MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Palę Paryż albo cokolwiek

Jarosław Reszka
Jarosław Reszka
W środę media optymistycznie donosiły, że ostatniej nocy w Paryżu było w miarę spokojnie, bo spłonęło tylko 600 samochodów. Tymczasem pytani przez nas przybysze z eleganckich kwartałów stolicy Francji na słowo „zamieszki” wzruszali ramionami i wyjaśniali, że nikt tam zamieszek nie widział i w ogóle o tym się nie rozmawia.

<!** Image 1 align=left alt="Image 9947" >W środę media optymistycznie donosiły, że ostatniej nocy w Paryżu było w miarę spokojnie, bo spłonęło tylko 600 samochodów. Tymczasem pytani przez nas przybysze z eleganckich kwartałów stolicy Francji na słowo „zamieszki” wzruszali ramionami i wyjaśniali, że nikt tam zamieszek nie widział i w ogóle o tym się nie rozmawia. W ten klimat świetnie wpisują się „Edukatorzy” - film młodego niemieckiego reżysera, Hansa Weingartnera. Przyznaje się on, że jego obraz narodził się z frustracji: „W ostatnich dziesięciu latach życia chciałem uczestniczyć w ruchu politycznym, ale nie znalazłem ani jednego, który by naprawdę funkcjonował”. Gdzie się podziały marzenia buntowników z 1968 roku? Wtedy, kiedy płonęła Sorbona, chyba nikt w Paryżu nie przegapił studenckiej (i nie tylko) rewolty. A tamte czasy nadal żyją w kinie - wystarczy wspomnieć „Marzycieli” Bertolucciego sprzed dwóch lat.

Weingartner szuka dzisiejszych marzycieli. Młodzi buntownicy, bohaterowie „Edukatorów” - Jan i Peter - tworzą grupę uprawiającą „softterror”. Włamują się do willi bogatych Niemców, robią w niej totalny bałagan, a na ścianie przypinają kartkę z napisem w rodzaju: „Twoje bogactwo wkrótce się skończy”. Szczeniacka zabawa w rewolucję komplikuje się, gdy Jan wciąga do niej dziewczynę Petera - Jule. Kiedy Peter wyjeżdża za granicę, Jan i Jule próbują poprzez bałagan wyedukować bogatego przedsiębiorcę, za sprawą którego Jule musi spłacać ogromny dług. Podczas „terrorystycznej” akcji zostają zaskoczeni przez powracającego właściciela. Ponieważ rozpoznaje dziewczynę, muszą go uprowadzić. Pomaga im w tym wezwany na ratunek Peter, nie wiedząc, że pomiędzy Jule i Janem nieco wcześniej zaiskrzyło uczucie. Cała czwórka ląduje w samotnej chatce w górach i ma tam parę dni na egzystencjalne rozterki. Porwany przedsiębiorca okazuje się bowiem... byłym buntownikiem, właśnie z roku 1968. I poza tym raczej sympatycznym człowiekiem. Widz zaczyna obserwować rozkład rewolucyjnych ideałów. Męską przyjaźń niszczy „drobnomieszczańskie” uczucie do tej samej dziewczyny. Porywacze uświadamiają też sobie, że ich czyn nie ma nic wspólnego z ideałami, lecz jest zwykłą próbą ratowania swoich czterech liter. Weingartner nie poszedł jednak na łatwiznę i nie zakończył filmu oklepanym morałem w rodzaju tego, który pada z ust porwanego biznesmena: Kto przed trzydziestką nie jest liberałem, nie ma serca. „Kto po trzydziestce jest liberałem, nie ma rozumu”. Jakie więc jest to zakończenie?

A, tego już Państwu nie opowiem...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska