MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Podjęli wyzwanie i zainwestowali w opuszczone lokale

Artur Olewiński
Kiedy koniunktura na otwieranie interesu, zwłaszcza na starówce, jest raczej nie najlepsza, oni pokazują, że to miejsce nadal ma potencjał.

Kiedy koniunktura na otwieranie interesu, zwłaszcza na starówce, jest raczej nie najlepsza, oni pokazują, że to miejsce nadal ma potencjał.

<!** Image 3 align=none alt="Image 200415" sub="Od nich może zależeć powodzenie restauracji „Luizjana” - Agnieszka Zielińska (manager) i Michał Żulewski (kucharz). Fot. Adam Zakrzewski">

Z toruńskiej starówki znikają sklepy, punkty usługowe, księgarnie. Aby uświadomić sobie skalę problemu, wystarczy przejść się głównymi traktami starego miasta. Już tylko na ulicach Chełmińskiej i Szerokiej bez trudu naliczyć można kilkanaście opuszczonych lokali. <!** reklama>

Ta tendencja utrzymuje się od kilku lat. I kiedy wszystko wskazywało, że ziejące pustką witryny zajmować będą tylko reklamy banków, okazało się, że jeszcze nie wszystko stracone.

Najlepszym symbolem tego, że idzie nowe, jest reaktywacja „Kefirka”. Ten działający od 25 lat sklep państwa Dziurlikowskich nie bez żalu wielu torunian zamknięto kilka miesięcy temu. Jak tłumaczył właściciel, powodem były zbyt wysokie opłaty i brak udogodnień dla potencjalnych klientów.

Dziś jednak w tym miejscu i pod tą samą nazwą biznes postanowiła rozkręcić Dorota Dingerkus.

- Studiowałam w Toruniu i z tego okresu pamiętam właśnie ten sklep, który odwiedzaliśmy ze znajomymi w przerwach między zajęciami - mówi pani Dorota. - Kiedy chodziłyśmy z koleżanką po restauracjach, zauważyłyśmy, że Toruniowi przyda się alternatywa dla fast foodów, że brakuje miejsca z chrupiącym chlebem i świeżymi pastami. Wystarczyło podtrzymać tradycję - po co zmieniać coś, co jest rozpoznawalne i cenione. Właściciel starego „Kefirka” ucieszył się z pomysłu i tak miejsce dostało drugie życie.

Podstawową zasadą przy otwieraniu biznesu jest znalezienie niszy biznesowej. Doskonale wiedzieli o tym w „Luizjanie”, która do Torunia przywiozła kreolskie smaki Nowego Orleanu.

- Z pewnością jest to coś nowego - mówi Bartłomiej Wojnar, współwłaściciel restauracji „Luizjana”. - Torunianie są już pizzami, naleśnikami i pierogami przejedzeni, dlatego zdecydowaliśmy się na kuchnię kreolską. Biznes otworzyliśmy razem z kolegą, który mieszkał w Nowym Orleanie, gdzie robił doktorat. Do tego nasz wspólny przyjaciel z czasów studiów był w Nowym Orleanie szefem kuchni.

Kuchnia kreolska to w największym skrócie połączenie smaków francuskich, karaibskich, hiszpańskich, włoskich i afrykańskich. Jak zapewniają w „Luizjanie”, w tych międzynarodowych smakach polskie podniebienie odnajduje się doskonale.

Dowodem na to, że dobry pomysł obroni się sam, jest także „Central Coffee Perks”, czyli toruńska wersja kawiarni, do której zaglądali bohaterowie kultowego serialu „Przyjaciele”. Ze Strumykowej wchodzimy na teren nowojorskiej autonomii. Jest słynna pomarańczowa kanapa, w telewizji można oglądać losy tytułowej piątki, a kawy sa nazwane imionami bohaterów serialu.

- Początkowo mieliśmy obawy, ale wyszliśmy z założenia, że obronimy się pomysłem i jakością - mówi Michał Cieślak, pomysłodawca i współwłaściciel „CCP”. - Miała być dobra kawa, klienci mieli się dobrze czuć, popijając ją u nas, a potem mieli do nas wracać. I wracają!

od 7 lat
Wideo

Młodzi często pracują latem. Głównie bez umowy

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska