Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Toruń. Śmierć na budowie Murapolu. PIP: "Będą kontrole na całym osiedlu Jar"

Małgorzata Oberlan
Małgorzata Oberlan
Do tragedii doszło na budowie bloku Murapolu przy ul. Strobanda 13, w sobotę 1 października. Jest śledztwo prokuratury i kontrole PIP u głównego wykonawcy - Partner SA - oraz dwóch podwykonawców. A kontroli na całym osiedlu JAR będzie o wiele więcej.
Do tragedii doszło na budowie bloku Murapolu przy ul. Strobanda 13, w sobotę 1 października. Jest śledztwo prokuratury i kontrole PIP u głównego wykonawcy - Partner SA - oraz dwóch podwykonawców. A kontroli na całym osiedlu JAR będzie o wiele więcej. Agnieszka Bielecka (wszystkie fot.)
1 października na budowie bloku Murapolu przy ul. Strobanda 13 w Toruniu doszło do tragedii. Z dachu do szybu windy wpadł robotnik. Nie przeżył. To już kolejny podobny dramat w Toruniu. Inspekcja pracy wszczęła kontrole. Zapowiada regularne kontrole, przez 3 lata, na całym osiedlu JAR.

Zobacz wideo: Pensja minimalna w 2023. Będzie dwukrotna podwyżka

od 16 lat

Sobota, 1 października, około godziny 8. Na plac budowy przy ul. Strobanda 13 na osiedlu Jar w Toruniu stawia się 45-letni mężczyzna. Formalnie to żaden pracownik, tylko przedsiębiorca. W praktyce - skromny człowiek, któremu zlecono prace dekarskie na dachu bloku, będący na tak zwanym samozatrudnieniu.

PIP: "Gdyby były odpowiednie barierki, człowiek nie wpadłby do szybu"

- Po zgłoszeniu nam wypadku my także, podobnie jak policja, natychmiast byliśmy na miejscu. Ustaliliśmy tyle, że mężczyzna pracował na dachu. Ktoś z nim tam był, ale miał się odwrócić; odejść. Wtedy mężczyzna wpadł do szybu windy. Jest dla nas sprawą oczywistą, że gdyby szyb był właściwie zabezpieczony, nie doszłoby do tego. Tymczasem po naszym przyjeździe na miejscu były już barierki. Zadaniem policji będzie wyjaśnienie, w jaki sposób się tam pojawiły - mówi inspektor Waldemar Adametz, wicedyrektor Okręgowego Inspektoratu Pracy w Bydgoszczy.

Polecamy

Mężczyzna zmarł w szpitalu. Śledztwo w sprawie tej tragedii wszczęła prokuratura. Pod jej nadzorem pracują policjanci. Trzeba ustalić, czy pracodawca swoimi zaniedbaniami nie naraził życia człowieka. A inspekcja pracy? Ponieważ ofiara dramatu formalnie nie była pracownikiem, ręce ma związane - ona samego wypadku nie bada. Ostro za to wzięła się za tę budowę, a planuje - za wszystkie inne na JAR-ze. Dlaczego?

- Znów mamy w Toruniu do czynienia z budową, której głównym wykonawcą jest markowa firma (tutaj: Partner SA, czyli Murapol), co jednak bezpieczeństwa absolutnie nie gwarantuje. Wszczęliśmy kontrolę BHP u głównego wykonawcy, w firmie podwykonawczej, która zmarłego zaangażowała, oraz kolejnej, która stawiała rusztowania. Jeśli chodzi o sam wypadek, to znów natrafiliśmy na "brak świadków". Ludzie niczego nie widzieli albo widzieć nie chcieli - nie kryje inspektor Adametz.

Przypomnijmy, że niedawno robotnik do szybu windy wpadł na innej budowie - osiedla "Cztery Poru Roku" przy ul. Okólnej w Toruniu. Był pijany (2,99 promila), co jednak nie tłumaczy tego, że w ogóle mógł na plac budowy wejść. Inspekcja ustaliła, że mężczyzna z Chełmży też był "pionkiem" na szarym końcu dziwnego i długiego łańcucha podwykonawców. Jemu również miano zlecić na szybko prace w budynku, który był na ukończeniu - terminy goniły.

Polecamy

Na samym osiedlu Jar natomiast różne wypadki powtarzają się od lat. Jeden z najbardziej tragicznych, do którego doszło w 2018 roku, znalazł finał przed sądem - kierownika budowy uznano za winnego braku nadzoru. Teraz Państwowa Inspekcja Pracy zapowiada, że budowy na całym Jarze włącza do specjalnego, trzyletniego programu prewencji i systematycznych kontroli. Inspekcja wie, że to nadal jeden wielki plac budowy.

- Tak, trzeba bić na alarm. Sytuacje na budowach nowych osiedli, firmowanych nazwami nawet największych i najlepszych wykonawców, nie gwarantują bezpieczeństwa pracujących tam osób. Szczególnie tych z dołu piramidy podwykonawców. Nadzór i BHP na takich budowach będziemy teraz systemowo sprawdzać. Oczywiście, docierając też z prewencją - podkreśla Waldemar Adametz.

Inna tragedia na Jarze osądzona. Wyrok dla kierownika budowy i walka rodziny ofiary o odszkodowanie

Wróćmy do wspomnianego wypadku z 2018 roku. Cała sprawa to dramat wielu osób. Dziś w bloku przy ul. Hubego na osiedlu Jar mieszkają zadowoleni lokatorzy. Niewielu wie, że wzniesienie tego budynku okupione zostało ludzką tragedią. Co się wydarzyło? Kto zawinił? Oto szczegóły.

Polecamy

Do tragedii na tej budowie doszło 16 stycznia 2018 roku, o godzinie 7.30. Tego dnia padało i prace na dachu nie były możliwe. Pan Adam, dekarz, dostał więc polecenie zabrania z dachu sprzętu pozostawionego tam dzień wcześniej (m.in. butli gazowej) i zajęcia się pracami w łazienkach.

Nieszczęśliwy traf chciał, że balustrady chroniące klatki schodowe zostały już na tej budowie zdemontowane. Stało się to za zgodą kierownika budowy, pana S.G., po poleceniu brygadzisty. Pan Adam, idąc na dach, był bez kasku na głowie. Ciąg dalszy to już jeden wielki dramat... Jak zeznawał potem świadek, widział bezwładnie spadające ciało i usłyszał uderzenie o posadzkę.

"Schodząc po drabinie z dachu budynku do jego wnętrza przez otwór rewizyjny, stracił równowagę i spadł z wysokości ok. 3 metrów na betonową posadzkę. W wyniku upadku doznał urazów głowy" - podała w raporcie PIP. Potem ustalono, że dekarz najprawdopodobniej zasłabł i dlatego stracił równowagę.

Polecamy

Cudem można określić fakt, że pan Adam w ogóle upadek przeżył. Pogotowie zawiozło go do szpitala na Bielanach, gdzie lekarze natychmiast podjęli walkę o jego życie i zdrowie. Przeżył, ale urazy czaszki i mózgu sprawiły, że nie jest już tym samym człowiekiem. Formalnie uszczerbek na zdrowiu biegły medyk określił jako 70-procentowy. Biegli z dziedziny psychiatrii, psychologii i neurochirurgii stwierdzili natomiast, że wskutek wypadku mężczyzna doznał trwałych uszkodzeń mózgu. To dlatego pan Adam cierpiał na zaburzenia osobowości, kłopoty z mową, niedowład prawej strony ciała...

Śledztwo w sprawie tego wypadku Prokuratura Rejonowa Toruń Centrum Zachód zakończyła aktem oskarżenia dla kierownika budowy. Pan S.G. przed sądem odpowiadał za narażenie pracownika na ryzyko utraty życia i zdrowia. Dlaczego?

Werdykt śledczych

Śledczy uznali, że ponosi on odpowiedzialność za demontaż wspomnianych balustrad ochronnych. Gdyby były, do takiego upadku by nie doszło. To kierownik budowy też odpowiada za dopuszczenie do pracy robotnika bez kasku na głowie.

Polecamy

W śledztwie i procesie sądowym ważne były też ustalenia PIP. "Inspektor pracy ustalił, że przyczyną zdarzenia z 16 stycznia 2018 r. był upadek z wysokości spowodowany chwilową utratą przytomności lub świadomości związanej z wysiłkiem fizycznym, natomiast przyczyną pośrednią - brak pełnych barier ochronnych na klatce schodowej nr 5. Inspektor stwierdził brak odpowiedniego nadzoru i koordynacji nad wykonywanymi pracami ze strony kierownika budowy" - odnotowano w sądowych aktach.

Sąd Rejonowy w Toruniu w grudniu 2018 roku uznał winę kierownika budowy, ale postępowanie wobec niego umorzył na trzy lata tytułem próby. Nakazał mu też zapłacić poszkodowanemu dekarzowi 35 000 złotych tytułem częściowego zadośćuczynienia. To sprawy jednak nie zakończyło...

Dramatu ciąg dalszy. ZUS: "Sam sobie winny, bo nie miał kasku"

Co działo się dalej? Rodzina pana Adama była przekonana, że należy mu się jednorazowe odszkodowanie powypadkowe. Srodze się jednak w swych nadziejach zawiodła. Oddział Zakładu Ubezpieczeń Społecznych w Toruniu wypłaty odmówił. Dlaczego? Miał dwa argumenty. Pierwszy: ponieważ zdarzenie wywołała tzw. przyczyna wewnętrzna (omdlenie), a nie zewnętrzna, nie ma tutaj mowy o żadnym wypadku przy pracy. Drugi: pan Adam sam sobie jest winny, bo nie miał kasku na głowie.

Polecamy

Wobec takiego stanowiska ZUS-u sprawa trafiła do sądu. W 2020 roku miała swój finał, po drobiazgowym jej badaniu przez sędziego Andrzeja Kurzycha z IV Wydziału Pracy i Ubezpieczeń Społecznych Sądu Rejonowego. Sąd oddalił argumenty ZUS-u i przyznał robotnikowi dokładnie 59 780 złotych jednorazowego odszkodowania powypadkowego. Uznał, że był to wypadek przy pracy, a brak kasku był tylko jednym z wielu elementów, który przyczynił się do jego tragicznego finału.

Wyrok w tej sprawie został opublikowany wraz z uzasadnieniem w sądowym Portalu Orzeczeń 23 września 2020 roku i oznaczony jako nieprawomocny. Opisywaliśmy go wówczas na łamach "Nowości" - imię poszkodowanego zmieniając.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska