MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Surfing made in Poland

Jarosław Reszka
Jarosław Reszka
„Czas surferów” po premierze popłynął na niskiej fali, zbierając sporo niezbyt przychylnych recenzji. Rzeczywiście, oglądając ten film, długimi okresami widz może mieć wrażenie, że przypadkowo wypożyczył sobie jakiś artystyczny underground, nakręcony przez nabuzowanych amerykańskim kinem amatorów.

<!** Image 1 align=left alt="Image 11211" >„Czas surferów” po premierze popłynął na niskiej fali, zbierając sporo niezbyt przychylnych recenzji. Rzeczywiście, oglądając ten film, długimi okresami widz może mieć wrażenie, że przypadkowo wypożyczył sobie jakiś artystyczny underground, nakręcony przez nabuzowanych amerykańskim kinem amatorów. Jedynie Bogusław Linda i Zbigniew Zamachowski, bynajmniej nie w rolach przechodniów, każą wierzyć, że mamy do czynienia z „dorosłym”, profesjonalnym przedsięwzięciem. Wrzuciłem tedy do szufladki odtwarzacza DVD płytkę z „Czasem surferów” uprzedzony i podejrzliwy, węsząc kicz. A potem zacząłem się śmiać, wcale nie z politowaniem. Młody scenarzysta, debiutant, Tomasz Wieleba, najwyraźniej zafascynowany jest Quentinem Tarantino, ale to przecież żaden grzech. Ważne, że potrafi układać soczyste dialogi, które pasują jak ulał do krajobrazu nad Wisłą.

„Bluzgi” ,co prawda, sypią się z głośników w charakterze znaków przestankowych, co moją żonę bardzo szybko odpędziło od telewizora, no ale przecież... tak młodzi ludzie się komunikują. A w każdym razie znaczna ich część - wystarczy nadstawić ucha w pubie czy na szkolnej przerwie. O epatowaniu chamstwem „pod publiczkę” trudno więc tu mówić. Mnie natomiast ujęła przede wszytkim świeżość całej opowieści, a przed wszystkim epizodów, dołączonych do głównego wątku jako gaz rozweselający. Ot, na przykład scena w sklepie zoologicznym, która ponoć powstała na samym końcu i została naszkicowana niemal na kolanie. Wyszła perełka. Klient przychodzi w tej scenie do sklepu, by zareklamować towar - węża, który mu zdechł po trzech dniach... Nie, tego się nie da streścić. To trzeba zobaczyć i tego posłuchać.

Chociaż perypetie kilku gangsterskich sztyftów bliskie są komedii absurdu, to paradoksalnie wypadają bardziej wiarygodnie niż na przykład teksty liderów polskiego hip-hopu. Po prostu nie ociekają wystylizowanem fałszem, który, jak sądzę, jest ceną kariery - nagrywania płyt w dużych wytwórniach fonograficznych. Jacek Gąsiorowski, niemłody już reżyser, do tej pory związany głównie z telewizją, okazał się też czujnym łowcą aktorskich talentów. Zwłaszcza Krzysztofa Skarbińskiego (filmowy Fifi), absolwenta zespołu szkół rolniczych, na co dzień pracownika salonu samochodowego w Poznaniu, można nazwać odkryciem roku. Nie wiem tylko, czy aby nie dlatego, że udało mu się przed kamerami zagrać samego siebie. To powinna pokazać następna aktorska przygoda. W każdym razie ludzie od castingu powinni o nim pamiętać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska