Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Megaherce, czyli regulowanie regulacji

Ryszard Warta
Ryszard Warta
red
Nie pamiętam już kto, być może Jacek Żakowski, powiedział kiedyś mniej więcej coś takiego, że ma kłopot z Jarosławem Kaczyńskim, bo gdy ten zaczyna mówić, całkowicie się z nim zgadza, ale gdy prezes kończy zdanie, nie zgadza się już z nim zupełnie.

Innymi słowy, najpierw jest diagnoza, zaraz potem fatalna recepta. Mam to samo, obserwując, jak PiS zabiera się za media. Pisałem już kiedyś, że zapowiedzi, choćby Krzysztofa Czabańskiego, dekomercjali-zacji mediów publicznych to pomysł, który ma ręce i nogi.

Ani mi w głowie zestawiać się z samym panem wiceministrem, ale o potrzebie generalnej przebudowy ustroju mediów publicznych pisałem w tym miejscu wiele razy. Cóż jednak z tego, jeśli mamy miłe zapowiedzi, a kończy się na chamskim przejęciu stołków i absurdalnym wmawianiu publiczności, że najlepszym sposobem na wyleczenie mediów publicznych z wirusa upolitycznienia jest ich jeszcze większe upolitycznienie.

W niedawnym wywiadzie dla wirtualnemedia.pl Anna Streżyńska, szefowa nowo powstałego ministerstwa cyfryzacji, jedna z tych osób w obecnym rządzie, których kompetencję trudno kwestionować, celnie punktowała masę błędów i zaniechań poprzednich, platformiano-peeselowskich rządów w kwestiach cyfryzacji i informatyzacji.

Mówiła też, a do tego właśnie piję, że najlepiej byłoby połączyć Krajową Radę Radiofonii i Telewizji - państwowy regulator rynku radiowo-telewizyjnego - z Urzędem Komunikacji Elektronicznej - regulatorem rynku telekomunikacyjnego. I to ma sens, bo już teraz oba rynki, radiowo-telewizyjny i telekomunikacyjny, coraz bardziej się ze sobą zlewają i ten proces, wraz z cyfryzacją mediów elektronicznych będzie się jedynie pogłębiał. Jak te światy oddzielić, jeśli już dziś dla gimnazjalisty zupełnie jest oczywiste, że filmy najlepiej oglądać na komórce?

Taka fuzja prosta, oczywiście, nie jest. Choćby, z prawnych względów, bo KRRT jest organem wpisanym do Konstytucji, opisanym w artykułach 211 - 213. Po drugie, nowy oberregulator musiałby zgrabnie łączyć kompetencje ściśle techniczne, co generalnie pozostaje dziś w gestii UKE, ale powinien też zachować kompetencje konstytucyjne: stać na straży wolności słowa, prawa do informacji i interesu publicznego w radiofonii i telewizji.

I jeszcze byłoby dobrze, gdyby był w stanie skutecznie zabiegać o zróżnicowany, także pod względem światopoglądowym, rozwój rynku mediów elektronicznych i równie skutecznie reagować na łamanie zasad. Krótko mówiąc, sensownie działać w materii bardzo trudniej, wrażliwej i takiej, w której niczego obiektywną miarką, wyskalowaną w megahercach, wyliczyć się nie da.

Ale czy to się tak da? Gdzieniegdzie się daje. W takiej na przykład Wielkiej Brytanii jakoś się udaje, brytyjski Ofcom jest urzędem regulującym całość rynków, związanych z kanałami komunikacją społecznej: radiem, telewizją, internetem, usługami telekomunikacyjnymi, nawet pocztą.

Kompetencje Ofcomu nie obejmują jedynie rynku prasy, tu pilnowaniem zasad zajmuje się Niezależna Organizacja ds. Standardów Prasowych, która czas jakiś temu zastąpiła Komisję ds Skarg Prasowych (PCC). A to akurat nam - niestety - nie grozi, bo po upadku Rady Etyki Mediów, a przede wszystkim po tak głębokim jak dziś rozdarciu środowiska dziennikarskiego, stworzenie niezależnej instytucji, samoregulacyjnej, równie wiarygodniej dla wszystkich, od lewa do prawa, jest dziś absolutnie niemożliwe.

Do tzw. ad remy wracając, pomysł Streżyńskiej, ma sens. Chyba że znów skończy się jedynie na przejęciu stołków w KRRiT.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska