Proces 53-letniej Krystyny J. toczył się w bydgoskim sądzie prawie dwa lata, a w rolę oskarżycieli posiłkowych wcieliły się jej ofiary. Część z nich wpadła w ręce oszustki, gdy ta pracowała w dużej firmie ubezpieczeniowej jako doradca finansowy.
- Znałem tę kobietę cztery lata i do głowy mi nie przyszło, że może mnie oszukać - mówi Wojciech P., muzyk, który w parabanku Krystyny J. stracił 170 tys. zł. - To były moje wszystkie oszczędności z grania na statkach - mówi z goryczą. Kara dla oszustki: dwa lata więzienia w zawieszeniu na cztery lata nie daje mu poczucia sprawiedliwości.
Wyrok z przeszłości
- Na jednej z ostatnich rozpraw sąd ujawnił, że ta kobieta miała już wyrok za podobne przestępstwo i też w zawiasach, więc nie rozumiem, dlaczego nie wymierzono jej tym razem kary bezwzględnego więzienia - mówi muzyk i zapowiada złożenie apelacji od wyroku.
Jest wzburzony, bo zanim sprawa trafiła do sądu, składał zawiadomienie o podejrzeniu przestępstwa wyłudzenia.
- Prokuratura nie dopatrzyła się w czynach pani J. przestępstwa, umorzyła postępowanie i dopiero po skardze do prokuratora generalnego akt oskarżenia trafił do sądu - wspomina pan Wojciech.
W 2008 roku, gdy kryzys pozbawił go jednej piątej zainwestowanych aktywów, doradczyni ubezpieczalni, w której muzyk miał polisy, namówiła go na ich likwidację.
- Poniosłem wtedy kolejną stratę, bo polisy były długoterminowe - wspomina.
Dlaczego kolejny raz zaufał pani J.?
- Zaproponowała, że pomoże mi odrobić straty, bo jej prywatna firma zainwestuje moje oszczędności z 20-procentowym zyskiem i już nie będę się martwił o spokojną starość - tłumaczy Wojciech P.
Kusiła zyskiem
Po dwóch latach, gdy zażądał wypłaty, Krystyna J. namówiła go do przedłużenia umowy o kolejny rok, kusząc 30-proc. zyskiem.
- Była tak sugestywna, że uległem pokusie, a gdy i ta umowa wygasła, pani J. zaczęła mnie unikać - wspomina.
„Pieniądze zainwestowałam u Marka Z.” - napisała mu w SMS-ie. Zdjęcie Krystyny J., stojącej u boku Marka Z., byłego doradcy premiera Marcinkiewicza i znanego z telewizyjnych wystąpień analityka finansowego, służyło oszustce za przynętę. Ustawiła je na biurku, tak by go klient nie przeoczył .
- Mówiła, że wspólnie z Z. inwestują nasze pieniądze w różne spółki i fundusze - wspominają ofiary pani J.
- Miałam w domu napad i wszystko mi zginęło - tak pani J. tłumaczy brak jakichkolwiek dowodów na współpracę z Markiem Z. Sąd z góry zakwalifikował ten wątek jako konfabulacje oskarżonej i nie wezwał znanego analityka na świadka.
W latach 2010-2012 oszustka wyłudziła też po kilkadziesiąt tysięcy złotych od Doroty G., Krzysztofa K. i Ireny W.
- Uważaliśmy, że skoro doradza klientom dużej ubezpieczalni, to jest osobą godną zaufania i potrafi właściwie zainwestować nasze oszczędności - tłumaczyli w sądzie.
W 2013 r. Wojciech P. wystąpił przeciw Krystynie J. z roszczeniem cywilnym i sąd nakazał pozwanej, by zwróciła pozwanemu 170 509 zł.
Pieniądze na operację
- Dochodzą do tego odsetki, więc J. powinna mi zwrócić 250 000 złotych - wylicza oszukany muzyk. Czeka go ciężka operacja, potrzebuje pieniędzy, ale od skazanej raczej ich nie odzyska.
W wydanym wyroku sąd zobowiązał Krystynę J. do zapłacenia ponad 20 000 zł na rzecz Krzysztofa K. tytułem naprawienia wyrządzonej szkody.
- Mojej straty sąd karny w wyroku nie ujął, bo mam nakaz zapłaty wydany przez sąd cywilny, którym pani J. się nie przejmuje - mówi Wojciech P. Chce zaskarżyć nieprawomocny wyrok i ma nadzieję, że to samo uczyni prokurator.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?