Tego pacjenta nie leczyć

Sąd Apelacyjny w Gdańsku nakazał funduszowi oddać Miejskiej Przychodni Specjalistycznej w Toruniu sto tysięcy złotych wraz z odsetkami.

Pieniądze wpłynęły właśnie na konto MPS.

- Cieszę się z wyroku i z pieniędzy. Przede wszystkim z tego, że sąd przyznał nam rację - podkreśla Bożena Mleczek-Dąbrowska, dyrektorka MPS. - Sądziliśmy, że już bydgoski sąd rozstrzygnie pozew na naszą korzyść. Niestety, trzeba było odwoływać się wyżej. Nasz koronny argument był taki, że urzędnik za biurkiem nie może decydować, ilu pacjentów ma przyjść do poradni. Nie można założyć, że jeśli do kardiologa zgłosi się dwa tysiące osób, to pieniądze zostaną zwrócone, a za dwa tysiące pierwszego chorego już nie.

Jak dodaje dyrektor, samodzielna publiczna placówka nie może sobie pozwolić na niepodpisanie umowyz funduszem i musi godzić się na jego warunki, chociaż nie uwzględniają one rzeczywistych potrzeb.

W pozwie sądowym MPS chodziło o zwrot pieniędzy za porady specjalistyczne udzielone w 2003 roku, za które NFZ nie zapłacił.

Przychodnia jako całość nie przekroczyła kwoty wcześniej przewidzianej umową. Zrobiła to tylko w przypadku niektórych poradni. Fundusz nie zgodził się na przesunięcia z tych poradni, gdzie puli nie wyczerpano. Nadwyżki potraktował jako tzw. świadczenia ponadlimitowe. Najpierw sprawę rozpatrywał bydgoski Sąd Okręgowy i oddalił powództwo. Sąd Apelacyjnyw Gdańsku zmienił wyrok.

- Przegraliśmy w 2005 roku dwie takie sprawy, poza MPS także z jedną z bydgoskich przychodni. Razem oddaliśmy 200 tys. zł - mówi Barbara Nawrocka, rzeczniczka kujawsko-pomorskiego oddziału NFZ. - Przeciw nam złożono dziewięć wniosków na kwotę 62 mln 621 tys. zł.

Sprawy sądowe przeciw NFZ przegrały w pierwszej instancji toruńskie szpitale. Będą się odwoływać.