Pół roku po wyborach, a w Toruniu nadal widać ślady kampanii

- Na naszym osiedlu została brzydka pamiątka po wyborach, przed samym wejściem z kościoła św. Maksymiliana Kolbego stoją i straszą drewniane słupy na betonowych podstawach, na których wisiały reklamy wyborcze - mówi nasza Czytelniczka ze Skarpy. - Nie wiem, do kogo one należą, ale może „Nowościom” uda się zrobić z nimi porządek?
[break]
Poszukiwania gospodarza miejsca zaczęliśmy od Spółdzielni Mieszkaniowej „Na Skarpie”, której siedziba znajduje się po sąsiedzku.
- Sprawdziłem, to na pewno nie jest nasz teren - zapewnia jej rzecznik, Michał Jasiński.
Prowizoryczne słupy nie stoją też raczej na gruntach parafii. Są tuż za kościelnym płotem, poza tym podczas kampanii w tym miejscu wisiały podobno transparenty kandydatów lewicy. Na placu boju pozostaje więc tylko magistrat i, jak się dowiedzieliśmy, za drewniano-betonową pamiątkę odpowiada właśnie miasto. Słupy mają lada moment zniknąć.
Na Skarpie straszą tylko słupy. Nasi Czytelnicy cały czas jednak informują o tym, że w innych częściach miasta można się jeszcze natknąć na plakaty, które zgodnie z przepisami powinny zniknąć do 17 grudnia ubiegłego roku.
- Obok siedziby straży pożarnej przy ulicy Legionów cały czas leżą dwie dykty z plakatami marszałka Piotra Całbeckiego - mówi pan Marian z Osiedla Tysiąclecia.
Sprawdziliśmy, rzeczywiście tak jest. Podobizna marszałka zsunęła się ze słupa i legła na ziemi. Na pierwszy rzut oka może tego nie widać, ponieważ dykty upadły zdjęciem do dołu.
Przy ulicy Bartkiewiczówny do niedawna można było natomiast natknąć się na mocno wyblakłe i przybrudzone oblicze kandydującego z listy SLD Huberta Stysa.
Do marca zaś o poparcie w głosowaniu do sejmiku zabiegał Józef Ramlau. Jego mocno przeterminowany plakat, który wisiał na słupie oświetleniowym przy ulicy Sienkiewicza, ostatecznie jednak niedawno zniknął.
Wyborczym dinozaurom przypomnijmy raz jeszcze - wszystkie plakaty powinny zostać usunięte do 17 grudnia.