MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Gorące oko

Mariusz Załuski
Jest świetnie. Bo praca znakomita, miejsce do życia najlepsze z możliwych, a rodzina jak z obrazka. Jest tak świetnie, że nawet nie bardzo mamy poczucie, co możemy stracić. Ba, nawet nie chce nam się myśleć o jakiejś porażce. Po co stresować się tym, że wystarczy jedna chwila, żeby życie przekręciło nam się do góry nogami. Tylko że tego typu chwile się zdarzają.

<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/zaluski_mariusz.jpg" >Jest świetnie. Bo praca znakomita, miejsce do życia najlepsze z możliwych, a rodzina jak z obrazka. Jest tak świetnie, że nawet nie bardzo mamy poczucie, co możemy stracić. Ba, nawet nie chce nam się myśleć o jakiejś porażce. Po co stresować się tym, że wystarczy jedna chwila, żeby życie przekręciło nam się do góry nogami. Tylko że tego typu chwile się zdarzają.

Takich filmów jak „Droga do przebaczenia” nie da się oglądać chłodnym okiem. Zawsze mniej lub bardziej filtrujemy to, co widzimy na ekranie, przez własne strachy, niepokoje i kompleksy. Bo „Droga do przebaczenia” to film o stracie, bólu i poczuciu winy, które może przytrafić się każdemu przeciętniakowi, radującemu się serdecznie swoją małą stabilizacją. Tak naprawdę przecież do dylematów filmowych bohaterów, szczególnie tych co skaczą i fruwają, zwykle blisko nam nie jest. Tym razem zaś mamy film, który gra na lękach, drzemiących w każdym rodzicu. I chociaż cała opowieść - poza zakończeniem - i fabularnie, i psychologicznie jest dosyć banalna, a akcenty rozkłada się tu bez specjalnego wdzięku, to trudno nie czuć wielkich emocji. A o to w kinie chodzi.

<!** reklama>Oglądamy więc rodzinę tak fantastyczną, że mogłaby występować jako eksponat ma pogadankach o szczęśliwym życiu. Rodzice się szanują, dzieciaki są utalentowane i piękne. No i pewnego wieczoru chłopczyk ginie, potrącony przez kierowcę, który ucieka z miejsca wypadku. Kierowca zresztą to adwokat po przetrąconym dzieciństwie i niedawnym rozwodzie, który najbardziej na świecie boi się utraty kontaktu z synem. Bo to jedyna osoba, której w swoim pokręconym życiu może się uczepić.

Tyle ekspozycja, potem mamy już tylko różne etapy dramatu obu ojców. Ten pierwszy zdaje sobie sprawę, że sam musi poradzić sobie ze swoim bólem - a ma świadomość, że tak naprawdę nie poradzi sobie nigdy. Szczególnie, że zżerająca go obsesja wymierzenia zabójcy sprawiedliwości pracuje na jałowym biegu, bo na policję nie ma co liczyć. Drugi ojciec kolebie się zaś między chęcią uniknięcia kary, a dochowaniem wierności zasadom i wzięciem odpowiedzialności za siebie. Wie w każdym razie, że syna straci tak czy siak. A my, kiedy przyglądamy się tym rozterkom, mamy coraz większą jasność, że w tym ułamku sekundy na nocnej drodze w dostatniej i spokojnej Ameryce skończyło się również życie tych dwóch mężczyzn.

Zastanawiałem się, w czym jeszcze tkwi siła tej opowieści, która przecież fabularnie niczym nie zaskakuje. Na pewno sporo temu obrazowi daje aktorstwo Joaquina Phoeniksa (ostatnio piałem z jego powodu po „Królach nocy”). Phoenix prostą drogą zmierza do aktorskiej ekstraklasy. A już teraz jest w stanie uratować każdy film.

„Droga do przebaczenia”, reż. Terry George

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska