MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Tragiczny 13 posterunek

Jarosław Reszka
Jeszcze się Boże Narodzenie nie zaczęło, a ja już czuję przesyt popkulturowymi śpiewogrami o magii, cieple, radości i pojednaniu, które wyciekają z radia i telewizora.

<!** Image 1 align=left alt="Image 13289" >Jeszcze się Boże Narodzenie nie zaczęło, a ja już czuję przesyt popkulturowymi śpiewogrami o magii, cieple, radości i pojednaniu, które wyciekają z radia i telewizora. Dlatego chciałem znaleźć w wypożyczalniach filmów coś, co można by Państwu polecić na świąteczny wieczór - coś pogodnego, spokojnego, ale niekoniecznie przesłodzonego. Choćby i z nutką prowokacji, jak grudniowy przebój sprzed roku - „Zły Mikołaj”. Na próżno. Hollywood (czy może polscy dystrybutorzy) w tym roku przespał święta. Jedyne dziełko, które opowiada o świętach (choć nie o Bożym Narodzeniu, lecz o Nowym Roku), na które natrafiłem, nosi tytuł „Assault on Precinct 13”, czyli „Atak na 13 posterunek”.

Jako że w Polsce 13 posterunek kojarzy się jednoznacznie, a w tym wypadku byłoby to skojarzenie bardzo mylące, film przechrzczono u nas na „Atak na posterunek”. Historia tam opowiedziana ma długą brodę, której koniec tkwi jeszcze w złotych latach westernu. Złoczyńcy otaczają stróżów prawa eskortujących przestępców. Aby przeżyć, trzeba uwolnić i uzbroić aresztantów. Tylko czy taka pomoc nie zakończy się strzałem w plecy? Wątek ten wykorzystywano także później. Francuski reżyser „Ataku na posterunek” sięgnął właściwie po gotowca - wykorzystał scenariusz, na podstawie którego w 1976 r. John Carpenter nakręcił swój film życia - tak przynajmniej twierdzą niektórzy krytycy.

Jeśliby zaś „Atak na 13 posterunek” miał okazać się najlepszym dziełem w dorobku Jeana-Francoise’a Richeta, to musiałoby oznaczać jedno: gość minął się z powołaniem. No, może kapkę przesadziłem. Obraz Richeta należy do sortu takich, które najkrócej kwituje się słowami: da się obejrzeć. Ale ta formułka niesie tylko wybaczenie, nie rozgrzeszenie. Budżet, którym dysponował reżyser, nie był zapewne „budżetem przetrwania”, skoro za te pieniądze udało się zaangażować grupkę całkiem przyzwoitych aktorów: Ethana Hawke’a i Laurence’a Fishburne’a do pierwszego planu, a do tła - Johna Leguizamo, Gabriela Byrne’a i Briana Dennehy.

Cóż, pobór ten można skwitować piłkarską mądrością: same gwiazdy nie grają. A na planie „Ataku na posterunek” nikt im najwyraźniej nie dał porządnego kopa. Zamiast soczystych portretów psychologicznych dostaliśmy więc grę pozorów. Niestety, ta gra szczególnie nie wyszła kluczowej postaci dramatu - Hawke’owi w roli sierżanta Roenicka, policjanta wypalonego, o zwichniętej psychice, który musi pokierować czymś w rodzaju obrony Częstochowy, tyle że w zaśnieżonym Detroit.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska