Od dwóch tygodni rodzina Barszczewiczów z Torunia przebywa w Munster.
- Przeszliśmy już pierwsze badania i rozmowy ze specjalistami, w trakcie których otrzymaliśmy szczegółowe informacje na temat postępowania przed i po narodzeniu Kubusia. Nie stwierdzono istotnych zmian w zdrowiu naszego synka, a wszystkie badania wyszły pomyślnie - opowiadają Barbara i Mariusz Barszczewiczowie. - Jeżeli nic nadzwyczajnego się nie wydarzy, Kuba przyjdzie na świat siłami natury. Na razie cały czas rośnie i nabiera sił.
Zobacz też:
Przed Bożym Narodzeniem Barszczewiczowie dowiedzieli się, że ich nienarodzony synek ma HLHS, jedną z najpoważniejszych wrodzonych wad serca. Oznacza to, że dziecko przyjdzie na świat z połową tego narządu i bez operacji nie ma żadnych szans na przeżycie.
Sponsor dołożył
Szczęściem w nieszczęściu było to, że lekarze rozpoznali wadę stosunkowo szybko, na kilka miesięcy przed narodzinami, co dało czas rodzicom na szukanie ratunku. Najpierw jednak - po druzgocących informacjach - musieli podnieść się z kolan.
Barszczewiczowie zdecydowali, że spróbują zebrać pieniądze na operację Kubusia w Niemczech. Wcześniej do zabiegu zakwalifikował chłopca prof. Edward Malec, polski kardiochirurg pracujący w klinice w Munster i specjalizujący się między innymi w operacjach tak złożonych wad jak HLHS.
Zobacz również:
Koszty porodu za naszą zachodnią granicą oraz zabiegu kardiochirurgicznego okazały się ogromne. Potrzeba było aż 350 tys. zł. Rodzice Kuby zwrócili się więc do Fundacji Cor Infantis. Zbierali też pieniądze za pośrednictwem Fundacji Siepomaga. Zbiórka rozpoczęła się 6 lutego i miała trwać do 25 kwietnia. Los jednak zdecydował inaczej. 26 marca znalazł się sponsor, który dopłacił brakujące 120 tys. zł. Rodzice chłopca nie posiadali się ze szczęścia, mogli wreszcie odetchnąć. Szansa na uratowanie życia ich syna się zmaterializowała.
Trzecia zbiórka
Kuba będzie trzecim dzieckiem z Torunia leczonym w Munster w trakcie ostatniego roku. Pierwszy był Olek Magiera, u którego w okresie ciąży lekarze zdiagnozowali HLHS. Chłopiec przyszedł na świat w Niemczech i tam został zoperowany.
Udało się też zebrać pieniądze na zabieg u Jasia Łuczyńskiego, któremu lekarze w Polsce odmówili pomocy. W jego przypadku była to kolejna operacja warta 150 tys. zł, który udało się przeprowadzić bez powikłań.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?