Szał poselskich ciał

<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/szczepanski_artur.jpg" >PiS traci w Sejmie komisję po komisji i tylko marszałek Dorn, okopany na swoich pozycjach, trzyma się mocno. Nawet na chwilę nie wypuszcza z dłoni marszałkowskiej laski, regulując opozycji dostęp do mikrofonów. Opozycja jest więc jak ryba. Nawet Tusk, ostatnio w roli Barego, syna Szarej Wilczycy, który, jak twierdzi premier, obstalował sobie na miarę zęby wilka, nie jest w stanie rozszarpać na strzępy nowo wstawionymi kłami marszałkowskich przywilejów.

Marszałek, ludzki przecież pan i bajkopisarz, wrzuca posłom pod obrady smakowite wyborcze ustawy. Niech parlamentarzyści pokażą, kto da więcej! Na Wiejskiej zabawa w procedowanie, poza licznymi przerwami, trwa. Przerwa, ustawa, ustawa, przerwa. Posłowie się spieszą, na lewo i prawo fruwają miliony złotówek, a o brakujące w budżecie miliardy niech się martwią ci, co po nas, a po nas choćby potop - poselski syndrom Titanica. Ekspresowe głosowania nad ustawami przypominają zawody w rzucie wyborczą kiełbasą do sylwetki biegnącego podatnika, bo każdy chce być przecież przyjacielem ludu, zwłaszcza przed wyborami.

<!** reklama right>Taki spektakl to oczywiście nic nowego, bo cena wyborcy rośnie z minuty na minutę, a że jest odwrotnie proporcjonalna do zawartości kasy państwowej to, na razie, najmniejsze zmartwienie polityków. Oni, czyli ci, których wybierzemy, i tak solidarnie lub liberalnie sięgną do naszej kieszeni, dobrze wiedząc o tym, że po odejściu od urny reklamacji elektoratu nie uwzględnia się!