<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/warta_ryszard.jpg" >José Naudín Gómez był szefem i główną gwiazdą Radia Guadalajara. Już prawie wchodził do siedziby swej stacji w mieście Buga na zachodzie Kolumbii, gdy nieznany sprawca otworzył ogień. Dziennikarz zginął na miejscu. Do tragedii doszło 29 lipca.
Anibal Barrow prowadził popularne telewizyjne show śniadaniowe w honduraskiej telewizji „Globo”. 24 czerwca został porwany. Dwa tygodnie później policja poinformowała o odnalezieniu szczątków, które - jak wszystko na to wskazuje - należały do zaginionego żurnalisty. Osobno głowa, ramiona, nogi i korpus.
Także dwa tygodnie po porwaniu odnalezione zostało ciało dziennikarza meksykańskiej gazety „El Ciudadano”. Mario Ricardo Chavez Jorge został uprowadzony, gdy wychodził z rodziną z kina. Zwłoki porzucono niedaleko pilnie strzeżonej granicy ze Stanami.<!** reklama>
Zostawmy Amerykę Łacińską. Wiosną, 8 kwietnia, zmarł Michaił Beketow, dziennikarz gazety „Chimkinskaja Prawda”. Nigdy nie powrócił do pełni zdrowia po tym, jak w 2008 r. napadnięto go i skatowano. Komuś zależało, by już więcej nie pisał o kontrowersyjnych wycinaniu lasu pod budowę nowej autostrady z Moskwy do Petersburga i o tym, kto na tym robi interesy. Bezpośrednią przyczyną śmierci były uszkodzenia mózgu, do jakich doszło podczas napadu.
Taką listę można ciągnąć. Od początku tego roku zamordowanych zostało kilkudziesięciu dziennikarzy: 27 według organizacji Reporterzy bez Granic, 35 według UNESCO, 59 według wyliczeń International Press Institute i aż 62 według Press Emblem Campaign - organizacji dziennikarskiej, zajmującej się monitorowaniem przemocy wobec ludzi mediów. Liczby są różne, bo różne są metody kwalifikowania, weryfikowania i potwierdzania poszczególnych przypadków.
Tymczasem w Polsce podczas młodzieżowej imprezy jakiś młodzieniec wdziera się na scenę, na której na żywo prowadzony jest program telewizyjny, podbiega do jednego z prowadzących, ni to go szturcha, ni to uderza, bo, na szczęście, do niczego groźniejszego nie doszło, po czym jest wynoszony ze sceny przez ochronę. Zaatakowany zapowiada, że nie odpuści, będzie dążył do skazania napastnika. I dobrze, bo chamstwa i agresji tolerować nie można. Jednak ten drobny w istocie incydent urastać zaczyna do wielkiego dramatu. Gazety piszą o pobiciu, oburzają się autorytety, premier komentuje i zapewnia, że państwo będzie walczyło z przemocą. Mam wrażenie, że zatroskanego głosu Episkopatu Polski zabrakło tylko dlatego, że ów napastowany dziennikarz pracuje dla TVN, a nie dla „Naszego Dziennika”.
Rozumiem, że upały, sezon ogórkowy i że generalnie lubimy przesadzać. We wszystkim warto zachować umiar, także w biciu na alarm i lamentowaniu z powodu strasznego przykładu agresji wobec dziennikarzy. Także dlatego, że są takie zakątki świata, w których te nasze dramaty to śmiechu warte igraszki.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?