Za bankowe oszustwa, polegające głównie na posługiwaniu się fałszywymi zaświadczeniami o pobieraniu emerytury, odpowiadać będzie przed sądem trzyosobowa szajka, w której każdy miał ustalone zadania.
<!** Image 3 align=none alt="Image 194559" sub="Gdyby nie czujność pracownika toruńskiego banku, szajce udałoby się wyłudzić kolejną pożyczkę [Fot.: Jacek Smarz]">Oskarżeni o wyłudzenia wpadli w lutym tego roku, kiedy w siedzibie jednego z toruńskich banków pojawił się Waldemar B. Miał przy sobie zaświadczenie o tym, że pobiera emeryturę. I na jego podstawie chciał wziąć 29 tysięcy złotych kredytu. To się nie udało, ponieważ pracownik banku zorientował się, że ktoś chce go oszukać. Sprawą zajęła się policja i Waldemar B. został zatrzymany.
Jak wynika z aktu oskarżenia, Waldemar B. był jednym z tak zwanych słupów, angażowanych przez szajkę do wyłudzania pieniędzy i towarów.<!** reklama>
Szukano ich w miejscach, gdzie można spotkać ludzi nadużywających alkoholu. Jednego z nich spotkano w pobliżu Caritasu, innego na rynku w Grudziądzu. Wszystkich na razie nie udało się jeszcze zatrzymać.
- Za współpracę płacono im nikłą część wyłudzonej kwoty - mówi Artur Krause, rzecznik prasowy toruńskiej Prokuratury Okręgowej.
Worek z pieczątkami
Szajka zajmowała się nie tylko oszustwami kredytowymi, ale również kupowaniem towarów na raty i wyłudzeniami usług telefonicznych. Działała nie tylko w Toruniu, ale również w Grudziądzu i Kwidzynie. Właśnie w Grudziądzu udało im się wyłudzić w jednym z banków prawie 30 tysięcy złotych pożyczki. Posłużył im do tego ten sam schemat. Podstawiony przez grupę mężczyzna miał przy sobie fałszywe zaświadczenie o pobieraniu emerytury i dzięki niemu transakcja została sfinalizowana. Fałszywe kwitki emerytalne posłużyły także szajce do wyłudzenia z markowego sklepu w Kwidzynie sprzętu elektronicznego na raty i od różnych operatorów sieci komórkowej telefonów wraz z abonamentami.
Podczas śledztwa ustalono, że w tej trzyosobowej grupie każdy miał ustalone zadania. To działająca w niej kobieta zajmowała się fałszowaniem dokumentów i ona wybierała osoby - tak zwane słupy, które potem brały pożyczki lub uczestniczyły w innych wyłudzeniach. Znaleziono u niej zeskanowane wzory dokumentów, a także pieczątki kilku instytucji.
Oskarżeni się przyznali
Jak twierdziła podczas swoich zeznań, z ich wykonaniem nie było problemu. W zakładzie zajmującym się takimi usługami nikt o nic jej nie pytał, tylko przyjął zlecenie i je zrealizował.
W szajce było również dwóch mężczyzn. Jeden z nich zajmował się podwożeniem słupów do banku i zabieraniem ich stamtąd. Kolejny pilnował, żeby wykonywali to, co im kazano. Żeby np. przypadkiem sami nie wzięli gotówki. Dlatego zawsze był z nimi w banku i wpadł razem z Waldemarem B. w czasie nieudanego wyłudzenia kredytu w Toruniu.
Oskarżeni podczas śledztwa przyznali się do stawianych im zarzutów i złożyli wyjaśnienia zgodne z ustalonym stanem faktycznym.
- Złożyli oni również wnioski o dobrowolne poddanie się karze, które zostały uwzględnione przez prokuraturę. Musi je jeszcze zaakceptować sąd - dodaje prokurator Artur Krause.
Warto wiedzieć
Dług oddawany w ratach
Toruńska prokuratura postawiła oskarżonym zarzuty z artykułu 286 Kodeksu karnego. Grozi im za to kara do ośmiu lat pozbawienia wolności.
Jeżeli członkowie szajki zostaną skazani, będą musieli w ratach oddać oszukanym wyłudzone od nich pieniądze.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
