Wszystkie smaki Torunia

Przyjechali do Torunia z różnych stron świata. Grecja, Maroko, Chiny... Wzbogacili miasto, oferując mu nowe smaki. Jak postrzegają nasze polskie jedzenie?

<!** Image 2 align=none alt="Image 177489" sub="Grek Artemis Kapetani nie wyobraża sobie, aby mógł gotować bez oliwy z oliwek i świeżych ziół / Fot. Jacek Smarz">- Wszystkie wasze potrawy smakują tak samo - mówi o polskiej kuchni Artemis Kapetani, Grek, który 1 sierpnia otworzył restaurację na Rynku Staromiejskim. - Nie potraficie wyciągnąć smaku swoich potraw. Co jeszcze różni grecką kuchnię od polskiej? U nas podstawą jest oliwa z oliwek, czosnek, cebula, świeże pomidory, a przede wszystkim świeże zioła. Rozmaryn, tymianek, oregano... W kuchni stawiamy na jagnięcinę i wołowinę. No i oczywiście na owoce morza.

<!** reklama>Kapetani przez długi czas mieszkał w Londynie, gdzie przez pół roku pracował ze światowym guru kucharzy, Gordonem Ramsayem. Sam był szefem kuchni w kilkunastu restauracjach. Gotował m.in. dla brytyjskich ministrów, zespołów Oasis i Spice Girls, a nawet dla arabskiego księcia. Jakie jest jego ulubione polskie danie?

- Hmm... Zrazy. Ale bez ogórków w środku i bez boczku. Nie rozumiem, jak można łączyć boczek z wołowiną? Przecież one wzajemnie się wykluczają! Jadam też czasami bigos. Ma w środku czerwone wino, cebulkę i pomidory, które lubię - mówi właściciel toruńskiej „Artemis Taverna Grecka”. To już jego drugi lokal w Polsce. Pierwszy powstał kilka lat temu w Poznaniu. - Zasugerowałam mu wtedy, abyśmy kupili np. mrożoną marchew. Zrobił mi taki wykład na temat gotowania i żywienia, że teraz już się nie odzywam - mówi jego żona Anna.

Yassine-Outtaleb pochodzi z Maroka, a konkretnie z Casablanki. W Polsce przebywa od trzech tygodni, a więc nie miał jeszcze okazji, aby wnikliwe zapoznać się z polską kuchnią. Rozsmakował się jedynie w... kiszonych ogórkach. - Są bardzo dobre! Zacząłem je nawet dodawać do moich sałatek - mówi kucharz z restauracji „La Mancha” przy ul. Mostowej. - W Polsce używa się dużo soli. Ja potrafię wydobyć smak bez tego. Tajemnica tkwi w umiejętnym operowaniu przyprawami. Uśmiecha się, kiedy podsuwa do powąchania swoje marokańskie mieszanki. Ich zapach trudno jest przyrównać do czegokolwiek. I na tym właśnie polega egzotyka jego kuchni. W Toruniu problem miał tylko z rybami. W Maroku brał je prosto z targu. Tutaj musiał bazować na mrożonych, a więc na początku nie za bardzo wiedział, jak się za nie zabrać.

Choć Hou Binglun w Polsce mieszka już od kilkunastu lat, nie przyzwyczaił się jeszcze do polskiej kuchni. Jego zdaniem, za bardzo dominuje w niej słodki smak. Posiłki gotuje sobie sam. Czasem zdarza mu się zjeść schabowego i rosół. - Lubię gołąbki, ale nieco inaczej bym je przyrządził - mówi szef kuchni chińskiej „Chang Lin” przy Szosie Lubickiej. - Dodałbym do nich trochę sosu curry i przypraw, aby stały się bardziej pikantne. Do tego olej sezamowy i sos sojowy. Wtedy byłoby idealne.

Chiny i Polska to dwa różne kulinarne światy. Polacy stawiają na mięso, Chińczycy preferują warzywa. Nie wspominając już o użyciu zupełnie innych przypraw. Co dla chińskiego mistrza kuchni było największym zaskoczeniem? - Polskie ciasta. U nas piecze się je tylko w wyjątkowych sytuacjach. I są słone, a nie słodkie - tłumaczy Hou Binglun. Warto wspomnieć, że specyfika chińskich ciast nie polega jedynie na braku cukru. Dla Europejczyka możne być sporą niespodzianką, gdy np. natrafi w ich środku na... gotowane jajka.