Fetor przeszkadza mieszkańcom gminy

Prawdopodobnie nie dojdzie do rozbudowy wysypiska w podwłocławskim Machnaczu. Planom sprzeciwiają się władze Brześcia Kujawskiego.

Według szacunków włocławskiego PUK „Saniko”, obecne składowisko zostanie zapełnione dopiero za dwanaście lat, ale regularne podpisywanie umów z kolejnymi samorządami powoduje zwiększenie napływu odpadów.

Realizacja strategii zarządu województwa, polegającej na stworzeniu Międzygminnego Kompleksu Unieszkodliwiania Opadów w Machnaczu, doprowadziłaby do podwojenia liczby przywożonych śmieci, co oznacza również znacznie szybsze zapełnienie składowiska. Wokół składowiska włocławski samorząd posiada jeszcze pięć hektarów gruntów, które zakupiono celem przeznaczenia na kolejne kwatery. Cała inwestycja jest jednak realizowana w granicach administracyjnych miasta i gminy Brześć.

Nie było żadnych konsultacji

<!** reklama>- Nikt z Włocławka z nami tego nie konsultował - mówi Leszek Ołdyński, sekretarz miasta i gminy Brześć Kujawski. - Rozumiem mocarstwowe plany włocławskiej spółki, ale poza wpływami z tytułu podatków i opłaty marszałkowskiej nasz samorząd nie ma żadnych korzyści z faktu istnienia wysypiska ani jego rozbudowy. Przecież mamy własne składowisko, zmodernizowane dwa lata temu. Natomiast otrzymujemy skargi od mieszkańców gminy na nieprzyjemny zapach unoszący się z wysypiska. Na naszych barkach jest również ciężar utrzymania dróg, mocno eksploatowanych przez Saniko. Po rozbudowie wysypisko stykałoby się ono z granicami uzdrowiska. Żeby do tego nie dopuścić, jesteśmy gotowi poszerzyć granice uzdrowiska. Traktujemy to jednak jako ostateczność.

Zaskoczeni negatywną opinią

Urząd Marszałkowski jest zaskoczony postawą brzeskiego samorządu. - Żadne starostwo ani żadna gmina nie zaopiniowała negatywnie zaproponowanych rozwiązań dotyczących międzygminnych kompleksów gospodarki odpadami - mówi Beata Krzemińska, rzecznik UM. - Jednak w przypadku stwierdzenia uzasadnionej potrzeby, będzie rozważana możliwość wyznaczenia dodatkowych składowisk odpadów.