Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Profesor na wewnętrznej emigracji

Grażyna Ostropolska
- Kto zasługuje na krytykę: Uniwersytet Kazimierza Wielkiego czy jego były już pracownik, prof. Lech Witkowski? - zastanawiają się naukowcy z bydgoskiej uczelni. Przypominają zarazem, w jakiej atmosferze profesor odchodził z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w 2000 roku.

- Kto zasługuje na krytykę: Uniwersytet Kazimierza Wielkiego czy jego były już pracownik, prof. Lech Witkowski? - zastanawiają się naukowcy z bydgoskiej uczelni. Przypominają zarazem, w jakiej atmosferze profesor odchodził z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w 2000 roku.

<!** Image 2 align=none alt="Image 187484" sub="Pracownicy Instytutu Pedagogiki UKW twierdzą, że prof. Lech Witkowski (na zdjęciu z 2003 r.) nie rozliczył studentów z semestralnej pracy i nie wpisał im zaliczeń do indeksów. [Fot. archiwum/Jacek Smarz]">„Czas przeciąć stan opóźnień rozwojowych i postępów naukowych, zmniejszyć procent przestarzałych pracowników, wzmocnić mechanizmy presji na rozwój, usunąć hamulcowych we władzach (...)” - zaapelował filozof, pedagog i kulturoznawca prof. dr hab. Lech Witkowski w liście otwartym, opublikowanym w lokalnej gazecie. Pisał o „konfliktach, zapiekłościach, braku współpracy i życzliwości” na uczelni, którą opuścił w połowie lutego.

<!** reklama>- Czyli o cechach, które sam prezentował - tak komentują słowa profesora pracownicy Instytutu Pedagogiki UKW. Są oburzeni, bo: - Profesor napisał ten paszkwil miesiąc po odejściu z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego i - zapewne nie przypadkiem - w dniu pojawienia się w instytucie Polskiej Komisji Akredytacyjnej, a to nie świadczy o jego życzliwości, a raczej o zapiekłości. I nie jest to pierwsza uczelnia, którą w ten sposób Witkowski opuścił - podpowiadają.

Nie usatysfakcjonowała ich publiczna odpowiedź władz uczelni na list. - Rektor nie chciał polemizować z bezzasadnymi ogólnikami, a naszym zdaniem warto, bo są ludzie, którzy je przeczytali i uwierzyli, że UKW to kiepska szkółka, a prof. Witkowski - jej jedyny wielki uczony

o nieskażonym autorytecie

- odszedł z uczelni na znak buntu - nawiązują do listu Witkowskiego naukowcy z Instytutu Pedagogiki UKW.

Nikt tu nie neguje dorobku i wiedzy profesora, ale co do jednego jest zgoda: - To człowiek nadzwyczaj konfliktowy - oceniają koledzy. Pamiętają, że w podobnej atmosferze i na znak protestu opuścił w 2000 roku mury Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. - Nie podobały mu się stosunki, panujące na wydziale humanistycznym toruńskiej uczelni - wspominają. Potem prof. Witkowski był w Radzie Prezydenckiej przy Prezydencie Miasta Torunia, ale urażony tym, że nie realizuje się jego pomysłów, odszedł w połowie kadencji. Wykładał też na Uniwersytecie Jagiellońskim, ale i tam mu zazgrzytało, więc w 2007 związał się z UKW.

Sam profesor tak tłumaczył swoje przejście na bydgoski uniwersytet: „Przeszedłem tu z UJ w Krakowie z wielkim entuzjazmem i wolą realizowania wizji uniwersytetu jako wspólnoty akademickiej w najlepszym sensie, dynamicznego rozwoju środowiska, wysokiego poziomu dydaktyki i pomnażania dobra wspólnego. Tymczasem zderzenie z realiami, dominującymi na moim wydziale, powoduje, że jestem bliski odejścia, nie mogąc ich ani zmienić, ani się z nimi pogodzić”.

To fragment otwartego listu prof. Witkowskiego sprzed roku, zatytułowanego „UKW zasługuje na... poważną troskę”. Troska profesora o bydgoską uczelnię zyskała ogólnopolski rozgłos za sprawą jego pracy „O wyzwaniach autorytetu”. Witkowski opisuje tam konflikty na macierzystej uczelni i wspomina o... wewnętrznej emigracji. „Doszło do fazy, w której po okresie rocznej emigracji wewnętrznej w środowisku, która była następstwem nieudanych prób przerwania rytualizacji pozoru, wycofałem się z oficjalnej płaszczyzny konfliktu, nie chcąc dać się jej spalić” - wyjaśnia.

W instytucie, który profesor opuścił, panuje przekonanie, że sposób, w jaki to zrobił, nie przysporzy mu uznania, zaś jego autorytet

na tym ucierpi.

- Nie rozliczył studentów z semestralnej pracy, nie wpisał im zaliczeń do indeksów - wskazują byli koledzy z uczelni i dodają: - Chciał to zrobić, ale za dodatkowe pieniądze, choć nie miał do tego prawa.

- To jest sprawa, którą oni mi podyktowali po swojemu i nie mam nic więcej do powiedzenia - tak prof. Lech Witkowski reaguje na pytanie, dlaczego zostawił studentów bez zaliczeń.

Uwag kolegów z instytutu nie zamierza komentować. - Jeśli nie ma pani żadnego oficjalnego pisma, tylko pogaduchy, to może pani z nimi zrobić to, co uzna za stosowne, bo ja nie chcę się wikłać w żadną dyskusję - mówi i dodaje: - A Instytut Pedagogiki niech się zajmie swoimi problemami; niech zaczną pisać książki i niech funkcjonują w stylu akademickim po swojemu. Ta cała sytuacja nie zasługuje na to, bym się w nią wikłał.

Informacje pozyskane od urażonych listem profesora naukowców z UKW konfrontujemy u źródła. Rozmawiamy z dyrektor Instytutu Pedagogiki, prof. zw. dr hab. Urszulą Ostrowską. Pytamy, jak wyglądało odejście prof. Witkowskiego z uczelni.

- Rozwiązanie umowy pana profesora z uczelnią nastąpiło z jego inicjatywy. Odszedł z UKW 15 lutego. Ostatni wykład w semestrze miał zaplanowany na koniec stycznia, więc miał dwa tygodnie na to, by rozliczyć studentów z pracy, czego nie uczynił. Wyznaczył im termin złożenia esejów oraz relacji z jego wykładów na 14 lutego. I rzeczywiście, studenci to przygotowali. Przynieśli kartki z tekstami, zapakowanymi w foliowe torby, i złożyli je w gabinecie profesora w jego katedrze. To były prace ponad 400 studentów - wspomina prof. Ostrowska.

Uczelniany

gabinet przypominał poczekalnię.

Pojawił się problem, bo prof. Witkowski nie zamierzał tych prac sprawdzać, a studentom I roku pedagogiki różnych specjalności groziło niezaliczenie I semestru.

- Profesor nie chciał tego robić za darmo. Oznajmił, że prace sprawdzi w ramach dodatkowych godzin, zleconych mu przez uczelnię - dodaje prof. Ostrowska i tłumaczy, dlaczego tego żądania nie spełniono: - Nikt w UKW nie otrzymuje dodatkowych pieniędzy za egzamin, wpis do indeksu czy sprawdzanie prac studenckich, bo to wchodzi w zakres obowiązków, objętych podstawowym wynagrodzeniem.

Po konsultacjach i przedstawieniu tych żądań na zebraniu Rady Instytutu odpowiedziano prof. Witkowskiemu, że nie ma żadnych podstaw do wyróżniania go odrębnym potraktowaniem i zapłatą. Reakcja była błyskawiczna. Profesor przysłał im maila, zatytułowanego

„Ostatnie pożegnanie”.

- W pierwszej chwili myśleliśmy, że ktoś umarł, ale potem okazało się, że mail dotyczy niespełnionych oczekiwań prof. Witkowskiego - słyszymy w instytucie. Rozliczenie studentów, zgodnie z procedurami, przejął prodziekan Roman Leppert.

„UKW ma trudności w utrzymaniu stanu posiadania kadrowego i pozycji, co wynika z odchodzenia nie tylko na emerytury, ale i w geście protestu przeciw patologiom środowiskowym. Cztery odejścia w ciągu roku z Instytutu Pedagogiki najlepszych profesorów to klęska polityki władz wydziałowych” - pisze Lech Witkowski w liście otwartym.

- Czyje odejścia ma na myśli? - pytamy prof. Ostrowską.

- Były w Instytucie Pedagogiki dwie katedry małżeńskie. Jedną kierował prof. Jundziłł, drugą - prof. Witkowski, a pracownikami były ich żony. Nowa ustawa o szkolnictwie wyższym zakazuje nepotyzmu i to był jeden z powodów ich odejścia - odpowiada dyrektor instytutu.

Zauważa, że prof. Witkowski nie uczestniczył w posiedzeniach rady instytutu, rady wydziału ani innych uczelnianych gremiach.

- Zamykał się w swoim świecie.

Do wyjątków należały sytuacje, gdy czegoś potrzebował lub o coś się starał - twierdzi prof. Ostrowska. Jednej ze skarg prof. Witkowskiego długo nie zapomni: - Miał pretensje, że jego żona jest niedoceniana. Była taka sytuacja, że kolegium dziekańskie i komitet wydawniczy wytypowały wybitnego socjologa, prof. Piotra Sztompkę z UJ, na recenzenta pracy habilitacyjnej dr Jaworskiej-Witkowskiej. Jak się prof. Witkowski o tym dowiedział, to zrobił awanturę o to, że typujemy na recenzenta pracy żony kogoś, kogo on sobie nie życzy i natychmiast wycofał całą książkę z uczelnianego wydawnictwa. Kolejny raz wyraził niezadowolenie, gdy rada instytutu nie zaopiniowała pozytywnie wniosku o awans pani Witkowskiej na stanowisko profesora zwyczajnego. Prof. Witkowski nie składał też corocznych sprawozdań z dorobku naukowego swojej katedry - wspomina pani dyrektor.

„Szkodliwe jest dla uczelni wybieranie na funkcje akademickie osób słabych naukowo, opóźniających tym samym swój rozwój, sankcjonujących marazm środowiska” - wywodzi Lech Witkowski w liście otwartym. - Może nie doceniliście profesora, którego dorobek naukowy jest niebagatelny? - pytamy w instytucie. - Zaproponowałam mu funkcję konsultanta osób aspirujących do habilitacji, licząc, że tam się zrealizuje i

roszczeń będzie mniej, ale...

Profesor najpierw przyjął tę rolę, a potem stwierdził, że mu nie odpowiada. Podobnie potraktował imienne zaproszenie wzięcia udziału w konferencji naukowej, organizowanej przez prof. Bezwińską pod egidą PAN. Przyjął je, ale nie przyjechał i zamiast przeprosić panią profesor, wystosował napastliwy wobec niej tekst - takie przykłady odcinania się prof. Witkowskiego od akademickiego środowiska zapamiętała jego przełożona. Żałuje, że nie wyszła współpraca z profesorom.

- Jestem pełen nadziei w związku z wyborem nowego rektora UKW, którego program wychodzi naprzeciw moim postulatom - wyznał nam Lech Witkowski.

- Niestety, prof. Janusz Ostoja-Zagórski, zapytany na przedwyborczym spotkaniu o list otwarty profesora, powiedział, że jest to przejaw frustracji - przypominają jego uczestnicy.


Warto wiedzieć

Mamy osiągnięcia!

Instytut Pedagogiki UKW, na którym prof. Lech Witkowski nie zostawił suchej nitki, ma także osiągnięcia: - Jesteśmy jednym z nielicznych w Polsce wydziałów z pełnymi uprawnieniami akdemickimi do prowadzenia doktoratów, przewodów habilitacyjnych i profesorskich. W Instytucie Pedagogiki UKW uczy się 5 tys. studentów - wylicza prof. Urszula Ostrowska. - Zatrudniamy 80 pracowników etatowych i drugie tyle nieetatowych.

Mamy czterech profesorów zwyczajnych i 12 uczelnianych. Nasi pracownicy są członkami ogólnopolskich gremiów, a doktoranci przeprowadzają badania także poza granicami Polski. W mojej katedrze aksjologii pracuje absolwent Oksfordu, Piotr Kostyło, który zainicjował tłumaczenie dzieł zagranicznych naukowców w ramach projektu „Biblioteka myśli pedagogicznej”, dostrzeżonego w innych ośrodkach akademickich.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska