MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dwa widoki na przedwojenny Toruń

Dariusz Meller
Plac Rapackiego, przed wojną Bankowy, zupełnie inny niż dzisiaj. Widoczne tory tramwajowe wiodące na ulicę Kopernika, po prawej  gazownia
Plac Rapackiego, przed wojną Bankowy, zupełnie inny niż dzisiaj. Widoczne tory tramwajowe wiodące na ulicę Kopernika, po prawej gazownia archiwum
Już przed wojną miasto znane było z zabytków i... narzekania miejscowych na władze

[break]
Oto dwa teksty o Toruniu z przełomu 1929/1930 r. Jeden autorstwa człowieka spoza Pomorza i drugi, dzieło miejscowych.
Pierwszy pełen peanów na cześć miasta „uzasadnia” krytykę drugich (szukanie dziury w całym). Oddaje bowiem różnice pomiędzy Polską dawnego zaboru rosyjskiego a Polską zaboru pruskiego. Dla naszych to, co było wzorem dla mieszkańców z sąsiedniej dzielnicy wymagało jeszcze ulepszenia. Mimo upływu tylu lat, mimo wymieszania się polskiej ludności, Toruń pozostaje dla mnie osobiście wzorem historycznego piękna oraz tradycyjnej rzetelności, czystości i porządku.
Przejdźmy do szczegółów
Otóż pan Roman Biernacki z Warszawy w towarzystwie kolegi odbył podróż po ówczesnej Polsce, w ramach której zawitał również do Torunia i następnie podzielił się wrażeniami na łamach „Słowa Pomorskiego” z 17 VIII 1920 r. Najpierw chce - musi, jak pisze - zaznaczyć, „że wchodząc w mury Torunia wnosiliśmy z sobą zupełnie nieszczególne usposobienie wywołane nie dosyć sympatycznymi wrażeniami z Włocławka, skąd przyjeżdżaliśmy”. Mało tego, goście, wjeżdżając na Pomorze byli dodatkowo uprzedzeni, ponieważ „słyszeliśmy dużo o terytorialnej antypatii jaką żywią Pomorzanie, a zwłaszcza toruńczycy, do mieszkańców byłej „Kongresówki”. Nic więc dziwnego, że „wszystko to nie mogło nas usposobić na różowo, toteż posuwając się ulicami miasta obrzucaliśmy nieufnym spojrzeniem przechodniów, a nawet wasze cudne, wiekowe domy, jakby tam właśnie wróg się czaił”. To uprzedzenie nie wzięło się jednak znikąd, gdyż „celowo czy też bezmyślnie część prasy warszawskiej oczernia Toruń, jak zresztą i cały były zabór pruski. Biernacki prosi o wybaczenie i stwierdza, że „nienawiść ta absolutnie nie ma miejsca. Wprost przeciwnie, gdzie udaliśmy się, przyjmowano nas z prawdziwą życzliwością”. Dalej gość z Warszawy stwierdza to, co i ja mogę kilkadziesiąt lat później potwierdzić. Mianowicie: „Znam prawie wszystkie większe miasta w Polsce poza Warszawą, jak Łódź, Kraków, Wilno, Lwów i inne. Otóż wszystkie te miasta są mniej lub więcej brudne i mniej lub więcej odrapane. Natomiast w Toruniu zaobserwować mogłem idealne wprost stosunki. Nigdzie śmieci, nigdzie kurzu, nigdzie nieporządku. Wszędzie czystość, ład wzorowy i porządek”. Mimo „komuny” i wieloletniego „psucia”, Toruń pozostał taki do dziś. Konkurować z nim może - według mnie - jedynie Gdańsk, który w czasach podróży Biernackiego nie należał do Polski. Biernacki w Toruniu widzi także „ożywiony ruch rowerowy, co zresztą można zaobserwować i w Warszawie, różnica jednakże jest taka, że w Warszawie traktują rower jako rozrywkę, tu zaś jako środek wygodnej lokomocji, a więc nieodzowną potrzebę”.
Spokój na twarzy
Oczywiście, oprócz powyższych spostrzeżeń i wrażeń pozostawała „istota” Torunia, czyli „nieprzebrane źródła wzruszeń artystycznych” w postaci „cudnych i pełnych prawdziwego uroku zaułków, kościołów, bram i domów”. Pod koniec relacji następujące stwierdzenie warszawiaka: „Doprawdy żałuję mocno, że w Warszawie tak mało znają Toruń. Wtedy ugruntowałoby się przeświadczenie, że stolica nie bardzo czym ma się chełpić”. Jeśli idzie o oryginalne zabytki, to prawda nie podlegająca żadnej dyskusji. Co ciekawe, wrażenia sprzed kilkudziesięciu lat korespondują z aktualnymi badaniami wykazującymi wysokie zadowolenie z powodu zamieszkiwania w Toruniu. Wtenczas: „Wieczorem w niedzielę wychodzimy na miasto. Roje porządnie ubranych ludzi mija nas. Na niczyjej twarzy nie widać, by ją pożerały ukryte namiętności. Na niczyjej twarzy nie dostrzega się bolesnych bruzd wyrytych przez gorzkie doświadczenia życiowe. Na wszystkich natomiast maluje się spokój. Nad całym miastem panuje ta atmosfera spokoju, ciszy i słodyczy…” Zbytnio przesłodzone i emfatyczne, ale miło się czyta.
Natomiast „nasi” czyli miejscowi, rok później w artykule pt. „Plamy na słońcu toruńskim” ciągle niezadowoleni, ciągle dążący do „ideału”. A to na Czerwonej Drodze (między ul. Szopena i Mickiewicza) nieuporządkowane po sadzeniu drzewek chodniki, skwer przed Sądem Apelacyjnym zrujnowany z powodu budowy Sądu Grodzkiego. Wiadomo, winna - jak zawsze - „władza”, jako że „Można by pochwalić Magistrat za te nowe porządki, gdyby na ogół nie ograniczały się do przedmieścia Bydgoskiego. Niech ono będzie i nadal oczkiem w głowie naszych ojców miasta, byleby więcej pamiętano o innych dzielnicach.
Nasi widzą inaczej
Zwłaszcza, gdy chodzi o takie ulice i place, które każdemu przyjezdnemu rzucają się w oczy i od razu usposabiają dobrze lub źle dla odwiedzanego miasta”. Przykładem otoczenie dworca miejskiego przy ul. 18 Stycznia; ogrodzenie dość porządne, ale trawniki zaniedbane i zdziczałe. A to w końcu plac „reprezentacyjny”, gdzie przyjmuje się gości z zewnątrz, np. nasze wojsko 18 I 1920 czy prezydenta RP 16 II 1929 r. Dodatkowo przyległa do placu ul. Piastowska „przedstawia miejscami obraz nędzy i rozpaczy. Już czas wybrukować odcinek tej ulicy, który w dni dżdżyste lśni okazałymi kałużami, a w suche i wietrzne kurzem sypie w oczy”. Dalej wskazywano na konieczność uporządkowania miejsca, gdzie miał stanąć pomnik poległych „dzieci toruńskich” z 63 pułku piechoty.
Miejscowi krytycy kierowali się niemieckim przysłowiem, że diabeł tkwi w szczegółach - otóż, panorama Torunia zza Wisły przepiękna, ale jak się podejdzie bliżej… W murach potężne szczerby, szczególnie widoczne przy bramie Żeglarskiej i przy skarpach. „Czego Szwed nie zburzył, co nawet Prusak uszanował, to niszczy nasze niedbalstwo i dziwny brak poczucia estetyki”. A jak można dbać o zabytki ? Wcale nie trzeba jechać do Norymbergi, wystarczy udać się do Chełmna lub Chojnic. W Toruniu zaś „przewodnicy oprowadzający po mieście wycieczki krajoznawcze są w nie lada kłopocie, gdy przyjdzie pokazać mury.
Nie wypada „psioczyć” na władze, które tak zaniedbują cenne pamiątki wieków minionych, więc zwala się winę na ostrą zimę, która tak pokruszyła mury, lub szuka się naprędce innej wymówki…” Postulowano również usunięcie znad Wisły gazowni, „która szpeci tę dzielnicę od tylu lat”, a także usunięcie sprzed murów „szpetnych szop krytych tekturą smołową, które zasłaniają widok na mury”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska