Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tak działa toruńska izba wytrzeźwień. Zaglądamy do środka! Personel opowiedział o różnych obliczach swojej pracy

Wojciech Pierzchalski
Wojciech Pierzchalski
„Wcześniej pracowałem w korporacji, ale tam liczyły się tylko tabelki i słupki, a tu człowiek” – mówi „Nowościom” Ireneusz, pracownik toruńskiej izby wytrzeźwień.
„Wcześniej pracowałem w korporacji, ale tam liczyły się tylko tabelki i słupki, a tu człowiek” – mówi „Nowościom” Ireneusz, pracownik toruńskiej izby wytrzeźwień. Grzegorz Olkowski
„Wcześniej pracowałem w korporacji, ale tam liczyły się tylko tabelki i słupki, a tu człowiek” – mówi „Nowościom” Ireneusz, pracownik toruńskiej izby wytrzeźwień.

Budowa linii tramwajowej na JAR

od 16 lat

Toruńska izba dobowo może przyjąć 18 osób. Są dni, kiedy niemal w całości jest obłożona, ale z reguły jest spokojnie. – Zdarza się, że wychodzimy naprawdę zmęczeni, ale raczej nie narzekam – mówi Zuzanna. W izbie pracuje od dwóch lat. Jest depozytariuszką, przyjmuje klientów i zajmuje się sprawami administracyjnymi. – Najwięcej osób do nas trafia w dni wolne od pracy i święta – ocenia.

Kulisy pracy w izbie wytrzeźwień

Na pytanie, czy ma takie dni, że rzuciłaby tę pracę i wybrała taką w mniej obciążających warunkach, kręci przecząco głową. – Praca z człowiekiem uzależnionym jest wymagająca, ale dajemy sobie radę – odpowiada. Kiedy odwiedzamy izbę, jest na zmianie z Ireneuszem, który pracuje tu czwarty rok.

„Wcześniej pracowałem w korporacji, ale tam liczyły się tylko tabelki i słupki, a tu człowiek” – mówi „Nowościom” Ireneusz, pracownik toruńskiej izby wytrzeźwień.

Tak działa toruńska izba wytrzeźwień. Zaglądamy do środka! P...

– Wcześniej pracowałem w korporacji, ale tam liczyły się tylko tabelki, słupki, a tu człowiek. Każdy wymaga indywidualnego podejścia – zwraca uwagę postawny pracownik. Jest opiekunem tych, którzy swoją alkoholową podróż kończą właśnie przy Kasztanowej, gdzie mieści się toruńska „wytrzeźwiałka”.

Polecamy

Oprócz opiekunów, których płeć i warunki fizyczne w tej pracy nie są bez znaczenia, oraz depozytariuszek, podczas dyżuru na izbie zawsze jest obecny lekarz. – Skład zmiany to dwóch opiekunów i kierownik zmiany – depozytariuszka oraz lekarz dyżurujący. Do izby trafiają osoby w różnym stanie psychicznym, fizycznym i higienicznym. Często takie osoby potrzebują pomocy opiekuna przy przyjęciu na Oddział Opieki nad Osobami Nietrzeźwymi – tłumaczy Rober Duchiński, dyrektor toruńskiej izby wytrzeźwień.

Izba nie dla każdego

Doba pobytu w parterowym budynku przy Kasztanowej kosztuje 290 zł. To tyle, co noc w niezłym hotelu w centrum miasta. Jednak nie od każdego udaje się wyegzekwować płatność.

Polecamy

– Ze ściągalnością opłat jest różnie – przyznaje dyrektor Duchiński. – Część osób, które do nas trafiają, jest bezdomna i bezrobotna, w takim przypadku trudno jest dochodzić należności za pobyt. Ściągalność, mimo tego, utrzymuje się na dobrym poziomie – ocenia.

Choć personel przyznaje, że są tacy, którzy na własną rękę starają się dostać na izbę, to „z ulicy” wejść się tu nie da. – Doprowadzić do izby wytrzeźwień może jedynie policja lub straż miejska zgodnie z wytycznymi zawartymi w Ustawie o Wychowaniu w Trzeźwości – zaznacza dyrektor.

Rekordy toruńskiej izby

Jak wygląda przyjęcie na „wytrzeźwiałkę”? Najpierw badany jest rzecz jasna poziom alkoholu w wydychanym powietrzu. Personel ma dwa alkomaty: przenośny i stacjonarny. Ten pierwszy ma swoją skalę. – Zdarzyli się tacy, którzy ją przekroczyli, a maksymalnie pokazuje 4 promile – mówi Ireneusz. – Podczas mojej pracy rekordzista miał 5,8 promila – dodaje.

Polecamy

Takie osoby zazwyczaj z izby szybko trafiają do szpitala. Decyzję o tym podejmuje lekarz, który po badaniu alkomatem wykonuje kilka badań: mierzy cukier, ciśnienie, natlenienie organizmu, a także, w razie potrzeby, udziela podstawowej pomocy. By zostać na izbie wcale nie trzeba na alkomacie „wykręcić” wysokiego wyniku: wystarczy przekroczyć pół promila.

W recepcji przy Kasztanowej znajduje się także sejf – tutaj przechowywane są rzeczy klientów izby na czas ich pobytu. Portfel, telefon i inne cenne rzeczy trafiają do plastikowego worka, opisanego indywidualnym numerem i czekają – maksymalnie 24 godziny – aż ich właściciel wytrzeźwieje i będzie mógł wrócić do domu.

„Wcześniej pracowałem w korporacji, ale tam liczyły się tylko tabelki i słupki, a tu człowiek” – mówi „Nowościom” Ireneusz, pracownik toruńskiej izby wytrzeźwień.

Tak działa toruńska izba wytrzeźwień. Zaglądamy do środka! P...

Jeśli jest taka konieczność, przyjmowanego do izby czeka kąpiel. Personel nie ukrywa, że osoby trafiające tu są w różnym stanie. Często są to ludzie w wielotygodniowych ciągach alkoholowych, więc wymagają dokładnej kąpieli przed położeniem w jednym z pokojów, w których trzeźwieją. Osoby przyjmowane na izbę mogą skorzystać ze sporej łazienki, w której, oprócz prysznica i WC, na ścianie wiszą specjalne fartuchy dla personelu i pokaźne szczotki, dzięki którym udaje się doprowadzić klientów izby do godnego stanu.

Historie pracowników zapadają w pamięć

Po załatwieniu formalności, spraw medycznych, zadbaniu o higienę klient trafia do jednego z pokojów, gdzie trzeźwieje. W każdej sali jest po kilka łóżek, a do kontaktu osadzonych z personelem służy przycisk. W izbie znajdą się także dwie izolatki.

– Izolatki są dla osób autoagresywnych oraz dla osób, które trafiają ze znacznym stopniem upojenia alkoholowego i potrzebują szczególnej opieki i uwagi ze strony personelu dyżurującego – tłumaczy dyrektor izby.

Polecamy

Na izbę trafiają także osoby, które celowo doprowadzają się do stanu, w którym będą mogły być tu przyjęte i robią wszystko, by interweniowała wobec nich policja. Zdarza się to najczęściej zimą. O najbardziej zapadających w pamięć przyjęciach pracownicy mówią niechętnie – ich opisy są drastyczne i mogłyby spowodować, że ktoś zidentyfikowałby swoją historię. Pewne jest to, że personel musi wykazać się wobec przyjmowanych naprawdę dużymi pokładami cierpliwości i odporności na to, co oglądają. "Niektórych przyjęć nie da się zapomnieć" - przyznają zgodnie.

Izba i co dalej?

Personel placówki przy Kasztanowej przyznaje, że część osób jest im już bardzo dobrze znana. Mówią do siebie po imieniu, sporo rozmawiają i znają swoje historie. Ale na Kasztanową trafiają ludzie z całej Polski, a czasami i zza granicy, zwłaszcza w sezonie turystycznym. Pracownicy zaznaczają, że każdemu z nich starają się pomóc.

– Zanim tu przyszedłem, myślałem, że trafiają tu osoby tylko z zaawansowaną chorobą alkoholową, ale szybko okazało się, że nie tylko. Trafiają tutaj też osoby nadużywające równolegle do alkoholu innych substancji psychoaktywnych czy leków – zwraca uwagę Ireneusz.
Polecamy nasze grupy i strony na Facebooku:

Kierownictwo izby zaznacza, że przyjęte tu osoby nie zostają same ze swoimi problemami. – Przed opuszczeniem placówki nasza pani pedagog lub w razie jej nieobecności kierowniczka zmiany - depozytariuszka odbywa rozmowę motywującą z osobą opuszczającą izbę, podczas której podajemy możliwe rozwiązania problemu oraz kontakty, numery telefonów i adresy placówek zajmujących się terapią uzależnień – tłumaczy Robert Duchiński. – Są osoby, które chcą korzystać z pomocy i to robią.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska