<!** Image 1 align=left alt="http://www.nowosci.com.pl/img/glowki/nalaskowski_aleksander.jpg" >Mam wrażenie, że żyję na pograniczu czasów. Jeszcze ten odchodzący doskonale pamiętam i jest mi on wciąż bliski, ale jednocześnie chcę umieć znaleźć się w tym nowym, zupełnie innym. Chcę tym samym zrealizować główny postulat pedagogiki: czuć własne udomowienie w czasie i przestrzeni.
Te światy nijak się do siebie nie mają. „Tam” gorliwa historyczka uczyła mnie, że Katyń to niemiecka prowokacja, a na deser kazała uczyć się na pamięć życiorysu Edwarda Gierka. „Tu” wiadomo, że Katyń to ponure dzieło naszych „wypróbowanych przyjaciół”, a życiorysu Kwaśniewskiego nikt nie wymaga. „Tam” szkoła średnia, a zwłaszcza liceum, wypuszczała widzów teatrów, zbuntowanych trockistów, opozycjonistów spod znaku „Oazy” ks. Blachnickiego, naiwnych fanów Frakcji Czerwonej Armii i czytelników bibuły korowskiej.
<!** reklama>W dużej mierze były to jednak jakieś charaktery. „Tu” ta sama szkoła wypuszcza niekiedy całe rzesze nijakich i bezosobowych nastolatków, którzy nie wiedzą, czego tak naprawdę chcą, bo chcą dosłownie wszystkiego. „Tam” marzyliśmy o rewolucji, w którą w roku 1980 się ochoczo włączyliśmy (bo była - jak nic na świecie - nasza!).
„Tu” jesteśmy nią przerażeni i niemal nie mamy pojęcia, jak się w niej znaleźć. „Tam” poprawiało nam samopoczucie odnalezienie własnego nazwiska w herbarzu, a „tu” nieodnalezienie się na liście tajnych współpracowników esbecji. „Tam” koledzy donosili za pieniądze na kolegów, a „tu” nie donoszą, głównie dlatego, że nikt im nie chce za to zapłacić.
„Tam” niemal tłumnie chodziliśmy w pierwszomajowych pochodach, czyli hołdach składanych lokalnym kacykom (stali na trybunach stworzonych najczęściej z dwóch przyczep), ale nie mniej tłumnie zaczytywaliśmy się Stachurą (nieobecnym w spisie lektur) i Miłoszem (nieobecnym w ogóle). „Tu” nic nas nie zmusi do żadnych manifestacji, ale też nic nas nie jest w stanie zmusić do czytania (patrz: malejący wskaźnik czytelnictwa). „Tam” na żużlu zdobywali sławę chłopcy z Bydgoskiego, Rychnowa czy Kuczwał, a „tu” „nasi chłopcy” z Danii, Szwecji czy Australii.
„Tam” staliśmy w upokarzającej kolejce po mięso, a „tu” irytujemy się, gdy od kasy w supermarkecie dzieli nas pięć osób. „Tam” uśmiech ekspedientki był zdumiewającym rarytasem, „tu” jest nic nieznaczącym elementem marketingu. „Tam” mieliśmy dwadzieścia parę lat, „tu” dobiegamy pięćdziesiątki. Ale wciąż jeszcze żyjemy i tak nieudolnie uczymy się cynizmu pozwalającego przetrwać.
Ten tekst pod tytułem „Tam i tu” ukazał się 4 lutego 2005 roku. To był mój pierwszy felieton. Ze zdziwieniem spostrzegam, że prawie w całości jest aktualny, a przecież siedem lat to dużo.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?