Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rzeźnik nęci bólem i trudem

Redakcja
Michał Buczel (z prawej) i Daniel Łankiewicz na bieszczadzkim szlaku
Michał Buczel (z prawej) i Daniel Łankiewicz na bieszczadzkim szlaku Nadesłana
„Podczas biegu pojawiały się różne myśli”, „wulgaryzmów nie brakowało”, „mówiliśmy sobie, że więcej tutaj nie wrócimy” - takimi słowami udział w jednym z najbardziej wymagających rajdów w kraju, Biegu Rzeźnika, relacjonowali toruńscy biegacze.

Imprezy biegowe w naszym kraju od kilku lat cieszą się rosnącą popularnością. Spośród setek propozycji dla miłośników tej formy rozrywki na pierwszy plan wybijają się te, które są potężnymi wyzwaniami, budzą respekt, a na samą myśl o nich mrożą krew w żyłach. Do takich należy bez wątpienia Bieg Rzeźnika, przerastający skalą trudności i obłędnym wręcz dystansem większość innych komercyjnych imprez. Wśród setek uczestników tegorocznej edycji znalazło się kilkanaście par z Torunia.

Chętnych przybywa

Blisko osiemdziesięciokilometrowa trasa z Komańczy do Ustrzyków Górnych, prowadząca m. in. bieszczadzkim czerwonym szlakiem, od lat przyciąga amatorów biegania. Mieszkańcy tamtych rejonów twierdzą, że pokonanie tego dystansu, nawet samochodem, stanowi spore wyzwanie, a o jego przebiegnięciu nawet nie próbują myśleć. Chętnych jednak z roku na rok przybywa.

- Pamiętam, że gdy debiutowaliśmy w Biegu Rzeźnika w 2010 roku, swój udział zgłaszaliśmy półtora miesiąca przed startem. Teraz, żeby wziąć w nim udział, trzeba zapisywać się pół roku wcześniej, a i tak nie masz pewności, że wystartujesz, gdyż od tej edycji odbywa się losowanie - mówi Piotr Winczura, dla którego był to już piąty występ w jednym z najtrudniejszych biegów w kraju. - Wówczas na trasie rywalizowało 120 par. Teraz wystartowało ich ponad 700.

Co kusi uczestników?

Chęć sprawdzenia się w ekstremalnych warunkach, żądza łamania barier, czy choćby odejście od rutynowego pokonania codziennych tras - wszystko to kieruje biegaczy w stronę pobudzających krążenie krwi ultramaratonów.

- Od kilku lat, wraz z moim kolegą z pracy, braliśmy udział w maratonach i innych biegach. Postanowiliśmy już jednak nie „klepać” cały czas po asfalcie i znaleźć dla siebie coś innego. Tak trafiliśmy na Bieg Rzeźnika - dodaje Piotr Winczura.

- Każdy biegacz pokonuje jakieś bariery. Zaczyna od krótkich dystansów, później półmaratonów, aż do maratonów - mówi z kolei Michał Buczel, inny z torunian, który postanowił sprawdzić swoje umiejętności na bieszczadzkim szlaku. - Jak się jednak okazuje, kolejność wcale nie musi być dokładnie taka, gdyż mój partner (Daniel Łankiewicz - przyp. red.) nigdy wcześniej nie przebiegł dystansu maratońskiego. Najdłuższą odległością jaką pokonał jednorazowo było 28 km i to też pokazuje, że ultramaraton można pokonać, oczywiście dobrze się do tego przygotowując.

Ogrom trudności

Odpowiednie treningi nie tylko fizyczne, ale i psychiczne, to absolutna konieczność, bowiem na trasie Biegu Rzeźnika na uczestników czeka cała masa trudności - od pogody, po zapierające dech podejścia górskie.

- Sam bieg jest generalnie ekstremalny, ale w poprzednich edycjach panowały też ekstremalne warunki. Przed naszym debiutem w Bieszczadach na kilka dni przed startem mocno padało - wspomina Piotr Winczura. - Błocko było okrutne. Bieszczady to góry, w których nie ma dużo skał, a podłoże jest gliniaste. Trzeba było wtedy uważać, żeby w tym błocie nie zgubić butów. Zasysało je. A na Połoninie Caryńskiej zacinał śnieg z deszczem. Zastanawialiśmy się wtedy, czy bieg w ogóle się odbędzie. Organizator przekazał uczestnikom informację, że jest w kontakcie bieszczadzką grupą GOPR i że trzeba uważać, bo będzie padać. Innym razem panował natomiast niesamowity skwar. Bywało, że na połoninach lądował helikopter, bo ludzie padali wręcz z wycieńczenia. Taka jest specyfika gór i tak jest specyfika tego biegu, trzeba uważać i być skoncentrowanym.

Walka o przetrwanie

W tym roku pogoda dla biegaczy była jednak rewelacyjna, choć zagrożeń wciąż pozostawało wiele. Jedną z trudności „Rzeźnika” jest na przykład konieczność pokonania dystansu w parze z drugą osobą.

- W związku z tym liczyliśmy się, że trzeba będzie przetrwać nie tylko swoje kryzysy, ale i kryzysy partnera. A tych nie brakowało, aczkolwiek nigdy nie pomyśleliśmy, aby zejść z trasy. Gdy było źle zatrzymywaliśmy się i w miarę możliwości regenerowaliśmy. Przezwyciężaliśmy złe myśli zbliżającą się metą - dodaje Michał Buczel, dla którego tegoroczna edycja była debiutem na trasie ultramaratonu. - Ten bieg zaczynał się dla nas kilka razy. Co rusz słyszeliśmy od innych uczestników „teraz to się zacznie, teraz to się zacznie”. I tak było w kółko, ale kilometry ubywały. Wiedzieliśmy, że pierwszy odcinek, do pierwszego przepaku (punktu kontrolnego w którym można było przepakować ekwipunek - przyp. red.) jest najłatwiejszy. I to się potwierdziło. Problemy zaczęł się natomiast od podejścia pod Małe Jasło, a później jeszcze gorszej wspinaczki pod Smerek. W głowach cały czas mieliśmy tekst piosenki Wiewiórki Na Drzewie „Ofiarom Trenera Klausa”, w której jest fragment o Połoninie Caryńskiej. Mówił on o tym, że ostatni fragment, dziewięciokilometrowy, jest najtrudniejszy. I rzeczywiście taki był. Było strasznie. Z naszych ust leciało wówczas mnóstwo wulgaryzmów. Ostatnie podejście było najtrudniejsze, pokonaliśmy je nie nogami, a głową. To była walka o przetrwanie.

Zawsze wracają

Dodajmy, iż start do biegu z Komańczy odbył się wczesnym rankiem, jeszcze przed świtem, o godz. 3.30. Bohaterzy naszego tekstu linię mety mijali w połowie stawki, po około czternastu godzinach ciągłej walki z górskimi wzniesieniami, bólami nóg, zakwasami i ogromnym zmęczeniem.

- Kolega przesłał mi niedawno zdjęcie z podpisem „Nie jestem pijany. Właśnie minąłem metę Rzeźnika”. Rzeczywiście minę miał trochę dziwną - śmieje się Piotr Winczura. - Pamiętam też, że podczas powrotu do domów zatrzymaliśmy się na stacji paliw i ludzie na nas dziwnie patrzeli, bo nie mogliśmy się wygramolić z auta. Zmęczenie było ogromne.

- W trakcie biegu zarzekaliśmy się, że więcej tutaj nie wrócimy - śmieje się Michał Buczel.

- Zawsze tak jest - dodaje Piotr Winczura. - Każdy tak mówi...

...a jak pokazuje historia, wracają rok w rok, bo Bieg Rzeźnika przyciąga jak magnes.

Warto wiedzieć
Bieg Rzeźnika

Czym jest Bieg Rzeźnika?
- To towarzyski rajd przeznaczony dla miłośników biegania, a także Bieszczadów - mówią organizatorzy imprezy, która odbyła się już po raz dwunasty w historii.

Na liście startowej tegorocznego Biegu Rzeźnika znalazło się 713 par. Kilka z nich zrezygnowało z udziału jeszcze przed startem. Ich miejsca zajęli chętni z listy rezerwowej, na której oczekiwały kolejne 482 duety.

Warto w tym miejscu dodać, iż w tegorocznej edycji organizatorzy zmienili znacząco zasady dotyczące zapisywania się na bieg. Ze względu na dużą liczbę chętnych miejsca obsadzano losowo.

Trasa

Blisko osiemdziesięciokilometrowa trasa wiodła bieszczadzkim czerwonym szlakiem z Komańczy przez Cisną, góry Jasło i Fereczata, Smerek oraz połoniny do Ustrzyków Górnych. Limit czasu na pokonanie ultramaratońskiego dystansu, wynoszącego dokładnie 77,7 km, wynosił 16 godzin.

Przybliżone przewyższenia trasy liczyły +3235 metrów podbiegów oraz -3055 metrów zbiegów.

Na wspomnianym dystansie zorganizowano pięć punktów kontrolnych.

Warto dodać, iż ochotnicy mogli spróbować swoich sił na drugiej, dłuższej trasie, nazwanej Biegiem Rzeźnika w wersji hardcore. Dłuższy o 20 km dystans kończył się nie w Ustrzykach Górnych, a w Wołosatem.

Uczestnicy i zasady

Zgodnie z regulaminem Biegu Rzeźnika w zawodach udział mogły wziąć wyłącznie zespoły dwuosobowe, których członkowie mieli ukończone 18 lat i przedstawili organizatorom pisemne oświadczenia o swoim stanie zdrowia (obowiązkowe było również uiszczenie odpowiednich opłat).

Konieczność biegu w parach miała swoją przyczynę w zachowaniu zasad bezpieczeństwa (zawodnicy z jednej drużyny nie mogli oddalać się od siebie na dystans większy niż 100 metrów). Kontuzja jednego z biegaczy skutkowała zakończeniem biegu całego zespołu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska