Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Toruń, słonie i aeroplany

Szymon Spandowski
Szymon Spandowski
Skąd w 1917 roku na toruńskim lotnisku wziął się słoń? Rzeczywiście pojawił się między samolotami, czy tylko na zdjęciu, które wygląda na fotomontaż?

Skąd w 1917 roku na toruńskim lotnisku wziął się słoń? Rzeczywiście pojawił się między samolotami, czy tylko na zdjęciu, które wygląda na fotomontaż?

<!** Image 3 align=none alt="Image 181364" sub="Słoń jaki jest, każdy widzi. Raczej trudno uwierzyć w to, by został sfotografowany w Toruniu... Fot.: Archiwum">

<!** Image 4 align=none alt="Image 181365" sub="... a jednak wspólnie ze swoim kompanem starał się tu wyciągnąć z głębokiego wykopu bardzo ciężki głaz. Fot.: Archiwum Magdaleny Niedzielskiej">

<!** Image 5 align=none alt="Image 181366" sub="To, że fotografia na pierwszy rzut oka wygląda nieprawdopodobnie, nie znaczy, że jest nieprawdziwa. Fot.: Archiwum Magdaleny niedzxielskiej">

Toruń, wielka kopalnia ciekawostek, na naszych łamach prezentuje kolejne swoje skarby!

Zaczęło się od zdjęcia, które jeden z poławiaczy toruńskich historii znalazł gdzieś w Niemczech. Widać na nim niemieckie samoloty, żołnierzy w mundurach pamiętających jeszcze cesarza Wilhelma i... ogromnego słonia. Czy to jakieś pozdrowienia z niemieckich kolonii w Afryce? Nie, to zdjęcie podobno zostało wykonane podczas pierwszej wojny światowej na toruńskim lotnisku. <!** reklama>

To nie jest miejska legenda

Akurat! Powie ktoś trzeźwo myślący. Jeśli fotografia rzeczywiście ma swoje źródło nad Wisłą, powstała pewnie w laboratorium jakiegoś mistrza szkiełka i oka, który równie dobrze mógłby na niej zmusić słonia, by ten wyciągał zagrzebanego w błocie boeinga! Zapewne mamy tu do czynienia z kolejną miejską legendą, druhną chociażby opowieści o tunelu biegnącym pod dnem Wisły. Trzeźwy punkt widzenia ma jednak czasami swoje wady.

W mieście tak ciekawym jak Toruń, z historiami niesamowitymi i różnymi, najbardziej nawet nieprawdopodobnymi rozwiązaniami, lepiej się tak ostatecznie nie żegnać. Słoń na lotnisku jest jak najbardziej prawdziwy. Miał tam zresztą nawet kompana, z którym ciężko się napracował. Opowieść potwierdziła i uzupełniła prof. Magdalena Niedzielska z Instytutu Historii i Archiwistyki Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, która znalazła jej ślad w wojennych toruńskich gazetach. Zaskarbiła sobie również naszą wdzięczność dodając dwa „słoniowe” zdjęcia z własnej kolekcji.

Pracowite zwierzęta

Słonie wchodzą zatem na scenę. Przedstawi je anonimowy niemiecki reporter, który 14 sierpnia 1917 roku zanotował, posługując się mową Goethego, w sposób bardzo zawiły:

„Rzadka wizyta w wykonaniu dwu słoni ze zwierzyńca Hagenbecka miała miejsce dziś przed południem na placu szkoły lotników obserwatorów, gdzie zatrudniono słonie w sposób absorbujący, ale dla widzów tym bardziej interesujący. Chodziło o to, by wydobyć na powierzchnię leżący głęboko w ziemi i ważący 100 cetnarów (ponad pięć ton - przyp. red.) kamień, żeby go ustawić przed kantyną oficerską jako pomnik poległych lotników. Wydobycie kamienia, który leżał okopany w ziemi, nie było możliwe - mimo wielu prób - z powodu jego ogromnego ciężaru, więc obecność menażerii Hagenbecka z jej słoniami, była upragnioną okazją, żeby użyć tych „cennych” pracowników dla wydobycia kamienia”.

Mimo tak potężnego wsparcia i wysiłków hinduskich poganiaczy, zadanie i tak okazało się niezwykle trudne. „Z początku wszystkie próby zawiodły, a użyte do tego celu mocne liny, wobec takiego natężenia siły, okazywały się równie odporne, jak tegoroczny wojenny sznurek”.

Cóż, człowiek kamieniowi nie dał rady, przyprowadził zatem do pomocy zwierzęta, ale jednak same również nie wydobyły głazu. Nie było więc innego wyjścia, trzeba było zjednoczyć siły. Ostatecznie wielki kamień wydostały na powierzchnię dwa słonie wspierane przez dwóch niezwykle mocarnych szeregowców (to pewnie ich zresztą widzimy na słoniowym grzbiecie). Cała operacja trwała w sumie trzy godziny. Głaz po wydobyciu z dołka został przeciągnięty pod kantynę na specjalnej drewnianej platformie. Jak widać na załączonych obrazkach, słonie zajęły się także przeciąganiem samolotów, później zaś przyszedł czas na prysznic...

„Zimna kąpiel wzięta z dwu hydrantów, gdzie słoniowa trąba robiła za prysznic, dała zwierzętom orzeźwienie po ich wyczerpującej i skutecznej pracy”.

Pracujący na równi ze słoniami szeregowcy poszli pewnie później wzmocnić się czymś w kantynie, jednak o tym akurat niemiecka gazeta nie wspomina. Co się stało z ustawionym przed tą kantyną pięciotonowym głazem? Miała się na nim pojawić sławiąca lotników tablica. A później? Ba! Pewnie nadal stoi gdzieś w okolicy toruńskiego lotniska.

- Jeśli to wszystko działo się u nas, to ta kantyna musiała znajdować się w rejonie obecnego lotniska. Nie ma innego wyjścia - mówi major Marian Rochniński, historyk i miłośnik toruńskich fortyfikacji.

Tylko gdzie dokładnie ustawiono głaz? Może go ktoś zabrał? Wątpliwe. Pięć ton to jednak nie jest drobnostka. Poza tym, na pomoc słoni już nie można było liczyć.

- Zwierzęta, jak donosiła wtedy prasa, spędziły w Toruniu sześć dni - mówi profesor Niedzielska.

Może komuś z Państwa, podczas spacerów w okolicach lotniska, wpadł gdzieś taki kamień w oko? No nie, w oko niech on lepiej nie wpada, jest na to z pewnością zbyt ciężki. Gdyby jednak ktoś z naszych Czytelników zauważył coś takiego, polecamy się łaskawej pamięci, prosząc jednocześnie, by wykręcił numer telefonu 56 611 81 11 i nam o tym powiedział. Czekamy, jak zwykle, we wtorek, między godziną 11 a 16.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska