Zielona alternatywa

<!** Image 1 align=left alt="Image 12909" >Patrole Żandarmerii Wojskowej zaczęły wspierać policję. Mogą teraz nie tylko legitymować cywila, ale także zatrzymać go, zakuć w kajdanki i odstawić do komisariatu. Żandarmów zobaczyć będziemy mogli nie tylko na ulicach, ale i w sklepach. Wielu bliźnich, zestresowanych wszechobecnym chuligaństwem i złodziejstwem, ta wiadomość z pewnością ucieszy. Mnie też ucieszyła, ale jakby nie do końca. Dlaczego? Cóż, policja to jednak policja. Kandydaci do tej służby przechodzą przez gęste sito, potem przez półroczne szkolenie i wreszcie tak naprawdę poznają robotę, ucząc się od starszych kolegów w komisariatach. Mam przy tym nadzieję, że to, co pokazują seriale typu „Pitbull”, tyle ma wspólnegoz policyjnym chlebem powszednim, co „13 posterunek”. Policja ma więc czas, byosobowość żółtodzioba w miarę dokładnie prześwietlić i nauczyć go odpowiednich zachowań. Do żandarmów, zwłaszcza w służbie czynnej, takiego zaufania nie mam. Pewnie większość z nich to chłopcy jak złoto, ale w kamasze trafiają różni ludzie, co czasem tylko wychodzi na jaw, gdy rozleje się kolejna afera z żołnierską „falą”. Jak zachowają się żandarmi, kiedy przyjdzie im zapolować w markecie na złodzieja albo zażegnać uliczną awanturę, trudno przewidzieć. Czy każdy potrafi utrzymać nerwy na wodzy, czy żadnemu poczucie władzy nie uderzy do głowy? Zastanawiam się też, jakie to nadzwyczajne okoliczności skłoniły premiera do wysłania wojska na pomoc policji. Zgodnie z ustawą, stać się tak może wyłącznie„w razie zagrożenia bezpieczeństwa i porządku publicznego, jeżeli siły policji są niewystarczające”. Groźnie to brzmi. Zwłaszcza w grudniu.