Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Powrót na granicę życia i śmierci

Grzegorz Kończewski
Grzegorz Kończewski
Zdecydowanie nie wygląda na swoje lata: bujna siwa czupryna, nieco pochylona sylwetka i bystre oczy.

<!** Image 2 align=none alt="Image 215583" sub="- Trudno wyrazić, jak bardzo się cieszę, że po tylu latach jako wolny człowiek mogę odwiedzić miejsca, w które trafiłem podczas II wojny światowej - mówi Dymitr Łomonosow, były więzień hitlerowskiego stalagu.
[Fot.:.Jacek Smarz]">

Zdecydowanie nie wygląda na swoje lata: bujna siwa czupryna, nieco pochylona sylwetka i bystre oczy.

Pewnie przekracza wielką stalową bramę firmy LACPOL (w pofortecznych zabudowaniach naprzeciwko Dworca Toruń Główny produkującej sery topione) i zatrzmuje się na dziedzińcu Fortu XVII, nazywanego również „Przyczółkiem Mostowym”. Widać, że mimo upływu prawie 70 lat świetnie orientuje się w topografii tego miejsca. Dymitr Łomonosow rozpoznaje bezbłędnie: obity żółtymi deskami dwupiętrowy budynek to dawny koszarowiec. W tym niższym, w którym dziś m.in. ma swój gabinet dyrektor Eugeniusz Czebanik, mieściła się komendantura, za dobudowaną współcześnie częścią magazynową powinny być te charakterystyczne groty o półwalcowym kształcie (dawne izby żołnierskie bloku koszar fortu), w których ustawiono zasłane słomą prycze dla jeńców.
<!** reklama>

- Strasznie tu w 1944 roku głodowaliśmy - mówi Dymitr Łomonosow. - Dziennie każdy dostawał pół litra zupy gotowanej z brukwi lub buraków pastewnych. Jeden chleb Niemcy wydzielali na 12 osób. Nie było mowy, żeby te racje zaspokoiły głód dorosłego mężczyzny. Wciąż myśleliśmy o jedzeniu. Któregoś dnia właśnie przez tę bramę wjechał traktor z dwiema przyczepami, wyładowanymi bochenkami nadpleśniałego chleba. Nim Niemcy zdążyli się zorientować, rzuciliśmy się na ładunek. Ciosy wymierzane kolbami karabinów nic nie dały. Wtedy niemieccy strażnicy zaczęli strzelać z automatów. Tłum się rozbiegł, przy przyczepach zostało jednak kilkudziesięciu zabitych i zwijających się z bólu rannych. Ja zdobyłem wtedy dwa bochenki...

Nazwiska wyryte w cegle

Droga Dymitra Łomonosowa do toruńskiego fortu była dość pokrętna. W 1941 roku, gdy Związek Radziecki zaczął wojować z Niemcami, Rosjanin miał zaledwie 17 lat. Służył jako łącznościowiec w kawalerii. Jego szlak bojowy skończył się w bitwie nad rzeką Prypeć na terenie dzisiejszej Białorusi, gdzie został ranny w nogę i trafił do niemieckiej niewoli. Przez obóz lazaret w Chełmie, Stalag IA w Olsztynku, podleczony nieco Łomonosow razem z grupą czerwonoarmistów latem 1944 roku został przewieziony do Torunia.

- W Forcie XVII był wtedy obóz przejściowy - przyznaje Marian Rochniński, toruński przewodnik i autor opracowania „Obóz jeńców wojennych w Toruniu - Stalag XXA”. - Rosjan w pierwszej kolejności sprawdzali funkcjonariusze Abwehry i SD. Następnie przeprowadzano selekcję i rejestrowano tych, którzy, tak jak Dymitr Łomonosow, mogli być wykorzystani do pracy. Dla ukrywających się wśród żołnierzy oficerów i komisarzy nie było ratunku. Niemcy ich rozstrzeliwali.

Na terenie zajmowanym przez LACPOL pozostały ślady tamtych dramatycznych zdarzeń. Dyrektor Eugeniusz Czebanik prowadzi do fortecznych zabudowań, których zewnętrzne części służyły jako podręczne magazyny. Na ich końcu znajdują się zakratowane otwory okienne piwnicznych pomieszczeń (dawny główny blok koszarowy fortu). Wystarczy odchylić stalową osłonę, by dostrzec wyryte w cegłach rosyjskie napisy: Fjodor Bortnoj 14 VIII 1944 i A.M. Ginczenko. To najprawdopodobniej podpisy oczekujących na śmierć.

Niepewny o swój los Dymitr Łomonosow też zostawił po sobie ślad na ścianie, ale w Forcie XVI (kolejowym), gdzie trafił wraz z brygadą budowlaną. W tamtym czasie - jak twierdzi Rosjanin - w tym forcie przetrzymywano jeńców brytyjskich, francuskich i kanadyjskich. Sowietów zaś zapędzono do rozbudowy ulokowanej w fosie przybudówki, w której mieścił się karcer. Anglicy obywający karę nie mogli palić. Łomonosow uległ prośbie jednego z nich i przez kratę wsunął zapalonego papierosa.

- Niestety, zobaczył to strażnik - wspomina Rosjanin. - Natychmiast rąbnął mnie w twarz, a potem trafiłem do podziemnej galerii, gdzie bez jedzenia i picia spędziłem trzy dni. Wepchnięto mnie do drewnianej klatki, która była tak zbudowana, że nie mogłem ani wstać, ani wyciągnąć się na podłodze. Było zimno wilgotno, no i pełno pcheł.

To właśnie wtedy Dymitr Łomonosow gwoździem wydrapał na ścianie wiersz Michaiła Lermontowa, zaczynający się od słów „Milcząc siedzę przy oknie ciemnicy...”. Jakaż by to była radość odnaleźć te słowa po 69 latach! Dymitr Łomonosow dokładnie pamięta to pomieszczenie, potrafi wskazać okno na planie fortu, nic więc dziwnego, że nie zrażają go chaszcze, które trzeba pokonać, by dotrzeć do celu. Niestety, na miejscu okazuje się, że szanse na odnalezienie wiersza są zerowe. Fort XVI, jeszcze w latach 50. zeszłego wieku, został wysadzony przez przedsiębiorstwo rozbiórkowe - chodziło o pozyskanie cegieł.

Sowiecka zona głoduje

- Pracowaliśmy też na toruńskim lotnisku, gdzie kopaliśmy schrony - dodaje Łomonosow. - Niemcy wozili nas tam ciężarówkami. To była jedyna okazja, by choć trochę popatrzeć na tętniący życiem Toruń - z otwartymi sklepami, jeżdżącymi tramwajami i cywilami na ulicach. Zapamiętałem tę piękną panoramę z mostu, tabliczki informujące o wylewach Wisły, pomnik Kopernika, no i ratusz, który wówczas wydawał mi się wielkim, średniowiecznym kościołem. Trudno wyrazić, jak bardzo się cieszę, że teraz mogę przespacerować się po ulicach jako wolny człowiek; wtedy cały czas żyliśmy na granicy życia i śmierci.

Jesienią 1944 roku Rosjanin został przeniesiony do nowej części obozu, dobudowanej do wielkiego międzynarodowego stalagu na Glinkach (po wojnie przez lata na terenie tym mieściły się zakłady drobiarskie). Sowiecka zona (Stalag 312) była największa. Składała się z drewnianych baraków, a od części zajmowanych przez jeńców z państw zachodnich (Stalag XXC) oddzielona była zasiekami z drutu kolczastego. Tu było jeszcze gorzej. Bardzo dokuczał chłód, rzadko rozstawione piecyki nie były w stanie ogrzać baraków. Brakowało opieki medycznej, wody, nie było szans na zachowanie higieny. Znów w oczy zajrzał głód i znów rosyjskie brygady ganiano do ciężkiej pracy. Nic dziwnego, że Rosjanie umierali masowo.

- Na dodatek widzieliśmy, jak traktowano jeńców angielskich, amerykańskich czy francuskich - dodaje Łomonosow. - Byli doskonale odżywieni, od najbliższych dostawali listy i paczki, a czas wolny wypełniali sobie grając w piłkę i rugby, organizując koncerty i czytając książki. Niekiedy rzucali nam przez płot jakieś resztki jedzenia. Walka, która natychmiast rozpoczynała się po naszej stronie, była dla nich niezłą rozrywką.

<!** Image 1 align=none alt="Image 215604" >

Skąd takie różnice w traktowaniu jeńców? Po prostu Stalin nie podpisał Konwencji genewskiej z 1929 roku, regulującej, między innymi, warunki przebywania w niewoli jeńców, stwierdzając: „My nie mamy jeńców, mamy zdrajców”. I Niemcy nie mieli więc żadnych skrupułów...

Wizyta w tym miejscu robi na Dymitrze Łomonosowie wielkie wrażenie. Ilu torunian wie, że wielki, niezabudowany dziś teren nasączony jest krwią tylu ludzi? Nie ma tu nawet tablicy upamiętniającej tę tragedię. A co pozostało po obozie? Niewiele - jeden betonowy słupek dawnego ogrodzenia.

W marszu śmierci

W styczniu 1945 roku słychać już było zbliżającą się do Torunia Armię Czerwoną. Niemcy postanowili ewakuować Stalagi XXA, XXC i 312. Rosyjscy jeńcy utworzyli kolumnę liczącą około dwóch tysięcy osób. Jeszcze nie wiedzieli, że właśnie rozpoczyna się największy koszmar.

- Marsz śmierci - wspomina Dymitr Łomonosow. - Pognali nas w stronę Bydgoszczy, a później cały czas na zachód - aż do Niemiec. Nie było żadnego jedzenia, podczas noclegów w stodołach czasem udało się znaleźć jakieś ziarna, ziemniaki albo buraki. Jednej nocy rozszarpaliśmy żywe owce... Chcieliśmy żyć. Widzieliśmy, jaki los czekał tych, którzy opadli z sił. Zostawał przy nich jeden ze strażników, później było słychać strzały i Niemiec na rowerze dołączał do kolumny.

Łomonosow mówi dziś o wielkim szczęściu. Gdy jeńcy dotarli pod Hamburg, kolumna liczyła zaledwie 200 osób.

- Ostatecznie trafiłem do obozu, znajdującego się pod opieką PCK. Wyglądałem strasznie: dosłownie szkielet człowieka, obciągnięty szarą, pomarszczoną skórą - dodaje Dymitr Łomonosow. - Ważyłem zaledwie 26 kilogramów - nogę przy stawie biodrowym można było objąć dłonią tak, jak rękę w nadgarstku. Z powodu odmrożeń straciłem cztery palce prawej stopy.

Lekarze dawali Rosjaninowi minimalne szanse na przeżycie. A jednak chęć życia zwyciężyła. W obozowym szpitalu zastał go koniec wojny.

Nie spodziewał się, że los ponownie rzuci go do Torunia. A jednak! Został skierowany na około trzy miesiące do ulokowanego w sąsiedztwie Fortu XIV obozu filtracyjnego. Tym razem zajęli się nim bracia Rosjanie, a konkretnie kontrwywiad Armii Czerwonej, którego funkcjonariusze, szukając zdrajców i kolaborantów, wnikliwie prześwitlali jeniecką przeszłość Łomonosowa.

No, kanalio, doczekałeś się!

To właśnie wtedy Rosjanin postanowił zemścić się na Polaku z Torunia, zwanym przez jeńców „Grabie”, który był obozowym policjantem w Stalagu XXA i wykazywał się wyjątkowym okrucieństwem. Jeńcy nienawidzili go, bo bił okrutnie bez powodu pałką i kastetem.

- Któregoś dnia i mnie trafił tym kastetem w szczękę. Zęby przebiły wargę i zalałem się krwią - Dymitr Łomonosow pokazuje bliznę, która przez całe życie przypomina mu o tym zdarzeniu. - Przysiągłem sobie wtedy, że się zemszczę, wtedy oczywiście nie mając pojęcia, że tak szybko wrócę do Torunia. Akurat trafiła się okazja - znalazłem pistolet i mogłem wyjść z obozu, a wiedziałem, gdzie ten policjant mieszka. Chciałem go zastrzelić. I odnalazłem go. Gdy wyszedł z domu, wyciągnąłem pistolet, mówiąc: „No, co kanalio, doczekałeś się! Od razu cię wykończyć, czy zaprowadzić na komendę?” Milczał. Kobieta, która z nim wyszła, objęła go ramieniem, małe dziecko zaczęło histerycznie krzyczeć. Nie mogłem nacisnąć na spust. Po prostu nie mogłem... Machnąłem ręką i odszedłem.

Dymitr Łomonosow jest przekonany, że znalazłby ten dom jednorodzinny niedaleko Wisły, ale tam akurat nie chce iść. Woli odwiedzić cmentarz na Glinkach, na którym spoczywa ponad 14 tysięcy rosyjskich jeńców. Nie wyobrażał sobie, że cmentarz jest tak wielki.

- Czy z okazji świąt organizowane sa tu jakieś uroczystości, pojawiają się przedstawiciele rosyjskiej ambasady albo konsulatu? - Dymitr Łomonosow zwraca się do Mariana Rochnińskiego, oprowadzającego po nekropolii.

- Nikogo takiego tu nie widziałem - odpowiada toruński przewodnik.

89-letni Rosjanin najwyraźniej nie może pogodzić z taką bezdusznością. Czyżby słowa Stalina o jeńcach, czyli zdrajcach, wciąż były aktualne?


Warto wiedzieć

Donośny głos najstarszego blogera w Rosji

Organizatorem wizyty Dymitra Łomonosowa w Toruniu był Wojciech Beszczyński, torunianin mieszkający obecnie w Gdańsku, który przetłumaczył na język polski znaczne fragmenty wydanej przez Rosjanina w ubiegłym roku książki pt. „Niewola”.

Wojciech Beszczyński pasjonuje się genealogią, wspiera też Rosjan poszukujących śladów krewnych, poległych podczas II wojny światowej na terenie Polski. Pomógł już 3400 osobom.

89-letni Dymitr Łomonosow jest doskonale znany rosyjskim internautom - został nawet uznany za najstarszego blogera w Rosji. Na swoim blogu - http://lomonosov.livejournal.com - porusza przede wszystkim kwestie dotyczące radzieckich jeńców, ostatnio zamieścił też bogato ilustrowaną relację z pobytu w Toruniu. 9 maja tego roku jego blog znalazł się wśród 10 najpopularniejszych w Rosji. Dymitr Łomonosow zapewnia, że regularnie na jego stronę zagląda ok. 2300 osób.

Na portalu YouTube https://www.youtube.com/watch?v=vFLhCg4p7cM można obejrzeć program z serii „Moja wielikaja wojna”, który w maju tego roku ukazał się w rosyjskiej telewizji na kanale Rossija K. Na przykładzie wojennych losów Dymitra Łomonosowa przedstawiono temat jeńców, który jeszcze niedawno był w Rosji bardzo niepopularny. Więźniowie stalagów nie mieli w swej ojczyźnie lekkiego życia - często nie mogli zajmować kierowniczych stanowisk, a ich dzieci m.in. niechętnie widziano na wyższych uczelniach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska