Lokatorzy podnoszą głowy

<!** Image 3 align=none alt="Image 204310" >

Chcą wiedzieć, jak spółdzielnie mieszkaniowe naliczają im opłaty za ciepło. I idą do sądów.
- Skoro mamy tyle bulić za ogrzewanie i ciepłą wodę, to niech spółdzielnia jasno nam wytłumaczy, skąd się biorą nasze rachunki - tak mówi coraz więcej ludzi. Natrafiają na mur.

<!** reklama>

Bernadetta Leszczyńska z Chełmna usiłowała zgłębić tajniki naliczania jej czynszu, a szczególnie rozliczania CO i podgrzania wody. To, co przedstawiała jej Spółdzielnia Mieszkaniowa w Chełmnie, było dla niej niezrozumiałe.

Lokatorka: za co płacę?

- Udałam się więc do spółdzielni z panem Maciejem Ziarką, moim prawnym pełnomocnikiem. Zna się na takich rozliczeniach, więc miałam nadzieję, że dzięki jego pomocy zrozumiem za co płacę. Niestety, pracownicy spółdzielni wyprosili pełnomocnika - relacjonuje lokatorka. - Postanowiłam się nie poddawać i pozwałam spółdzielnię do sądu.

Sprawa o naliczanie czynszu i jawność tego procesu toczy się w sądzie od 11 miesięcy. Kolejna z rozpraw odbędzie się 20 lutego. Jak podkreśla Bernadetta Leszczyńska, nie zniechęca ją zapowiedź, że „pożałuje tego, że występuje przeciwko spółdzielni”.

Prezes: to zasady księgowania

- To kolejna sprawa sądowa, którą funduje nam ta lokatorka. Ta pani kontestuje już naliczanie prawie wszystkiego. Tymczasem to, że ktoś nie rozumie zasad księgowania, naprawdę nie jest naszą winą - mówi Andrzej Łaniec, prezes SM w Chełmnie. - A to, że zasady naliczania mogą być niejasne, nie oznacza, że są niejawne.

Prezes przyznaje, że wyproszono z biura Macieja Ziarkę.

- Nie jest członkiem spółdzielni i nie wyobrażam sobie, żeby miał zaglądać do dokumentów spółdzielczych. A pełnomocnikiem naszej lokatorki, owszem, jest, ale tylko w sprawie sądowej - wykłada stanowisko prezes.

Jak lokator w tej spółdzielni może zajrzeć do dokumentów dotyczących rozliczeń jego opłat? Albo samodzielnie w wyznaczonym pokoju, albo - jeśli chce np. pokazać je jakiemuś specjaliście - dostać ich ksero.

- Ale odpłatnie. Bo gdyby tak każdy chciał za darmo, to za dużo by to wszystkich spółdzielców kosztowało - dodaje Andrzej Łaniec.

Dzięki wytoczeniu sprawy sądowej pani Bernadetta i jej pełnomocnik dostąpili jednak wglądu za darmo. Po prostu, spółdzielnia musiała dostarczyć dokumenty na wezwanie sądu, a oni zajrzeli do akt.

Zbigniew Ernest (PiS), toruński radny, zęby zjadł na spółdzielczych problemach.

- I jeśli chodzi o rozliczenia CO, to powszechne jest niezrozumienie metod stosowanych przez spółdzielnie. Te zasady są niejasne i nieczytelne. Spółdzielnie powinny zadbać o to, by metody kalkulacji były zrozumiałe dla przeciętnego człowieka - podkreśla.

Wspomina, jak jego przyjaciel, były dyrektor Elany, usiłował zgłębić tajniki rozliczeń SM „Na Skarpie”. Zrezygnował po korespondencji z SM.

- Pamiętam też, jak przed laty mieszkańcy dwóch bloków upoważnili mnie z kolegą, byśmy przejrzeli w tej spółdzielni faktury za ciepło z PEC-u ze wszystkich 12 miesięcy. Nie udostępniono nam ich, informując na piśmie, że rada nadzorcza zbadała sprawę i rozliczenia są w porządku - kontynuuje Zbigniew Ernest. - Dziś niejasności jest nadal wiele. Tyle że lokatorzy podnoszą głowy i chodzą do sądów.

Lubicz: tu pozywa spółdzielnia

Wielu lokatorów SM w Lubiczu miało wątpliwości dotyczące rozliczeń CO.

- Zawiadamialiśmy o tym nawet prokuraturę, ale kończyło się to jak dotąd fiaskiem. Choć apelacja gdańska przyznała, że w tej materii doszło do szkody. Uznała jednak, że poszkodowanymi nie jesteśmy my, lokatorzy, tylko... spółdzielcze organy - mówi Tadeusz Mazurkiewicz. - Dziś w sądzie są sprawy przeciwko lokatorom, którzy nie opłacili rachunków za CO albo samowolnie rozłożyli sobie je na raty, o nakazy zapłaty.