Politycy wyruszyli w miasto, żeby czyścić ulice z plakatów, także z troski o własne portfele. Sztuka dykty, czyli umocnienia pod plakatem, warta jest 4-5 złotych, a im więcej się zbierze, tym mniej dokupi za cztery lata.
[break]
Radni kalkulują i działają, co widać na ulicach. Zrobiło się czyściej. W centrum na słupach wiszą pojedyncze plakaty m.in. marszałka Piotra Całbeckiego i Waldemara Achramowicza (SLD).
Radny na drabinie
- Wyskakuje z samochodu trzech mężczyzn z drabiną, wśród nich nowy radny Marcin Czyżniewski, radny wspina się, pozostali asystują. W kilka minut jest po robocie - opisuje nam szybką akcję czyszczenia Przedmieścia Chełmińskiego jeden z Czytelników.
Świeżo upieczony radny Czyżniewski też chce na dyktach zaoszczędzić, poczekają w jego piwnicy 4 lata do kolejnych wyborów.
Radny Jacek Kowalski (PiS) około 50 sztuk swoich plakatów zaczął szukać w niedzielę późnym wieczorem. Chce zdążyć, zanim ktoś mu zbierze plakaty.
- Dykta to cenny towar - zdradza i nie ukrywa, że niektóre znikają. Okazuje się, że to bardzo chodliwy element plakatu.
W Platformie Obywatelskiej poszli nawet o krok dalej, wykorzystują używane dykty po kolegach, którym wybory nie poszły. Paweł Gulewski (80 plakatów na mieście) ma przechodzone dykty po Tomaszu Michnickim. Ten były zawodnik żużlowy to kandydat do Sejmu w 2011 roku i życzliwy kolega Gulewskiego. Za dykty nic nie chciał.
Na prymusa w zbijaniu kosztów wyrasta Jacek Kowalski (PiS), radny, który się nie starzeje. Przynajmniej na plakatach. Wykorzystał stare zdjęcie z wyborów sprzed czterech lat. Na swoich banerach jedynkę (miejsce na liście w 2010 roku) zakleił dwójką i zaoszczędził kilkaset złotych. Historyczne już banery schował do piwnicy, za cztery lata chce znów wykorzystać. Z tym samym zdjęciem.
Każdy głos się liczy
Inni radni trochę mu zazdroszczą. Pawłowi Gulewskiemu (PO), któremu przybyło kilka kilogramów, pogorszył się też wzrok (zainwestował w stylowe okulary) i musiał zamówić profesjonalną sesję.
- Ze starym zdjęciem i bez okularów byłbym niewiarygodny i nieprofesjonalny - stwierdza.
Czas Mieszkańców swoje banery („są w dobrym stanie, wisiały dwa tygodnie”) chce przerobić u toruńskich szwaczek na stylowe torby na zakupy.
- Cztery lata to zbyt odległy czas, nie śmielibyśmy kalkulować i zostawiać ich do kolejnej kampanii - Sylwia Kowalska, świeżo upieczona radna apeluje do konkurentów o przyłączanie się do powyborczego recyklingu.
Radny Michał Rzymyszkiewicz (PO) dyplomatycznie dziękuje, ale banerów nie odda. Wyczyścił, wysuszył, w piwnicy u teściowej poczekają do następnych wyborów. Dzięki takiemu oszczędzaniu na kampanię wydał mniej niż 5 tys. zł.
Radny Jarosław Beszczyński (Czas Gospodarzy) konkurentom na torby swoich banerów też nie da.
- Ludzie mają już dość wyborów, oszczędzę im oglądania swojej twarzy po wyborach - mówi i oznajmia, że zutylizuje wszystkie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?