Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Każdy klucz zaczyna się od surówki

Piotr Schutta
Z kluczami jest jak z ludźmi - nie ma dwóch takich samych. Sam proces kopiowania trwa zaledwie kilka minut i zdaje się być banalnie prosty, ale wystarczy drobny błąd, a w naszych rękach może wylądować bezużyteczny kawałek metalu, który niczego nie otworzy.

Z kluczami jest jak z ludźmi - nie ma dwóch takich samych. Sam proces kopiowania trwa zaledwie kilka minut i zdaje się być banalnie prosty, ale wystarczy drobny błąd, a w naszych rękach może wylądować bezużyteczny kawałek metalu, który niczego nie otworzy.

<!** Image 2 align=right alt="Image 180379" sub="Im grubszy przekrój ostrza, tym szybciej nóż się tępi. Pewna ręka i odpowiedni szlif to tajniki skutecznego ostrzenia narzędzi. / Fot. Piotr Schutta">- Najważniejsze to rozpoznać klucz i dobrze go przetłumaczyć, czyli znaleźć właściwą surówkę. Dzisiaj są maszyny, które potrafią nazwać każdy klucz i wskazać jego wzór. My mamy to wszystko w głowie. W razie czego jest jeszcze zeszyt - mówią Elżbieta i Janusz Skupniewiczowie.

Na kartach podniszczonego brulionu zapisywane są maczkiem skomplikowane symbole i nazwy rzadkich w Polsce kluczy, a obok wzorniki, z których można je odtworzyć. Od 31 lat Janusz Skupniewicz wraz z żoną prowadzi warsztat, w którym dorabia się klucze, ostrzy nożyczki i noże (także do maszynek do mięsa, do kosiarek, do cięcia blachy, do szatkownic) oraz wykonuje całą masę rozmaitych usług ślusarskich, o jakich zwykły śmiertelnik nie ma pojęcia.

Na paru metrach kwadratowych udało się tu upchnąć kilka tysięcy przedmiotów: sześć kopiarek do kluczy różnych typów, dwie szlifierki, wiertarki, mnóstwo ręcznych narzędzi, pełno drobiazgów w pudełkach, katalogi, karteluszki, parę oświetlających to wszystko lamp i Bóg wie, co jeszcze. Honorowe miejsce zajmują oczywiście klucze, a właściwie ich wzory, zwane potocznie surówkami. Ponad tysiąc egzemplarzy wisi na ścianach. Są klucze podklamkowe do starych zamków, mają charakterystyczne oczko i jedno lub dwa pióra; są klucze meblowe i rurkowe; nowe włoskie, dalej zwykłe patentowe, potem nawiercane, obok samochodowe starego typu. Klucze z różnych stron świata - hiszpańskie, niemieckie, rosyjskie, szwedzkie i polskie.

Janusz Skupniewicz, krępy, łysiejący mężczyzna w okularach dyndających na łańcuszku, przed chwilą skończył zabawę z nawiercaną Gerdą. To klucz bez ząbków, za to z charakterystycznymi wgłębieniami, które trzeba nawiercić specjalną maszyną z frezem palcowym. Mówi się na nią „pionówka”. Podstawą jest tu pewne umocowanie klucza i precyzyjne ustawienie maszyny.

<!** reklama>Nożyczki mają ciąć

- Niektóre klucze nie chciały się trzymać i wyskakiwały. Któregoś dnia usiadłem, narysowałem szkic i dałem go znajomemu do wyfrezowania. I mam uchwyty. Mój patent - uśmiecha się mężczyzna.

Otwierają się drzwi. Staruszka w szarym płaszczu przyniosła nożyczki. Robota z pozoru prosta, dwuminutowa.

-Nożyczki mają ciąć od śrubki aż po czubki. O proszę - mówi mężczyzna i wprawnym ruchem pozbawia się włosów na przedramieniu. Tak sprawdza wszystkie nożyczki, które do niego trafiają. Fryzjerskie, krawieckie, kosmetyczne, chirurgiczne i te zwykłe, które w każdym domu tną prawie wszystko.

- Krawiec mówi: „Panie, mają ciąć czubki”. A fryzjer albo chirurg będą chcieli inaczej - dodaje Skupniewicz i pokazuje spięte gumką nożyce medyczne. Dzisiaj przyjdzie po nie pan doktor.

<!** Image 3 align=none alt="Image 180379" sub="Królestwo kluczy Elżbiety i Janusza Skupniewiczów istnieje od 31 lat. Ostatni adres warsztatu nie zmienia się od 26 lat. / Fot. Piotr Schutta">Jeśli nożyczki ulegną uszkodzeniu podczas ostrzenia, co nie jest dziwne, zwłaszcza gdy są stare i uszkodzone, wtedy wyjmuje się jeden z przedmiotów nieodebranych przez klienta i proponuje zamianę.

Szanowny kliencie

Na jednej z szafek kartka z wymownym napisem: „Szanowni klienci. Produkty nieodebrane z warsztatu powyżej 3 miesięcy od wykonania usługi zostają usunięte”.

- Tak nie do końca jest z tym usuwaniem - przyznaje pan Janusz. - Czasem, jak ktoś przyjdzie nawet po dwóch latach, to jeszcze może dostać swoją rzecz. U nas nic nie ginie. Każdy przedmiot ma doczepioną karteczkę z imieniem i nazwiskiem - mówi.

- No, chyba że ktoś umrze. Sąsiadka z przeciwka zwlekała z odbiorem sekatora. Dzisiaj używamy go na działce - dodaje Elżbieta Skupniewicz, żona pana Janusza. To ją najczęściej klient warsztatu poznaje jako pierwszą. Kobieta zastępuję męża, gdy ten biega po mieście, załatwiając różne sprawy albo przy ładnej pogodzie czeka na klientów, siedząc przy stoliku w bramie. U pani Elżbiety można złożyć zlecenie, a potem odebrać gotową rzecz.

- Z zawodu jestem spawaczem monterem konstrukcji stalowych i żelbetowych. Po całej Polsce się jeździło, po dużych budowach. Stawiałem hale fabryczne i urządzenia dla ciężkiego przemysłu. Szczecin, Jaworzno, Katowice - wylicza 57-letni Janusz Skupniewicz.

Przez lata przygody z kluczami i przedmiotami do ostrzenia pojawiały się dodatkowe pomysły, wzbogacające ofertę warsztatu, ale większość z nich nie wytrzymała próby czasu i zmian na rynku. Na początku lat 90. ubiegłego wieku zniknęła usługa, polegająca na przerabianiu zapalniczek jednorazowych na wielokrotnego użytku; jeszcze wcześniej przestało być opłacalne naprawianie syfonów do wody gazowanej.

- Wszystko umarło śmiercią naturalną tak jak komuna. Teraz szkolę się w dorabianiu kluczyków samochodowych z immobiliserem. Ciężki temat, ale wiadomo, komputerowe czasy - mówi Skupniewicz. Jeszcze kilka lat temu wykonywał usługi ślusarskie w terenie, polegające na otwieraniu drzwi do mieszkań podczas eksmisji. Szybko z tego zrezygnował. Praca nerwowa, pod presją, często przy akompaniamencie wyzwisk i złorzeczeń.

- To nie dla człowieka po zawale - dodaje. Czasem daje się jeszcze namówić na pomoc przy otwarciu drzwi, które się zatrzasnęły. Potrzebuje na to kilkanaście sekund.

- Służenie pomocą to nasza główna rola. Jeśli sami nie umiemy pomóc, odsyłamy klienta do jednego z zaprzyjaźnionych warsztatów - tłumaczy pani Elżbieta.

Znowu pukanie do drzwi. Postawny mężczyzna w średnim wieku chce dorobić klucz patentowy. Przyjechał z Anglii na tydzień urlopu.

- Tam to kosztuje sześć funtów. Przechodziłem obok i sobie przypomniałem o tym kluczu - mówi klient. Po trzech minutach wychodzi uśmiechnięty z dwoma kluczami w kieszeni.

Od Anglii po Argentynę

- Dla klienta z Nowej Zelandii już dorabiałem, dla gościa z Argentyny, Niemiec, Anglii. Przychodzą do mnie Polacy mieszkający za granicą. Jeden klient zabrał mnie nawet ze sobą. Tydzień spędziłem w Guildford pod Londynem. Zaczęło się od żartu, że klucz trzeba będzie sprawdzić na miejscu, a skończyło na tym, że miałem za darmo urlop - opowiada pan Janusz.

Oprócz lekarzy, krawców, fryzjerów, czasem blacharzy i stolarzy, w warsztacie Skupniewicza zjawiają się też i księża. Jeden z nich złożył kiedyś zlecenie na skopiowanie klucza do tabernakulum, które okazało się być przerobioną angielską kasą pancerną. Zlecenie wymagało współpracy aż trzech warsztatów ślusarskich, tak było skomplikowane, ale klient odszedł zadowolony.

- To jest dla mnie najważniejsze. Klient nie ma wracać do poprawki, lecz z nowym kluczem - mówi Skupniewicz.

Ciekawostki

Tępe noże i kuchenne przesądy

Dorobić można każdy klucz, nawet popsuty. Złamanie da się zespawać, wyszczerbiony ząbek zastąpić nowym, wygię- cie - wyprostować. Podstawą sukcesu jest jednak znalezienie właściwego wzoru klucza, który chcemy skopiować. Jest to tak zwana surówka. Kupuje się ją u producenta zamków za niemałe pieniądze.

Czasem brak oryginalnej surówki trzeba zastąpić pomysłowością. Można skorzystać z innej surówki, ale trzeba wiedzieć z jakiej. W przypadku prostych kluczy meblowych, można je stworzyć od zera - wycinając nowe z blachy.

Ostrzenie narzędzi z pozoru wygląda na czynność nieskomplikowaną, ale nie wystarczy tu samo posiadanie szlifierki. Trzeba wiedzieć, jak ostrzyć. Inaczej ostrzy się nóż, inaczej nożyczki, a jeszcze inaczej noże maszynki do mięsa.

Z ostrzeniem narzędzi gospodarstwa domowego wiąże się kilka przesądów. Nieprawdą jest, że nóż kuchenny tępi się od mycia w gorącej wodzie i od krojenia ciepłego chleba. Podczas ostrzenia na szlifierce wytwarzana jest o wiele wyższa temperatura i nie szkodzi ona ostrzu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska