali z domu przy ul. Stromej tuż po zajęciu miasta.

„Całą naszą grupę zatrzymanych mężczyzn poprowadzono ulicą Bydgoską do mostu, przez uszkodzony most ulicą Poznańską na Glinki do obozu tam, gdzie przebywali jeńcy wojenni. Zatrzymanych nas było 300 do 400 osób - czytamy w spisanych przez Osińskiego wspomnieniach, których kopie przekazaliśmy władzom miasta. - Mieliśmy wejść do baraków. Okazało się, że w kilku barakach było już dużo Polaków zatrzymanych. Nikt nie wiedział, za co są zatrzymani”.

Torunianin na własne oczy widział, jak rosyjski wartownik zastrzelił jednego z więźniów, a później kazał jego synowi wykopać na miejscu grób i pochować ojca.

Zobacz także: Potworna zbrodnia w Domu Gorsetów [RETRO]

Większość więźniów na Glinkach rzeczywiście stanowili żołnierze nieniemieckiej armii, ale wśród nich również było sporo polskich mieszkańców Pomorza wcielanych na ogół pod przymusem. Marcin Orłowski, badacz wojennych dziejów Torunia znalazł w archiwum Polskiego Czerwonego Krzyża w Warszawie pismo, jakie w tej sprawie w lipcu 1945 roku skierował do centrali przedstawiciel PCK na okręg pomorski.

„W załączeniu przedkładam listę Polaków - jeńców byłej armii niemieckiej znajdujących się w obozie Toruń - Glinki - czytamy. - Lista ta została sporządzona dnia 31 maja; obecnie uległa ona zmianie, gdyż dużo jeńców do tego czasu przybyło. Dotychczas p. Pełnomocnikowi na Oddział Toruń udało się zwolnić 309 Polaków z wyżej wymienionego obozu, w porozumieniu z władzami rosyjskimi. Obecnie są trudności w dalszym zwalnianiu”.

Na wspomnianej liście znajdowało się 120 nazwisk. W przypadku większość ofiar ekshumowanych kilka miesięcy temu na Glinkach, tożsamości, a co za tym idzie również narodowości nie udało się ustalić. Wśród nich mogą być Polacy.

Żołnierzami okupacyjnej armii na pewno nie były kobiety i dzieci, również spoczywające w ekshumowanych masowych grobach. Ich szczątki zostały odkryte m.in. podczas pierwszego etapu prac. Archeolodzy pracujący pod wodzą śledczych z IPN wydobyli wtedy szczątki minimum 51 osób: 31 mężczyzn, 17 kobiet oraz trzech osób, których płci ze względu na zły stan zachowania materiału kostnego nie udało się ustalić.

Zobacz także: Toruńskie tramwaje na torach [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]

- Ujawniono również pojedyncze kości należące do dwojga dzieci zmarłych w wieku do 7 lat i dwóch osób zmarłych w wieku młodocianym, tj. między 14, a 20 rokiem życia - mówi Małgorzata Ziółkowska, prokurator z bydgoskiego IPN-u.

Dokąd sięgały druty?

Czy odkryte masowe groby znajdują się poza terenem obozu - jak mówił prezydent? Zdecydowanie nie! Zarówno na planach niemieckich jak i polskich, jego granice sięgają torów kolejowych. Pracownicy Fundacji Pamięć, którzy sprawdzają teren przyszłej inwestycji trafili zresztą na pozostałości ogrodzenia z drutu kolczastego na zachód i południe od ekshumowanych grobów.

Dyskutować można także z opinią, że nikt nie był w stanie przewidzieć, gdzie mogą się znajdować miejsca pochówków. Sporządzony przez jednego z ocalałych szczegółowy plan z zaznaczonymi masowymi grobami znajduje się chociażby w Muzeum Historyczno-Wojskowym. Poza tym masowe groby nie byłyby żadną niespodzianką, gdyby działający podczas wojny na lewym brzegu Wisły obóz - najpierw niemiecki, a później radziecki, nie był białą plamą w historii miasta. Od 1939 do 1947 roku przewinęło się przez niego więcej ludzi, niż Toruń miał w tamtych czasach mieszkańców. Dzieje obozu nie zostały jak dotąd należycie przebadane, a ofiary nie mogą się w Toruniu doczekać godnego upamiętnienia od 70 lat. To się ma niebawem zmienić.

Moim zdaniem

Cierpliwie i długo tłumaczymy przy udziale ekspertów, że sytuacja w obozie na Glinkach była inna niż podają gospodarze miasta. Nie rozumiem, dlaczego tak trudno jest im zaakceptować fakt, że wśród więźniów byli również Polacy, m.in. mieszkańcy Torunia. Z takiego uporu wynikają same problemy. O tym, że prawie sto tysięcy więźniów (bo aż tyle osób mogło się przewinąć przez obozowe baraki w latach 1939 - 1947) należy w Toruniu godnie upamiętnić, mówi się od dawna. Apele w tej sprawie trafiały jednak na ogół w próżnię. Godne upamiętnienie nie polega tylko na budowie pomnika, ale również m.in. na badaniach naukowych. Dzięki nim można było łatwo uniknąć przykrej niespodzianki z budową osiedla w miejscu masowych grobów. Fakt ich istnienia i lokalizacja nie były wielką tajemnicą.

Ofiary obozu czekają na upamiętnienie od 70 lat, mają się go doczekać teraz. Tylko jaka to będzie pamięć? Taka, według której na Glinkach leżą sami okupanci itp? Czy coś takiego w ogóle można nazwać pamięcią?

Polecamy: Święto Torunia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska