Toruńska „beczka” to areszt z 154-letnią tradycją. W czterokondygnacyjnym gmachu w kształcie rotundy czekają na procesy bądź odsiadują kary przestępcy mniejszego i większego kalibru. Dominują sprawcy kradzieży, oszustw i włamań. Zdarzają się też handlarze narkotykami, członkowie zorganizowanych grup przestępczych, gwałciciele i zabójcy. Bywają tam osadzeni z 25-letnimi wyrokami, a nawet z dożywociem. Zwykle przywozi się ich tu z innych zakładów karnych, gdy są potrzebni sądowi jako świadkowie.
Na czwartym piętrze aresztu, jedynej kondygnacji bez blend (zasłon na okna) przebywają osadzeni, którzy jedną nogą są już na wolności. Mają zgodę na pracę nie tylko w więziennej kuchni czy pralni, ale mogą wychodzić na zewnątrz. Zatrudniają ich domy dziecka, camping Tramp, izba wytrzeźwień czy Fundacja Ducha.
Kiedy za zwykłym człowiekiem zatrzaskuje się ciężka więzienna brama, wrażenie jest bardzo nieprzyjemne. Tego samego uczucia doznają niektórzy osadzeni, bo trzeba wiedzieć, że w okrąglaku trafiają się nie tylko pospolici przestępcy, ale też prawnicy, lekarze, ekonomiści, a nawet księża.
Dodatkowego kolorytu beczce dodają osadzeni obcokrajowcy. W Toruniu zdarzyła się grupa Wietnamczyków oraz obywatele Nigerii. W obu przypadkach chodziło o przestępstwa narkotykowe.
W 2011 roku na terenie aresztu doszło do zabójstwa w celi. 27-letni osadzony powiesił swojego 62-letniego sąsiada. Stało się tak na wyraźną prośbę tego drugiego (potwierdziły to jego listy). Co więcej, 27-latek miał wcześniej postawione zarzuty podwójnego zabójstwa, więc mogło mu być wszystko jedno. W efekcie sąd skazał go na dożywocie. Tej kary nie odbywa już w Toruniu.
Ostatnio o toruńskim areszcie znów jest głośną za sprawę śmierci Wojciecha Babiuka. Przypomnijmy, że 24-latek był osadzony w toruńskim areszcie po procesie, w którym uznano go winnym spowodowania wypadku na moście drogowym w Toruniu w kwietniu ub.r. Prowadził wówczas auto pod wpływem alkoholu i narkotyków. Skazano go na 8 lat więzienia.
Według najbliższej rodziny Wojciech Babiuk był zdrowy. Nie miał też powodów do tego, by targnąć się na własne życie. Trzy miesiące temu wziął ślub, miał niespełna dwuletnie dziecko. Gdy rodzina widziała się z nim w dniu urodzin (17 czerwca), był w dobrej formie. Okoliczności jego zgonu wyjaśnia teraz prokuratura, prowadząc postępowanie w kierunku art. 155 Kodeksu karnego, czyli nieumyślnego spowodowania śmierci. Zlecono sekcję zwłok oraz badania toksykologiczne. Rodzinę niepokoi fakt, że na twarzy zmarłego zobaczyła liczne siniaki, a na głowie krwiaka.