Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dwa burzliwe lata z T.Love

Tomasz bielicki
Rozmowa z PIOTREM WYSOCKIM, perkusistą Kobranocki i T.Love Alternative, który odebrał Platynową Płytę za album „Love, Love, Love - The Very BesT.Love”.

Rozmowa z PIOTREM WYSOCKIM, perkusistą Kobranocki i T.Love Alternative, który odebrał Platynową Płytę za album „Love, Love, Love - The Very BesT.Love”.

<!** Image 3 align=none alt="Image 190917" sub="Piotr Wysocki z Platynową Płytą, która na co dzień wisi u niego na ścianie Fot.: Jacek Smarz">

Do T.Love trafił Pan w 1987 roku. Jak do tego doszło? <!** reklama>

Skomplikowana historia. W tym samym czasie dostałem bowiem dwie niezależne od siebie propozycje, aby zagrać w T.Love. Grałem w Częstochowie z Janem Błędowskim z grupy Krzak. Tak poznałem Jacka „Konia” Śliwczyńskiego, który grał na basie w T.Love. Zaproponował mi, abym dołączył do ich zespołu. Tego samego dnia poszliśmy na częstochowski koncert Kobranocki, która była na wspólnej trasie z grupą Fotoness. Pamiętam do dziś, że Jarek Szlagowski (Lady Pank, Oddział Zamknięty - przyp red.) krzyknął do mnie z balkonu: „Piotras! A byś nie mógł za mnie nagrać koncertową płytę z T.Love, bo ja gram w tym czasie z Fotoness w Sopocie?”. Odpowiedziałem „Mógłbym, bo właśnie „Koniu” mi to zaproponował!”. I tak to się zaczęło. Dokładnie dwa miesiące później przyszedł do mnie Andrzej „Kobra” Kraiński proponując dołączenie do Kobranocki. Grałem więc w T.Love i Kobranocce równocześnie.

W T.Love spędził Pan dwa lata. Jak wspomina Pan ten okres?

Burzliwie (śmiech). W tym czasie T.Love Alternative chciało zostać mistrzem świata w imprezowaniu, a ja chciałem zostać mistrzem świata w grze na bębnach. To owocowało tym, że gdy byliśmy w restauracji, to ja siedziałem przy jednym stoliku, a oni przy drugim.

Trochę to smutne...

Wszystko można powiedzieć o tym okresie, ale nie to, że było smutno. Impreza po koncercie T. Love była zawsze. Ale oni zaczynali już imprezować zanim jeszcze wyjechali w trasę. W związku z tym bywało, że podczas koncertu dwóch lub trzech członków w ogóle nie grało. Zdarzało się też, że basista siedział na krześle, a pozostali próbowali go obudzić, krzycząc: „Ty, obudź się! Gramy, ludzie już są....!”. I tak to czasami wyglądało.

Nagrał Pan z nimi dwie pierwsze płyty - koncertowy album „Miejscowi - live” oraz „Wychowanie”...

Tak. Pierwszy z tych krążków nagraliśmy w 1987 roku, zaledwie po czterech popołudniach prób w „Rivierze Remont”. Później przyszedł czas na album studyjny.

W 1989 roku opuścił Pan jednak szeregi T.Love, a Muniek Staszczyk wyjechał pracować do Anglii, gdzie napisał słynną „Warszawę”.

W Kobranocce była wspólna impreza, ale jednocześnie powstawały nowe piosenki. Do dziś każdy zna w tym zespole swoje miejsce i wie, za co odpowiada. W T.Love dochodziło czasem do niesnasek. Muniek zmęczył się tą sytuacją. Kilka razy w historii swojego zespołu zawieszał zresztą jego działalność, aby później wskrzesić go w nowym składzie. Ostatecznie rzeczywiście wyjechał do Anglii. Ale jeszcze przed tym nagrałem „Kwiaty na żywopłocie” z Kobranocką i sam zdecydowałem się też wyjechać, ale do Niemiec.

Ostatecznie Pan jednak wrócił.

Tak. W Kobranocce chłopaki przez dłuższy czas nie znaleźli nikogo na moje miejsca. Dodatkowo pochodząca z płyty piosenka „Kocham Cię jak Irlandię” okazała się megaprzebojem. Pojawiło się więc mnóstwo propozycji koncertów. Zacząłem coraz częściej przyjeżdżać do Torunia, aż w końcu tu zostałem.

Pana 11-letni syn, Zbyszek, też złapał perkusyjnego bakcyla?

Gra czasami nie tylko na perkusji, ale również i na gitarze. Lubi też pójść ze mną do sali prób. Nie popycham go jednak w tym kierunku, ani mu nie odradzam. Może powinienem go uczyć od małego, ale czy ja wiem, czy perkusista to jest najlepszy zawód na świecie? Myślę, że nie. Ja, gdy już dorwałem się do bębnów, to dostałem amoku i mam go do dzisiaj. Bębny przysłoniły mi cały świat.

Ile godzin Pan ćwiczył?

Dziesięć, czternaście, a czasem tylko osiem dziennie. Moim ulubionym pałkerem od pierwszych sekund, gdy tylko go usłyszałem, stał się John Bonham z Led Zeppelin. Wzorowałem się na nim ze słuchu. Nie było wtedy przecież żadnych klipów, filmów... Odsłuchiwałem więc raz po raz przegraną kasetę. Szaleństwo. Kolega miał plakat Zeppelinów, na którym było widać tylko prawą rękę Bonhama. Studiowałem miesiącami, jak trzymał w niej perkusyjną pałkę.

Co Pan teraz zrobi z tą platynową platynową?

Powiesiłem ją już w pokoju na ścianie. I to tak mocno, że miałem problem, aby ją zdjąć (śmiech).

Platyna dla muzyków z Torunia

  • Piotr Wysocki otrzymał Platynową Płytę podczas koncertu z okazji 30-lecia T.Love na tegorocznym Krajowym Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu.
  • Poza nim jedynym muzykiem z Torunia, który może pochwalić się podobną nagrodą, jest Adam Nowak z grupy Raz Dwa Trzy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska