Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prokuratura stawia zarzuty

Karolina Rokitnicka
Dwóch urzędników usłyszało zarzut niedopełnienia obowiązków służbowych, jeden z nich odpowiada też za poświadczenie nieprawdy. Markowi D., który kupił dawną bazę MZK, prokurator zarzuca oszustwo na szkodę ludzi.

Dwóch urzędników usłyszało zarzut niedopełnienia obowiązków służbowych, jeden z nich odpowiada też za poświadczenie nieprawdy. Markowi D., który kupił dawną bazę MZK, prokurator zarzuca oszustwo na szkodę ludzi.

Historia MZK skończyła się w 2008 r. Spółka znajdująca się w tarapatach finansowych, została zlikwidowana, a jej majątek sprzedany w wyniku przetargu lokalnemu przedsiębiorcy za około 390 tys. zł. W 2009 roku złożył on wniosek o wydzielenie przez miasto z nieruchomości drogi publicznej. Po otrzymaniu decyzji, przedstawił wniosek o odszkodowanie. W ubiegłym roku wypłacono mu 261 tys. zł. Wówczas miejscy radni z CDG zarzucali burmistrzowi Romanowi Tasarzowi, że przy likwidacji MZK nie wydzielił terenu pod drogę, przez co miasto przejmując ten grunt musiało zapłacić odszkodowanie.

Naruszli przepisy?

Prokurator odmówił wszczęcia śledztwa w sprawie niedopełnienia obowiązków przez burmistrza oraz urzędników. Jednak przy okazji dopatrzył się pewnych nieprawidłowości. Zdaniem prokuratora, pracownik Urzędu Miasta Jerzy Ostrowski (nazwisko podajemy na wyraźną prośbę zainteresowanego) nie dopełnił obowiązków, co spowodowało narażenie miasta na straty finansowe.

- Nie ma żadnych dokumentów potwierdzających, jak wyglądała ta nieruchomość w momencie wywłaszczenia drogi w 2009 roku. Nie zrobiono żadnego protokołu ani dokumentacji fotograficznej - mówi prokurator rejonowy Jarosław Kosiński. - Dwa lata trwało ustalenie wysokości odszkodowania. Miasto nie spieszyło się z przejęciem nieruchomości, a prawo mówi jasno, że trzeba to zrobić niezwłocznie.

Urzędnicy twierdzą, że nie naruszyli żadnych przepisów. Zwracają też uwagę, iż dokumentem potwierdzającym stan i wartość nieruchomości jest wycena rzeczoznawcy.

Spór o wartość

- Zgodnie z prawem wycena odnosi się do stanu nieruchomości w dniu wydania decyzji o wydzieleniu drogi, czyli do 2009 roku. W związku z tym, ze powiat wydał dokument poświadczający, że to budynek mieszkalny, na taki była ta wycena robiona. Opiewa na 234 tys. zł i nie uwzględnia nakładów finansowych poniesionych przez przedsiębiorcę od 2009 roku - informuje Elżbieta Seredyn, rzeczoznawca. - Wycena nieruchomości z niewyremontowanym obiektem użytecznym, np. biurowcem, też była przez miasto robiona i jest zbliżona do mojej. To 228 tys. zł.<!** reklama>

Później powstało jeszcze kilka wycen. Przedsiębiorca, uwzględniając remont przeprowadzony po 2009 roku, domagał się od miasta 600 tys. zł. Miasto odmówiło wypłaty tej kwoty i sprawa trafiła do Starostwa Powiatowego. Powołany przez nie rzeczoznawca wartość nieruchomości wycenił na 340 tys. zł. W związku z tym, że to o 100 tys. więcej od wyceny Elżbiety Seredyn, miasto odwołało się od decyzji powiatu do wojewody. Ten postanowienie starostwa uchylił ze względów formalnych, a miastu udało się zawrzeć z przedsiębiorcom ugodę na 260 tys. zł.

Błędy w zaświadczeniu

Prokurator postawił zarzut niedopełnienia obowiązków służbowych pracownicy Starostwa Powiatowego w Golubiu-Dobrzyniu Monice M., która w 2008 roku wydała Markowi D. zaświadczenie o tym, że w budynku, który stoi w miejscu planowanej drogi gminnej są cztery mieszkania.

- To był budynek stojący w miejscu przewidzianym pod drogę publiczną. Miał przeznaczenie administracyjne, był zrujnowany. Choć nie przekształcono go na cele mieszkaniowe, Monika M. stwierdziła w swym zaświadczeniu, że obiekt spełnia wymogi samodzielnego budynku mieszkalnego. To spowodowało, że Marek D. mógł się go pozbyć lub zaadaptować na mieszkania - mówi prokurator Kosiński. - Urzędniczka nie dopełniła swych obowiązków służbowych i nie zweryfikowała sposobu użytkowania obiektu i poświadczyła nieprawdę, wbrew stanowi prawnemu i faktycznemu - dodaje.

Pracownica Starostwa Powiatowego nie zareagowała też, gdy przedsiębiorca w 2009 roku zgłosił zamiar prowadzenia prac budowlanych w tym budynku. Tym samym wyrażono zgodę na ich wykonanie.

Za niedopełnienie obowiązków urzędnikom grozi do trzech lat pozbawienia wolności, za poświadczenie nieprawdy - do pięciu lat.

Marek D. także usłyszał zarzuty od prokuratora. Odpowiada za złożenie fałszywego oświadczenia. Starając się o zaświadczenie ze Starostwa Powiatowego napisał, że jest właścicielem nieruchomości, choć była już decyzja o wydzieleniu drogi i przejęciu części nieruchomości przez miasto.

Odszkodowanie pod lupą

- Przedsiębiorca po uruchomieniu procedury wywłaszczeniowej, bezprawnie dysponował tym majątkiem. Sprezentował jedno mieszkanie córce, drugie udostępnił lokatorom w zamian za mieszkanie w TBS w Gdańsku. Za dwa kolejne mieszkania wziął po 30 tys. zł odstępnego. Oszukał tych lokatorów. Ponadto od czasu wydzielenia drogi do wypłaty odszkodowania pobierał bezprawnie czynsze należne miastu. Przywłaszczył sobie 17 tys. zł czystego zysku - mówi prokurator.

W Ratuszu uzyskaliśmy informację, że Marek D. na wezwanie Urzędu Miasta, w 2011 roku, rozliczył się z czynszów. Przedstawiając faktury (prace naprawcze, wywóz śmieci, dostarczenie wody itp.) oddał do kasy miasta kilka tysięcy złotych. Twierdzi, że tyle wyniósł zysk przez te lata.

Prokuratura Rejonowa w Golubiu-Dobrzyniu ma też wątpliwość co do wypłaconego przez miasto odszkodowania. Wypłacono je m.in. na podstawie zaświadczenia wydanego przez Starostwo Powiatowe. Jeśli okaże się, że to powstało w wyniku przestępstwa Moniki M., trzeba będzie wznowić procedurę odszkodowawczą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska