Świetlną atrakcję trzeba wyłączać, bo psuje nocną panoramę

Wraca sprawa świetlnego mostu w Toruniu, nowej miejskiej
[break]
atrakcji (?). Mieszkańcy od dawna alarmowali, że wprowadziła świetlny bałagan na Starówce i psuje nocną panoramę Starego Miasta. Pisaliśmy o tym w kwietniu.
Teraz od tej atrakcji dystansuje się miejski konserwator zabytków, który projekt mostu zatwierdził.
- Nie taki efekt świetlny pozytywnie zaopiniowałam - stwierdza Mirosława Romaniszyn, miejski konserwator zabytków. - Światło miało tworzyć dyskretną kreskę - podkreśla, że na pomysł przystała z dużym oporem. - Nie jestem entuzjastką scenograficznego oświetlania zabytków, tym bardziej, gdy światłem kreuje się inną rzeczywistość niż realna.
Świetlny most nad Wisłą to autorski pomysł Biura Toruńskiego Centrum Miasta z czasów, gdy szefem był jeszcze Andrzej Szmak. Koncepcja była taka - z unijnym wsparciem zbudować dwa przeciwległe przyczółki - na Bulwarze Filadelfijskim oraz Kępie Bazarowej i połączyć laserową wiązką światła, symbolizującą pierwszy stały most toruński sprzed ponad 500 lat. Dlaczego więc miejska konserwator przystała na koncepcję BTCM, skoro - jak mówi - nie jest entuzjastką takich świetlnych pomysłów?
- Uznałam, że zamiast budowania kolejnego mostu atrapy, który chłonąłby olbrzymie pieniądze, niczego nie dokumentując, taka parafraza na temat istniejącego mostu, stworzona przez linię światła, będzie lepsza - stwierdza.
Z laserowego mostu urzędnikom nic nie wyszło. Oficjalna wersja jest taka, że technologia nie była na kieszeń UMT. Niewykluczone, że urzędnicy po prostu zorientowali się, że laser w takim miejscu jest niebezpieczny, sugerował to w rozmowie w „Nowościach” prof. Piotr Targowski, toruński fizyk.
- Wiązka lasera, posadowiona nisko nad wodą, może być dramatycznie niebezpieczna, bezpośrednie trafienie w oko prowadzi do uszkodzenia wzroku - stwierdził naukowiec.
Dlaczego urzędnicy, którzy wymyślili takie rozwiązanie, nie wiedzieli o tym w momencie powstawania koncepcji?
Stanęło na reflektorach scenicznych (sztuk 8), które egzaminu nie zdały, bo dawały światło oślepiające albo zbyt słabe. Kupiono kolejne, typu falcon, dwie sztuki. BTCM ceny za pierwsze osiem reflektorów nie potrafi podać, zasłania się tym, że płacił ryczałtem za cały projekt „Zielony most” (1,7 mln zł). Dwa kolejne falcony, jak podaje Wydział Inwestycji i Remontów, nadzorujący wykonanie, kosztowały 120 tys. zł.
Ostatecznie „atrakcję”, czyli dwie krzyżujące się wiązki światła, włączono z dużym poślizgiem. Działające falcony to tylko część iluminacji, jest jeszcze osiem niezdemontowanych reflektorów scenicznych, które trzeba włączać w nocy, ponieważ stanowią część projektu, do którego dołożyła się Unia Europejska.
1,7 mln złotych zapłacił urząd za cały projekt, z tego 750 tys. dołożyła UE.
Teraz urząd obmyśla harmonogram wyłączeń świetlnego mostu, który nazywa „zwodzonym”. Szef WIiR, Marcin Maksim, spytany, po co atrakcję trzeba wyłączać odpowiada, że bez tego nie da się robić zdjęć nocnej panoramy Torunia.
Warto przypomnieć, że oświetlenie musi działać, bo jest częścią projektu unijnego. Świetlny most oglądać będziemy przez pięć lat, gdyby urząd z niego zrezygnował niewykluczone, że musiałby zwrócić 750 tys. zł.