MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Podzielony humor

Aleksander Nalaskowski
Amerykańskie wybory i wokół nich międzynarodowe spekulacje, coraz bardziej zamglony obraz smoleńskiej tragedii i gorzka świadomość tego, że wiemy coraz mniej, beztroski jak chłopczyk z piaskownicy minister od zagranicznych spraw, czystka kadrowa w popularnym dzienniku należącym do człowieka znikąd...

<!** Image 1 align=left alt="http://www.nowosci.com.pl/img/glowki/nalaskowski_aleksander.jpg" >Amerykańskie wybory i wokół nich międzynarodowe spekulacje, coraz bardziej zamglony obraz smoleńskiej tragedii i gorzka świadomość tego, że wiemy coraz mniej, beztroski jak chłopczyk z piaskownicy minister od zagranicznych spraw, czystka kadrowa w popularnym dzienniku należącym do człowieka znikąd...

To wszystko powoduje, że w coraz mniejszym stopniu chce się włączać telewizor, czytać gazety czy internetowe portale. Zresztą rządzi tu dziwaczne prawo. Fani jednej gazety nie biorą do ręki tej „wrogiej”, fani jednej stacji TV pogardzają inną (z wzajemnością) i tak przekonani mówią do przekonanych, a faktyczna dyskusja nie istnieje.

<!** reklama>Informacja jest coraz częściej zastępowana interpretacją, której wszak zawsze towarzyszy inna intencja niż beznamiętne przedstawienie faktów. To zaś buduje toksyczny grunt dla społecznego dialogu i współpracy kogokolwiek z kimkolwiek. Zaczynamy się poruszać wyłącznie niemal w gronie wydzielonym, w rodzaju getta, w którym mówimy tym samym językiem, używamy podobnych skrótów myślowych i kodu kulturowego. Jeśli nie musimy, to nie wychodzimy poza krąg własny.

Niekiedy dopada to nas w sytuacjach zaskakujących. Wybrałem się bowiem niedawno na przedstawienie Zenona Laskowika. Dla mojego pokolenia to trochę jak koncert Czerwonych Gitar czy Skaldów. Legenda. Od zawsze byłem wielbicielem tego artysty, obdarzonego wyjątkowym vis comica. No i... Laskowika nie było. Był, oczywiście, i występ się odbył, ale był to cień tego, co pamiętałem z przeszłości. Artysta dokonywał istnych cudów, aby zadowolić wszystkich. I chyba nie zadowolił nikogo.

Otoczony gromadką aktorów (amatorów?) był tyleż żałosny, co bezradny. Kpina z posła, którego przynależności do końca nie ujawniono, nawiązania w stylu „witam w mieście ojca... polskiej astronomii”, marne i zupełnie nieśmieszne piosenki, a na koniec krótkie brawka publiczności bodaj radej, że to już koniec. Jednakże z prawdziwym zażenowaniem przyjąłem udział w przedstawieniu Jacka Fedorowicza. Po raz setny słyszałem o tym, że ma niską emeryturę i „musi” sobie dorabiać występując z Laskowikiem. Ten znakomity niegdyś kabareciarz ma dzisiaj 75 lat i jest do bólu monotematyczny.

I tutaj właśnie ostro było widać to, co się z nami stało. Podziałowi uległo nawet poczucie humoru. A próba znalezienia tego, co śmieszyć będzie wszystkich, kończy się tym, że nie rozśmiesza się nikogo. W jednym z wywiadów Laskowik, wspominając lata 70., stwierdził, że na jego przedstawieniach najgłośniej śmiali się cenzorzy i partyjni działacze, no i, oczywiście, wyczulona na każdą aluzję publika. Dzisiaj taki „uniwersalizm” jest zupełnie niemożliwy. Nawet w kabarecie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska