MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Proboszcz tani w utrzymaniu

Redakcja
„Radni mówili, żebym sam chodził z koszem przez kościół, to będą więcej dawać. A ja wcale nie chcę więcej. Nawet wikaremu nie kazałem zbierać kolekty. Tylko świeckim. Bo parafianie mają dawać bezinteresownie, a nie na gębę...”

„Radni mówili, żebym sam chodził z koszem przez kościół, to będą więcej dawać. A ja wcale nie chcę więcej. Nawet wikaremu nie kazałem zbierać kolekty. Tylko świeckim. Bo parafianie mają dawać bezinteresownie, a nie na gębę...”

<!** Image 2 align=none alt="Image 187165" sub="Ksiądz Kamecki za dwa lata planuje pożegnać się z probostwem, ale nie z Grucznem. Czuje się bardzo związany z tutejszymi mieszkańcami. Twierdzi, że tylko tu nie będzie samotny. Ludzi (ma pod opieką około 2300 parafian) zna bardzo dobrze, nawet młode pokolenie. - Czasem już po sposobie chodzenia rozpoznaję, że drogą idą dzieci z konkretnej rodziny. I okazuje się, że mam rację. FOT. Tymon Markowski">Ksiądz Franciszek Kamecki, proboszcz parafii pw. św. Jana Chrzciciela w Grucznie, właśnie skończył rozmowę telefoniczną. - Dzwonili z TVN - westchnął. - Co się dzieje? Nie rozumiem tego zainteresowania finansami. Od początku mojego proboszczowania, czyli od 1982 roku, składałem parafianom roczne sprawozdanie finansowe. Najpierw zamieszczałem je w „Gazecie Gruczańskiej”, później w Internecie. Gdy siostrzeniec założył nasz parafialny profil na Facebooku, zamieściłem na nim króciutką notkę o tym, ile pieniędzy zebrałem w czasie ostatniej kolędy (31640 zł, z tego kapłani otrzymali 9 tys. zł, a ministranci 3821,50 zł) i wtedy się zaczęło to szaleństwo w mediach.

Auto w oczy kole

W ślad za artykułami szły także negatywne, wręcz agresywne komentarze pod adresem kapłana. - Dostałem wtedy po nosie. „O, zobaczcie, temu to jest tak dobrze, że ma aż dwa podbródki” - naśmiewali się ze mnie internauci. Ktoś inny drwił pytając: „Ciekawe, jak z księżowskiej emerytury odłożył sobie na nowy samochód”. Sporo się tych „uprzejmości” nazbierało...

Ksiądz na bogacza nie wygląda (starszy, siwy mężczyzna, ubrany w zwykły, znoszony sweter, na nogach stare sandały). W jego domu też nie widać luksusu. Budynek (nazywany przez proboszcza schroniskiem) jest duży, może pomieścić nawet 70 osób (na każdym piętrze są toalety, prysznice), ale wewnątrz już wymaga remontu. Wybudowano go, jak zapewnia ksiądz, najtańszym kosztem, niemalże w czynie społecznym. Dawniej chętnie przyjeżdżała tu na rekolekcje młodzież i duchowni. Dziś także nie brakuje gości (na przykład artystów szukających miejsca na plener), ale jest ich znacznie mniej. Meble - raczej niemodne, część mocno już zniszczona. Jak się okazuje, to dary. - W czasach PRL przyjeżdżali tu Holendrzy i pomagali miejscowej ludności. Dali nam meble, ale nie mieli, niestety, dużych szaf. Do dziś mi ich brakuje - mówi kapłan.

To najmniejszy problem tutejszej wspólnoty. Parafialny budżet proboszcz dopina sam, z własnej pensji. Na miesięczne dochody duszpasterza składa się, m.in., emerytura (ok. 20 tysięcy rocznie). Za nią właśnie proboszcz kupił w 2011 roku samochód Renault Clio. Wóz kosztował 43 tysiące złotych. - Zbierałem na ten samochód od 2005 roku. Odłożyłem ponad 100 tys. złotych. Kupiłem auto, a resztę wydałem na zorganizowanie biwaków dla młodzieży - wyjaśnia kapłan. Dodaje, że jego majątkiem są jeszcze książki. Ma ich ponad 15 tysięcy. Książki, zgodnie z duchem bookcrossingu, zamierza „uwolnić” gdzieś w okolicy.

„Wychodzę na zero...”

Drugim źródłem dochodu księdza jest tzw. iura stolae, czyli „prawo stuły”. Chodzi o ofiary składane jako intencje mszalne, a także przy okazji ślubów, chrztów, pogrzebów. - Za intencje otrzymuję średnio 1500 zł miesięcznie, około 1000 zł mam z kolędy, za pogrzeby także 1000 zł. Są też pieniądze z ofiar, z których jednak część (zwykle 10 procent) muszę oddać do puli diecezjalnej. Po zsumowaniu otrzymuję około 4500 tys. zł miesięcznie - wylicza ks. Franciszek. - Z tym że ja wychodzę zazwyczaj na zero, ponieważ te tzw. moje pieniądze dokładam do utrzymania parafii albo organizuję wypoczynek letni i zimowy dla dzieciaków. Czasem zostaje mi w kieszeni, na prywatne potrzeby, zaledwie sto złotych. Nie martwię się jednak, bo jestem tani w utrzymaniu. Nie mam ani żony, ani dzieci, a rodzina przecież najwięcej kosztuje.

<!** reklama>W 2010 roku przychody parafii w Grucznie wynosiły 196317 tys. zł. Ludzie podarowali 153317 tys. zł, 28 tys. pochodziło od proboszcza (emerytura plus pieniądze za przeprowadzone wykłady i inne gratyfikacje). Z tytułu dzierżawy (parafia 10 lat temu odzyskała 90 hektarów ziemi) wpłynęło do kasy kościelnej 6 tys. złotych. Cmentarz przyniósł dochód w wysokości 4 tys. złotych, a ofiary z tytułu „iura stolae" - 5 tys. złotych. Wydano zaś w parafii pw. św. Jana Chrzciciela 199325 tys. zł. Działalność codzienna wspólnoty pochłonęła 153725 tys. zł. Na remonty przeznaczono 6 tys. złotych, na cele charytatywne 20250 tys. złotych, na kurię diecezjalną (jest to obowiązkowa opłata liczona od każdego zameldowanego na danym terenie mieszkańca, bez względu na to, czy uczestniczy on w życiu parafii, czy nie) i Katolicki Uniwersytet Lubelski - 13550 tys. zł, na Wyższe Seminarium Duchowne - 5800 zł, na bieżące wydatki - 2 tys. zł. Parafia była więc w 2010 roku na minusie. Zabrakło tym razem 2054 tys. zł.

Ks. Kamecki zatrudnia na etacie panią Małgorzatę, która gotuje i zajmuje się zaopatrzeniem i wyżywieniem uczestników biwaków (także zamiejscowych). Jest też organista, który gra na wszystkich mszach. Pracuje na umowę o dzieło i zarabia 800 zł. Jest to jego dodatkowa praca. Z wykształcenia jest nauczycielem.

Dla młodzieży

Ksiądz proboszcz każdą chwilę poświęca młodzieży. Do 2000 r. zorganizował około 40 obozów w namiotach (ma uprawnienia kierownika kolonii). Później te wyjazdy ograniczył, bo dokuczało mu chore kolano. Dziś, już po operacji i z metalowymi płytkami w nodze, chodzi znacznie lepiej. W tegoroczne ferie zimowe zaprosił młodzież gimnazjalną na dwa 4-dniowe turnusy biwakowe. Goście nocowali na plebanii, oczywiście po wcześniejszym zaakceptowaniu regulaminu, który zabrania: picia alkoholu, palenia tytoniu, ćpania, uprawiania seksu. - Zapłaciłem za ich pobyt 6 tys. zł. Za biwak w Żarnowcu w ubiegłym roku (4 dni) wyłożyłem zaś 8 tys. zł. Coraz trudniej organizować zamiejscowe wypady. Paliwo drożeje, bilety wstępu też, np. rejs po Wełtawie kosztował aż 20 zł od osoby. Rejs po jeziorze w Żarnowcu - 10 zł od osoby. Grupy są liczne. O sponsorów coraz trudniej. Jesteśmy zdani na siebie i na parafian. Nie podoba mi się jedna zasada panująca w szkole, że na wycieczkę jedzie ten, kto zapłacił. Katolicyzm jest dla wszystkich. Nie chcę więc robić wśród dzieci selekcji. Każdy, kto chce, może jechać, a ci, którzy szykują się do bierzmowania, obowiązkowo - uśmiecha się ks. Franciszek.

Proboszcz bez tacy

Troską proboszcza jest też kościół. Założono w nim za pieniądze parafian częściowe ogrzewanie podłogowe (ciepło kosztuje nawet do 60 tys. zł rocznie!), odnowiono figury, zamówiono nowe, przypominające kiście winogron, żyrandole. Ksiądz mówi, że czas zastanowić się nad pęknięciami w ścianach. Podobno powstały w czasie wojny. Teraz Dom Boży drży, gdy obok przejeżdża autobus. Dach pokryty został blachą miedzianą, podobnie jak wieża. Rynny, też miedziane, już dwa razy padły łupem złodzieja. Nie tylko zresztą rynny. Nowe nagłośnienie od pewnego czasu szwankowało. Okazało się, że z głośników ktoś ukradł części. Kościół częściej jest więc teraz zamknięty. Wszystkie inwestycje, remonty, zakupy robione są za pieniądze parafian. Nie są to ludzie bogaci, ale ofiarni i gotowi do pomocy. - Radni mówili, żebym sam chodził z koszem przez kościół, to więcej dadzą - wspomina proboszcz. - A ja wcale nie chcę więcej. Nawet wikaremu, kiedy jeszcze miałem współpracownika, nie kazałem zbierać kolekty. Tylko świeckim. Bo parafianie mają dawać bezinteresownie, a nie na gębę...

Teczka osobowa

Ks. Franciszek Kamecki

  • Urodził się 3.10.1940 roku w Cekcynie. Miał być stolarzem, jak tata, ale został księdzem.
  • Studiował w Wyższym Seminarium Duchownym w Pelplinie i na KUL. Jest wykładowcą na uczelniach kościelnych i świeckich, organizuje rekolekcje, dni skupienia, rekreacje, obozy i biwaki dla młodzieży i emerytów. W 2001 roku zajął się organizacją wakacji dla dzieci rodzin z Łagowa, poszkodowanych w powodzi.
  • Jest pisarzem, poetą, autorem felietonów, esejów, scenariuszy. Zadebiutował w czerwcu 1960 roku na łamach „Tygodnika Powszechnego”. Ważniejsze książki: „Słowa na pustyni”, „Parabole Syzyfa”, „Tam gdzie pędraki, zielsko i cisza”, „Skarga księdza. Nowy wybór wierszy”, „Kuglarz i świadek. Wybór poezji z lat 1961-2011”, „Borowiackie językowanie”.Ks. Kamecki jest członkiem Towarzystwa Miłośników Ziemi Cekcyńskiej, przyjacielem Galerii Autorskiej Jana Kaji i Jacka Solińskiego.
  • Młodszy brat ks. Franciszka, Feliks, także jest księdzem. Posługuje w parafii w Subkowach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska