Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Laba" na spotkaniu prezydenta Torunia z mieszkańcami Bydgoskiego Przedmieścia

Szymon Spandowski
Szymon Spandowski
Spotkanie na Bydgoskim Przedmieściu było przedostatnim podczas reaktywowanego po latach tour de Toruń prezydenta Zaleskiego i jego współpracowników. Skończyło się o godz. 22.30.
Spotkanie na Bydgoskim Przedmieściu było przedostatnim podczas reaktywowanego po latach tour de Toruń prezydenta Zaleskiego i jego współpracowników. Skończyło się o godz. 22.30. UMT / Agnieszka Bielecka
Jak się można było spodziewać, jednym z tematów poruszanych podczas spotkania prezydenta Zaleskiego i jego ludzi z mieszkańcami Bydgoskiego Przedmieścia były niedawno przez nas opisywane kontrowersje związane z klubem "Laba", który od maja do września działa w sąsiedztwie Przystani Toruń. Na sali pojawili się narzekający na nocne hałasy mieszkańcy, przyszli również właściciele klubu. W burzliwej dyskusji wzięli udział także urzędnicy.

Tak działa porodówka w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym

od 16 lat

Urząd Miasta Torunia ogłosił niedawno konsultacje społeczne na temat budowy sceny plenerowej w Czerniewicach. Dlaczego takich konsultacji nie zorganizowano na Bydgoskim Przedmieściu, zanim na nadwiślańskich błoniach pojawił się klub "Laba"? O to, podczas spotkania prezydenta Michała Zaleskiego i jego ludzi z mieszkańcami Bydgoskiego zapytał Wojciech Nowak, jeden z ponad 50 sygnatariuszy petycji, jaka została przekazana prezydentowi.

- Dlaczego Urząd Miasta Torunia wydał zgodę na prowadzenie przez klub "Laba" nocnych plenerowych imprez pomimo braku konsultacji społecznych i pomimo braku należytych ekspertyz dotyczących oddziaływania na środowisko, w tym na obszar Natura 2000, na którym się błonia znajdują? - mówił Wojciech Nowak. - Przedstawiono nam jedynie opinie dwóch instytucji związanych z Urzędem Miasta: Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji, który wydzierżawił teren klubowi i ogrodu zoologicznego.

ZOBACZ DYSKUSJĘ POD POSTEM NA FB O TORUŃSKIEJ LABIE

Czy to jest etyczne?

- MOSiR pozyskuje korzyści finansowe z tego najmu, więc to jest opinia nieetyczna - wtórowała przedmówcy Bernadetta Sałkowska. - Druga opinia, wydana przez ZOO, została praktycznie wycofana, ponieważ pani dyrektor udzieliła nam w ubiegłym roku poparcia.

Co na to urzędnicy?

Zasadnicze pytanie o konsultacje, dzięki którym wszystkie strony opisywanego przez nas problemu mogłyby uniknąć obecnych problemów, nie doczekało się odpowiedzi. Halina Pomianowska, dyrektorka Wydziału Środowiska i Ekologii UMT wyjaśniła, że ustawodawca nie przewidział zakazu działalności na terenie Natury 2000, natomiast dyrektor MOSiR-u skupił się na tym, co kierowana przez niego instytucja robi po tym, gdy mleko już się rozlało.

- Mamy zawartą umowę z "Labą" na użyczenie tego terenu. Dostaliście państwo od nas wszystkie dokumenty i zdajecie sobie sprawę, że umowa ta obejmuje również organizowanie różnego rodzaju imprez artystyczno-kulturalnych. Klub "Laba" uzyskał wszelkie niezbędne zgody do prowadzenia tego typu działalności - przekonywał Krzysztof Wasilkiewicz. - W związku z państwa uwagami i na państwa życzenie, klub zrezygnował z prowadzenia koncertów plenerowych. Co więcej, po kilku spotkaniach z państwa udziałem wypracowaliśmy, jak mi się wydaje, bardzo rozsądne rozwiązanie tego problemu. Dostaliście państwo również aneks zawierający naprawdę duże ograniczenia, które "Laba" musi spełnić, aby prowadzić dalej swoją działalność. Jednocześnie chcielibyśmy, żeby to miejsce tętniło życiem, bo po to zostało stworzone.

Jak już wcześniej wspominaliśmy, w przyszłym sezonie klub nie będzie organizował nocnych koncertów plenerowych. Po godz. 22 muzyka ma grać wyłącznie w wytłumionej sali namiotowej. Organizatorzy będą również musieli pilnować, aby w nocy natężenie dźwięku nie przekroczyło 45 decybeli. Protestujących to jednak nie przekonuje. Nie wierzą w skuteczność namiotu akustycznego.

- To nie są bzdury. Jestem pielęgniarką z 40-letnim stażem, skończyłam specjalizację medycyny pracy. Hałas niszczy zdrowie - mówiła Bożena Podwojska z Rybaków. - Mam dom wpisany do rejestru zabytków, pięknie zadbany. Latem przyjeżdża rodzina, siedzimy w ogrodzie, ale z odległości dwóch, trzech metrów nie słyszymy swoich słów. Prosimy o pomoc!

Kto jest czyją ofiarą?

Protestującym dają się również we znaki ludzie wracający z nocnych imprez. Mieszkanka Rybaków powiedziała, że za każdym razem musi dyżurować, a i tak trzy razy wandale uszkodzili jej płot.

- Nasze prawa są łamane w imię dobra partykularnego - to znów fragment przemówienia pani Bernadetty Sałkowskiej. - Firmę "Laba" Urząd Miasta przedstawia jako altruistów i filantropów, którzy wzbogacają naszą dzielnicę o jakieś wielkie korzyści. To są jednak panowie, którzy pozyskują korzyści z funkcjonowania na tym terenie.

Ze strony protestujących padł argument, aby "Labę" przenieść gdzie indziej. Nie zgodził się z tym Czesław Nosewicz z toruńskiego Automobilklubu.

- Wszystko można zrobić, tylko nie koło mojego domu - odparł. Zwrócił również uwagę na to, że konsultacje polegają na tym, że rozmawia się ze wszystkimi i zaapelował, aby wszelkie nowe koncepcje, które mają rozwiązywać poszczególne problemy, rozważać kompleksowo dla większych terenów.

Co na to wszystko prezydent?

Michał Zaleski powiedział, że "Laba" ma za sobą już trzy sezony, a uwagi dotyczące zanieczyszczenia hałasem pojawiły się dopiero w poprzednim sezonie. Przypomniał, że klub działa przez pięć miesięcy w ciągu roku. Podpisana z jego właścicielami umowa nadal obowiązuje, jednostronne jej zerwanie oznaczałoby konsekwencje finansowe. Wspomniał również o tegorocznym aneksie, w którym poza zapisami dotyczącymi ograniczenia hałasu, jest również punkt zobowiązujący właścicieli "Laby" do zorganizowania otoczenia klubu w taki sposób, aby opuszczający lokal klienci kierowali się nie na ul. Popiełuszki, ale wzdłuż Wisły.

- Jest określona deklaracja zachowania, na drugiej szali jest próba zerwania umowy przez miasto i poniesienia konsekwencji finansowych - stwierdził prezydent Zaleski. - Trzeba zobaczyć, jak będzie wyglądała ta nowa rzeczywistość.

Na sali byli również przedstawiciele klubu. Jeden z nich zabrał głos na samym końcu niezwykle długiego spotkania.

- Nie jesteśmy jakimś enigmatycznym biznesmenem. Jesteśmy trzema 30-latkami, którzy w obliczu śmierci biznesu w czasie pandemii własnymi rękoma wybudowali miejsce, do którego przychodzi znaczna część młodzieży i nie tylko młodzieży - przekonywał Adrian Kilanowski.

Co deklarują właściciele "Laby"?

Współwłaściciel klubu podziękował za pomoc miejskich urzędników, dzięki którym wtedy udało się wszystko załatwić w kilka tygodni.

- Faktycznie, w tej chwili zdecydowaliśmy się na to, aby w ramach aneksu zrezygnować z wydarzeń czwartkowych, redukujemy je tylko do piątku i soboty - deklarował przedsiębiorca. - Zrezygnowaliśmy w ogóle z wydarzeń koncertowych, które wymagają odpowiedniego nagłośnienia. Zespoły mają wymagania, to nie jest coś, co można negocjować. Zrezygnowaliśmy zatem, aby nie mieć tego jako kolejnego uciążliwego dla państwa objawu naszej działalności. Chcemy przekierować ruch, chcemy postawić namiot, ale przede wszystkim chcemy rozmawiać.

Wracając zatem do początku: Dlaczego Urząd Miasta nie zorganizował konsultacji przed podpisaniem umowy z właścicielami klubu?

Poznaj ciekawe grupy lokalne na Facebooku:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska