MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dziesięciu biegaczy, historyczna trasa i odnaleziony puchar. Takie były początki toruńskiego maratonu

Daniel Ludwiński
Daniel Ludwiński
Tak wygląda puchar za wygraną w toruńskim maratonie z 1924 roku
Tak wygląda puchar za wygraną w toruńskim maratonie z 1924 roku Grzegorz Olkowski
Huczne i ciekawe były obchody 100-lecia maratonu w Polsce - w Toruniu i biegano, i debatowano. Cała ta długodystansowa przygoda zaczęła się 15 czerwca 1924 roku i... szybko o niej zapomniano, tak jak zapomniano o pucharze wręczonym zwycięzcy. Puchar się jednak odnalazł, odżyła również biegowa tradycja. Zacznijmy jednak od początku...

O toruńskim maratonie najwięcej powiedzieć może Ryszard Kowalski, prezes tutejszego TKKF-u. Pan Ryszard jako twórca reaktywowanej imprezy sypie jak z rękawa rozmaitymi historiami i anegdotami, pamięta o rozmaitych przygodach z maratońskiej trasy, zna też jak nikt inny realia organizacji takich zawodów. Któż inny mógłby więc z równym zapałem pielęgnować pamięć także o maratonie sprzed 100 lat, tym bardziej, że zarówno pierwszy start z 1924 roku, jak i te reaktywowane 60 lat później, odbyły się praktycznie na tej samej trasie, w dodatku zupełnie przypadkowo i bez wiedzy o tym, jak to było kiedyś?

Toruń. Na 100-lecie pierwszego maratonu pobiegli w sztafecie...

"Express Pomorski" ochoczo pisał w 1924 roku o planowanym biegu na dystansie 37,5 km z Płutowa do Torunia. Według prasowych zapowiedzi miało wystartować 12-13 zawodników, ostatecznie liczba ta zmniejszyła się do okrągłej dziesiątki.

- Grono działaczy Sokoła wiedziało, że na igrzyskach odbywa się maraton, ale tam startują olimpijczycy. Słyszeli również, że nikt nie organizuje maratonu otwartego dla każdego. Postanowili więc, że spróbują zrobić maraton właśnie nie dla tych, których dzisiaj byśmy nazwali profesjonalistami, a dla wszystkich wysportowanych osób. Zaproszenie do udziału było skierowane szczególnie do żołnierzy, bo to oni się tą sprawnością wyróżniali najbardziej. Na miesiąc przed zawodami było już głośno, że będzie bieg na 37,5 km. Organizatorzy uważali, że prawdziwy maraton to taka trasa, jaka wiodła z Maratonu do Aten, a tam było właśnie 37 km. 15 czerwca o godzinie 9:30 biegacze wyruszyli z Płutowa do Torunia. Na całej trasie został rozwinięty kabel telefoniczny, żeby na metę pod pomnikiem Kopernika w Toruniu mogła być przekazywana informacja, gdzie są biegacze. Niestety, okazało się, że w okolicy Unisławia ktoś ten kabel przeciął i wiadomości więcej już nie było - przekazuje historyczne fakty Ryszard Kowalski.

Dokładnie po 2 godzinach 45 minutach i 20 sekundach na mecie jako pierwszy zameldował się Edward Kwitowski z 4. Pułku Artylerii Przeciwlotniczej z Inowrocławia. Drugi był kapral Józef Bill, który potrzebował na to 2 godzin 48 minut i 50 sekund, a trzeci Stefan Szatkowski z Sokoła Podgórz z wynikiem 2 godziny 49 minut i 20 sekund. Metę osiągnęło ośmiu z dziesięciu zawodników - dwóch pozostałych zeszło z trasy.

- Mój tata Bronisław, rocznik 1900, mieszkał na Szosie Chełmińskiej na trasie maratonu. Z relacji mojej mamy wiem, że widział ten maraton i towarzyszył biegaczom na rowerze, bo jego ojciec, a mój dziadek, prowadził właśnie warsztat rowerowy. Powtarzam więc, że tata przekazał mi w jakiś sposób w genach, że ten bieg odbywał się właśnie tam, gdzie był nasz dom rodzinny - mówi Ryszard Kowalski.

Na 750-lecie dwóch miast

Blisko 60 lat po historycznym pierwszym maratonie, który w swojej epoce nie doczekał się niestety kontynuacji, przyszła pora na maraton w nowym wydaniu. W 1983 roku Toruń i Chełmno świętowały 750-lecie. - Byłem prezesem TKKF w Toruniu i zostałem zawołany przez towarzysza sekretarza, który powiedział, że warto byłoby zorganizować coś, co połączyłoby oba miasta. Powiedziałem, że może warto zrobić maraton, bo przecież odległość między miastami jest mniej więcej taka, jak długość maratońskiej trasy. Po dwóch dniach przeczytałem w gazecie, że "komitet miejski PZPR w Toruniu zaproponował TKKF zorganizowanie maratonu Toruń-Chełmno". Takie to były czasy - wspomina Ryszard Kowalski.

Pierwszy maraton nowej epoki przyniósł start 157 zawodników. Zwyciężył Ryszard Dryps, górnik z Czeladzi. Nagrody w maratonie były rzeczowe - zwycięzca otrzymał moherowy koc i nie krył dużego zadowolenia z takiego upominku.

Ale oto w kolejnych latach pojawiły się sensacyjne wieści, do odkrycia których przyczyniły się także "Nowości". W starych tytułach prasowych udało się odkopać informację o maratonie z 1924 roku, wówczas zupełnie zapomnianym.

- Przyszedł do mnie redaktor Mróz z "Nowości" i powiedział, że na tej samej trasie 60 lat wcześniej odbył się maraton. Pokazał mi archiwalne wycinki i okazało się, że rzeczywiście, na naszej trasie maraton już był. Zaczęliśmy więc szukać ludzi, którzy mogli ten bieg pamiętać. Mierząc trasę pytaliśmy okolicznych chłopów, czy ktoś nie pamięta czegoś sprzed wojny. Jeden ze starszych mieszkańców powiedział, że owszem, widział, że kiedyś biegła cała grupa, ale nie umiał powiedzieć, czy to byli maratończycy, czy jacyś zupełnie inni ludzie - wspomina Ryszard Kowalski.

Puchar wraca do Torunia

Odkrycie przedwojennego biegu pozwoliło przedatować historię maratonu w Toruniu. Ba, okazało się, że właśnie u nas odbył się pierwszy taki bieg w odrodzonej Polsce. To jednak wciąż nie był koniec pięknych odkryć. Minęły kolejne trzy dekady, gdy przyszła pora na odkrycie zupełnie sensacyjne i wyjątkowe.

- To chyba magia maratonu sprawiła, że dziesięć lat temu przeczytałem w "Gazecie Pomorskiej" artykuł o córce polskiego oficera zamordowanego w Katyniu. Było podane nazwisko jej taty - Edward Kwitowski. Skojarzyłem, że przecież tak samo nazywał się zwycięzca maratonu z 1924 roku. Dotarłem do dziennikarki, która rozmawiała z tą panią. Okazało się, że to faktycznie córka naszego biegacza. Pani Krystyna, wspaniała kobieta mieszkająca w Bydgoszczy, pokazała mi medale i ordery taty, w tym order Virtuti Militari, opowiedziała mi jego historię. Nieśmiało spytałem więc, czy tata dostał za wygranie maratonu puchar. Odpowiedziała, że tak, że puchar stał zawsze w domu i gdy tata był już oficerem, jego ordynans czyścił ten puchar niemal codziennie, żeby aż się lśnił. Zadałem więc kolejne pytanie - co się z tym pucharem stało? Okazało się, że puchar istnieje i jest u brata pod Katowicami. Po trzech dniach byłem już na Śląsku i od syna pana Kwitowskiego ten puchar dostałem. Na moje pytanie, jak długo mogę go trzymać, usłyszałem, że będzie lepiej, jak trafi do Torunia. I tak puchar Edwarda Kwitowskiego otrzymany za zwycięstwo w maratonie w 1924 roku wrócił do naszego miasta. Przywiozłem puchar z Katowic, pojechałem prosto pod pomnik Kopernika i postawiłem pod tym pomnikiem. W ten sposób maratońska klamra się domknęła - puchar wrócił tam, gdzie został wręczony zwycięzcy - kończy niezwykłą opowieść Ryszard Kowalski.

Dziś nikt nie polemizuje z tym, że maraton z 1924 roku był pierwszym takim biegiem w Polsce. Toruńscy działacze upewniali się co do tego w trakcie rozmów z Polskim Związkiem Lekkiej Atletyki, a także Polskim Komitetem Olimpijskim - nikt nie ma jednak danych, które mogłyby sugerować, że w Polsce ktokolwiek zorganizował maraton wcześniej. Toruń dosłownie o kilka miesięcy wyprzedził Warszawę - jeszcze w tym samym roku w okolicach stolicy odbyły się pierwsze mistrzostwa Polski w maratonie. Rok później przyszła pora na następne, tym razem w Bydgoszczy. W Toruniu po historycznym biegu zapadła natomiast cisza.

- W regulaminach i zapowiedziach było napisane wyraźnie, że maraton będzie co roku, a przestano go organizować już po pierwszym. Próbowałem szperać w różnych gazetach oraz wydawnictwach i szukać informacji o powodzie takiej decyzji. Nie znalazłem, ale wydaje mi się, że toruńskim sokolnikom powiedziano pewnie, że dla przeciętnej osoby maraton jest wykluczony i lepiej dać sobie spokój, a maratony ograniczyć do zawodników naprawdę wytrenowanych i uczestników mistrzostw Polski. Nie wiem, czy na pewno taki był powód, ale myślę, że tak właśnie mogło być. Toruńscy organizatorzy, widząc, że na pierwszy bieg zapisało się tylko 10 osób, zrezygnowali, bo uznali, że trzeba być naprawdę poważnym biegaczem, żeby w ogóle takiego startu się podjąć. Bieg w 1924 roku się jednak odbył, a dziś marzy nam się, żeby trasa z Płutowa do Torunia była stałą trasą maratońską do biegania i żeby co kilometr były słupki, które mówiłyby o tym, na którym jest się kilometrze tej historycznej trasy. Prezydent Torunia Paweł Gulewski jest przychylny tej inicjatywie, mówi, że chciałby spotkać się z okolicznymi gminami i o naszej propozycji porozmawiać. Niech to więc będzie po prostu biegowa atrakcja turystyczna - kończy Ryszard Kowalski.

A maraton toruński odbywa się do dziś. Współcześnie organizuje go Stowarzyszenie Run To Run - ostatnia edycja była jubileuszowa, czterdziesta, i rozpoczęła się uroczyście na Rynku Staromiejskim. W tym roku maratończycy zjadą się do Torunia ponownie - 41. Toruń Maraton zaplanowano na 20 października.

Na koniec przypomnijmy jeszcze nazwiska wszystkich uczestników biegu z 1924 roku, bo bez wątpienia na to zasługują. Oprócz wspomnianych najszybszych, czyli Edwarda Kwitowskiego, Józefa Billa i Stefana Szatkowskiego, byli to więc Stefan Pawłowski, Bronisław Waruszewski, Roman Knieziakowski, Józef Celmer, Edward Konieczka, Bernard Lipertowicz i Feliks Kniaźkiewicz

Więcej lokalnego świata sportu: Sport w Toruniu

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Sensacyjny ruch Łukasza Piszczka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska