Słodka tajemnica starosty

Można się tylko domyślać, że jeśli nie z Grudziądzem, to Brodnica pójdzie pod rękę ze szpitalem wojewódzkim w Toruniu albo z prywatną spółką „Nowy szpital”.

Pod oknami brodnickiego starostwa odbyła się pikieta pracowników zaniepokojonych przyszłością szpitala. Wcześniej odbyło się spotkanie z załogą, na którym władze powiatu przyznały, że współpraca z Grudziądzem - pomimo wcześniejszych deklaracji - jednak nie jest przekreślona.

Na stronie nowosci.com.pl prezentowaliśmy list, który po tym spotkaniu wystosowali do Grudziądza starosta Piotr Boiński i wicestarosta Jędrzej Tomella.

Władze powiatu zaproponowały przekazanie nieruchomości w użytkowaniu wieczyste za symboliczną złotówkę i dofinansowanie rozbudowy szpitala do 6 milionów złotych. Starostowie podpisali się pod tym, chociaż nie są przekonani co do zasadności proponowanych rozwiązań.

- Propozycja pracowników była taka: oddajmy wszystko Grudziądzowi za przysłowiową złotówkę. Dla dobra szpitala, pracowników jestem w stanie prowadzić takie negocjacje - mówi starosta Piotr Boiński. - Niemniej chciałbym, żeby wszyscy zdawali sobie sprawę, że taka sytuacja rodzi zagrożenie przede wszystkim dla pracowników, bo my jako starostwo pozbywamy się wówczas wszelkich możliwości co do dalszego funkcjonowania tego podmiotu. Nie będziemy mieli wpływu na kształt organizacyjny, a także formę prowadzenia działalności.

W Brodnicy są zdecydowani na kontynuowanie współpracy z Grudziądzem.

- Na mocy porozumienia z 2006 roku ten szpital nie może dłużej trwać - przekonuje Piotr Boiński. - To jest pytanie do Grudziądza, na jakich nowych warunkach może być zawarte nowe porozumienie.

Starosta przed siedzibą powiatu rozmawiał z pracownikami i dziennikarzami, a następnie w sali konferencyjnej starostwa.

- Nie wiemy, co dalej z nami będzie, dlatego walczymy o ten szpital - mówi Małgorzata Pajączkowska, szefowa związków zawodowych w brodnickim szpitalu. - Czekamy na odpowiedź z Grudziądza. Pan starosta twierdzi, że będzie wszystko dobrze. Nie jesteśmy o tym do końca przekonani.

Tego dnia w czasie sesji radni powiatu poświęcili dużo miejsca tematowi lecznicy, chociaż początkowo takiego punktu nie było w porządku obrad. Okazuje się, że samorządowcy nie są w ogóle informowani o jakichkolwiek postępach w sprawie szpitala.

- Obawiam się, że jako rada staniemy przed taką sytuacją, że jeżeli nie przyjmiemy propozycji jaką pan starosta nam przedstawi, to będziemy mieli do wyboru likwidację szpitala - denerwuje się radny Waldemar Gęsicki. - Rada nie będzie miała żadnej możliwości wypowiedzenia się.

<!** reklama>Nawet radni koalicji nie znają konkretów negocjacji w sprawie przyszłości placówki.

- Szpital brodnicki na tym etapie nie da sobie rady sam, z czego wszyscy powinniśmy sobie zdawać sprawę - podkreśla starosta. - Jeżeli nie dojdzie do porozumienia z Grudziądzem, natychmiast przystąpimy do rozwiązania alternatywnego. Będzie to znacznie mocniejszy partner.

Co do możliwych scenariuszy, wicestarosta Jędrzej Tomella przedstawił trzy.

- Ustawa o działalności leczniczej mówi mniej więcej tak, że jeżeli dwa podmioty chcą współpracować, to w pierwszym przypadku je łączymy i tworzymy trzeci. Drugi przypadek zakłada, że jeden podmiot wprowadzamy do drugiego - wylicza Jędrzej Tomella. - Jest jeszcze możliwość przewidziana w kodeksie handlowym. To będzie propozycja, że wejdzie spółka, która będzie wynajmowała pomieszczenia od powiatu.

Pojawiło się hasło „podmiot leczniczy pana marszałka”. Pytania o konkrety są zbywane, ale można się domyślać, że w przypadku rozstania z Grudziądzem w grę wchodziłby Wojewódzki Szpital Wojewódzki w Toruniu finansowany przez marszałka, o czym mówili pracownicy lub prywatna spółka „Nowy szpital”, która administruje m.in. lecznicą w Świeciu, a na ten przykład powoływał się kilka miesięcy temu wicestarosta Jędrzej Tomella.