MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Monsignore jak żywy

Ryszard Warta
Ryszard Warta
Należę do tych, którzy czekają na kolejne książki Pawła Huellego ze zniecierpliwienia przebierając nóżkami. I to od dawna, od lektury jego debiutanckiego „Weisera Dawidka”, czyli w moim wypadku od początku lat dziewięćdziesiątych. W pewnym momencie już przestraszyłem się, że publicystyczne pojedynki autora, łącznie z tym najgłośniejszym, zakończonym procesem, jaki pisarzowi wytoczył ks. Henryk Jankowski, sprawią, że na kolejną rzecz trzeba będzie poczekać dłużej.

<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/warta_ryszard.jpg" >Należę do tych, którzy czekają na kolejne książki Pawła Huellego ze zniecierpliwienia przebierając nóżkami. I to od dawna, od lektury jego debiutanckiego „Weisera Dawidka”, czyli w moim wypadku od początku lat dziewięćdziesiątych. W pewnym momencie już przestraszyłem się, że publicystyczne pojedynki autora, łącznie z tym najgłośniejszym, zakończonym procesem, jaki pisarzowi wytoczył ks. Henryk Jankowski, sprawią, że na kolejną rzecz trzeba będzie poczekać dłużej. Na szczęście stało się inaczej. „Ostatnia wieczerza” od pewnego czasu jest już na półkach księgarskich. Swoją drogą, ostre spięcie z prałatem odbiło wyraźne piętno na tej powieści. Ale o tem potem.

Jest w tej powieści wszystko to, co z Huellem się kojarzy. Są mniej lub bardziej zawoalowane gdańskie realia. Jest kilka planów czasowych - główny, z polskiej niedalekiej przyszłości, drugi, z końcówki lat osiemdziesiątych i trzeci, z pierwszej połowy XIX stulecia, gdy Bliski Wschód z Ziemię Świętą zwiedzał angielski grafik David Roberts, autor teki rysunków, poświęconych Jerozolimie. I jest tajemnica, która nigdy do końca nie zostanie rozwikłana.

<!** reklama right>Historia jest prosta, też zresztą oparta na autentycznym wydarzeniu. Grupa znajomych z dawnych lat, z końca PRL-u, z różnych stron zmierza na sesję fotograficzną w teatrze, gdzie mają pozować do tytułowej sceny ostatniej wieczerzy. Kilka osób, kilka losów, jakie rozwinąć się mogły jedynie w ostatnich, niesamowitych dwudziestu latach, czasie wielkiej zmiany. Jest więc lekarz, który zaszył się w prowincjonalnym ośrodku zdrowia na emigracji wewnętrznej. Jest klasyczny „wykształciuch”, który, jak wielu jego kolegów, odnalazł sposób na przerobienie swego naukowego tytułu w maszynkę do zarabiania dużych pieniędzy. Jest wreszcie człowiek zarabiający na oferowaniu zblazowanym nuworyszom ekskluzywnych wyjazdów, żeby mogli spędzić czas w oryginalny sposób. A prałat? Jest postać bardzo mało sympatycznego duchownego, producenta wina nazywanego Monsignore, w którym bez trudu odnaleźć można rysy najsławniejszego z trójmiejskich duchownych.

Huelle nie rozkręca wartkiej akcji. Osnowa fabularna powieści - choć jest tam nawet wątek sensacyjny, seria zamachów bombowych na ...sklepy monopolowe - tworzy jedynie szkielet spinający całość. Wypełnia go rodzaj dygresji, pokazujących nasz polski światek z perspektywy głównych bohaterów. I to jest najciekawsze. W końcu Huelle ma tę znakomitą łatwość malowania klimatu czasu, drobiazgiem, lakonicznym opisem, poczuciem humoru. Co się z nami przez dwie dekady stało? Każdy może sam odpowiedzieć na to pytanie. Jednak Huelle jest w tym bardzo pomocny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska