Kierowcy się skarżą

Wygląda na to, że istnieje konflikt między kierowcami autobusów a dyrekcją Miejskiego Zakładu Komunikacji w Toruniu.

- Dzwonię w imieniu dużej grupy pracowników - zaznacza proszący o zachowanie anonimowości kierowca autobusu w toruńskim MZK. - Nie możemy porozumieć się z naszą dyrekcją. Pani dyrektor każe nam jeść posiłki w czasie, gdy podjeżdżamy na przystanki. Ludzie wsiadają, a my jemy. Jak to wygląda? Po prostu od razu z końcowego przystanku mamy podjeżdżać na początkowy. Bez żadnej przerwy. Próbowaliśmy wyperswadować takie rozwiązanie, ale nie da się nawet dyskutować.

Jak dodaje nasz rozmówca, pracownicy są też zaniepokojeni planowanymi zmianami obliczania wysokości wynagrodzeń za nadgodziny. Ma być płacone 50, a nie jak dotychczas 100 procent.

Dyrektor toruńskiego MZK Maria Zawal jest zdziwiona pretensjami swoich podwładnych.

- Nie rozumiem, dlaczego kierowcy idą do „Nowości” a nie do swoich przełożonych - mówi Maria Zawal. - Jeśli mają wątpliwości, zawsze mogą przyjść. Nikt do mnie nie zgłosił się w tej sprawie. Wszystko odbywa się zgodnie z regulaminem. Były interwencje od pasażerów, że kierowcy na pętlach długo nie podjeżdżają na przystanki początkowe, stoją na końcowych i stąd to zarządzenie. Kierowca ma teraz obowiązek podjeżdżać od razu po pasażerów.

Jeśli chodzi o nadgodziny, to według dyrektor Zawal, na razie są to tylko propozycje.

- Jest kodeks pracy, jest związek zawodowy, można dyskutować - podkreśla dyrektor MZK.