MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Toruński pionier polskiego lotnictwa

Kazimierz Przybyszewski
W tym roku minęła 120. rocznica urodzin Władysława Dittmera, jednego z pionierów polskiego lotnictwa, który swoje losy związał z Toruniem. Warto przypomnieć tę postać.

W tym roku minęła 120. rocznica urodzin Władysława Dittmera, jednego z pionierów polskiego lotnictwa, który swoje losy związał z Toruniem. Warto przypomnieć tę postać.

<!** Image 2 align=right alt="Image 83736" sub="Władysław Dittmer na przedwojennej fotografii, wykonanej w połowie lat 30. ub. wieku, kiedy do polskiego lotnictwa wprowadzono nowy wzór munduru / Fot. Z archiwum rodziny">Władysław Dittmer urodził się 27 stycznia 1888 roku w Mżygłódkach w powiecie będzińskim na Śląsku, w rodzinie Wilhelma i Jadwigi z Chudzińskich. Po ukończeniu Szkoły Ludowej w Zawierciu i szkoły mechanicznej w pobliskiej Porębie, rozpoczął tam pracę w zakładach maszynowych.

Z Sewastopola do Petersburga

W 1907 roku został wcielony do armii carskiej. Po ukończeniu 12 grudnia 1912 roku rosyjskiej Szkoły Lotniczej w Sewastopolu i 15 sierpnia 1913 roku kursu pilotażu służył w Awiacyjnej Rocie w Petersburgu. Następnie odbył przeszkolenie mechaników lotniczych we Francji. Po wybuchu pierwszej wojny światowej latał na froncie na wszystkich typach samolotów będących na wyposażeniu lotnictwa rosyjskiego. Od 15 stycznia 1915 do 3 grudnia 1917 roku przebywał w niewoli niemieckiej.

Po zakończeniu działań wojennych i upadku armii carskiej znalazł się w Warszawie, gdzie wstąpił do Wojskowej Szkoły Lotniczej. Następnie był pilotem instruktorem w eskadrze lotniczej. Otrzymał przydział do 4 Eskadry Wywiadowczej; był pierwszym polskim pilotem, który wylądował na lotnisku toruńskim na „Albatrosie C-15”.

Czołowy instruktor

Po przejęciu w styczniu i lutym 1920 roku Pomorza przez Polskę Dittmer został szefem pilotów Eskadry Szkolnej. Trafił tu z 4. Eskadry Wywiadowczej, sprowadzając z sobą kilka samolotów przekazanych do dyspozycji przeniesionej w lutym 1920 roku z Warszawy do Torunia Oficerskiej Szkoły Obserwatorów Lotniczych (powstałej 1 sierpnia 1919 roku), która przyjęła nową nazwę - Szkoły Obserwatorów i Strzelców Lotniczych.

<!** reklama>Komendantem jej mianowano zasłużonego dla lotnictwa krakowskiego podpułkownika pilota Romana Florera.

Dittmer był jednym z czołowych instruktorów pilotażu, uczył młodych pilotów sztuki latania na szkolnych „Albatrosach” i bojowych LVG. Samoloty te nie przedstawiały dobrego poziomu technicznego, wymagały ciągłych remontów, ale właśnie takie trudne były początki.

Nad głowami bolszewików

Od 10 sierpnia 1920 roku walczył na froncie w wojnie polsko-bolszewickiej, wsławił się w okresie „cudu nad Wisłą”. W składzie toruńskiej eskadry wywiadowczej wykonał ponad 40 lotów bojowych. Podchorąży pilot Dittmer odznaczył się wówczas energiczną i sumienną pracą na froncie 2. Armii pod Warszawą, gdzie, będąc ostrzelany przez nieprzyjacielską piechotę, 15 sierpnia powrócił z frontu z przestrzelonym skrzydłem.

Zwali go „Dziadkiem”

Także na froncie litewskim w obrębie 4. Armii odznaczył się nie mniejszą sumiennością i energią. Znając ważność wywiadów, nie zwracał uwagi na złą pracę silnika i często latał na front, powracając prawie zawsze z wykonanym zadaniem.

Od 1 lutego do 30 czerwca 1923 roku uczęszczał Władysław Dittmer na kurs zawodowych podoficerów piechoty w Chełmie. Następnie powrócił do Szkoły Obserwatorów i Strzelców Lotniczych w Toruniu. Od 28 kwietnia 1924 roku służył w eskadrze treningowej 4. Pułku Lotniczego w Toruniu. Z toruńskim lotniskiem związał się Dittmer zwany przez kolegów „Dziadkiem”, ze względu na staż, doświadczenie i łysinę na długie lata, aż do przejścia na emeryturę w 1937 roku.

Trudny czas wojny

Po wybuchu drugiej wojny światowej zgłosił się do Wojska Polskiego. Brał udział w kampanii wrześniowej. Pod Sochaczewem wzięty został do niewoli niemieckiej, z której zbiegł w październiku 1939 roku. Wrócił do Torunia, gdzie został aresztowany przez gestapo i osadzony w Forcie VII, przebywał w celi razem z ks. Stefanem Wincentym Frelichowskim.

Uwolniony na początku lutego 1940 roku, w obawie przed ponownym aresztowaniem opuścił Toruń i wraz z siostrą i córką przeniósł się w swoje strony rodzinne do Poręby; tam pracował w zakładach maszynowych do końca wojny.

Wrócił do Torunia w maju 1945 roku, lecz do czynnego latania nie powrócił. Utrzymywał kontakty z toruńskim lotniskiem do końca życia.

Za zasługi

1 maja 1933 roku odznaczony został Krzyżem Srebrnym Orderu Wojennego Virtuti Militari. W 1961 roku został honorowym członkiem Aeroklubu Pomorskiego, a w 1972 roku przyznano mu odznakę Zasłużonego Działacza Lotnictwa Sportowego.

Władysław Dittmer zmarł 23 stycznia 1974 roku w Toruniu i pochowany został w grobie rodzinnym obok żony na cmentarzu staromiejskim św. Jerzego.

W małżeństwie zawartym z Anną Landowską, urodzoną 28 września 1897 roku w Sierakowicach w powiecie kartuskim, zmarłą 10 marca 1962 roku w Toruniu miał córkę Annę Danutę, urodzoną 23 lutego 1930 roku, zmarłą 1 sierpnia 1994 roku i pochowaną w grobie rodzinnym na cmentarzu staromiejskim św. Jerzego przy ul. Gałczyńskiego.

W Toruniu państwo Dittmerowie mieszkali przy ul. gen. Józefa Bema 38b/2.


List. 31 stycznia 1945 roku nie było w Toruniu ani wojsk niemieckich, ani też żołnierzy radzieckich

Dzień, w którym Toruń był naprawdę wolnym miastem...

Otrzymaliśmy kolejny list jednego z Czytelników, który był świadkiem wyzwolenia Torunia w 1945. Oto jego treść.

Listem pana Alojzego Kowalskiego („Nowości” z 14 04.) zostałem niejako „wezwany do tablicy”. Mimo upływu lat, tamten czas, tamte dni pozostają w pamięci. Nie oglądałem „inscenizacji”, przeto w tej kwestii nie będę się wypowiadał. Ale chcę wrócić do wspomnień, do tamtych dni. Dobrze pamiętam: dowództwo wojsk niemieckich opuściło twierdzę Toruń w nocy z 30 na 31 stycznia. 31 stycznia Toruń był „wolnym miastem”. Prawie wszyscy mieszkańcy Torunia ruszyli po „zdobycze poniemieckie”. Szczególnym zainteresowaniem cieszyły się magazyny i piekarnia przy ul. Dąbrowskiego, a także koszary przy ul. Dobrzyńskiej i na placu Garnizonowym, nie mówiąc o sklepach w śródmieściu. Kto żyw zaopatrywał się szczególnie w żywność (chleb, konserwy), a także w różne rzeczy użytkowe. 1 lutego nocowaliśmy u sąsiadów (ponoć miało być bezpieczniej jak w schronie). Od rana wielkie poruszenie w całej kamienicy. Ktoś powiedział mamie, że widział „Ruskich”. Wybiegliśmy przed dom (mieszkaliśmy przy ul. Warszawskiej). Od strony Jakubskiego Przedmieścia szli rzędem żołnierze z pepeszami gotowymi do strzału, a za nimi na koniach żołnierze o skośnych oczach. Tak zapamiętałem wyzwolenie na naszej ulicy. Do magazynów wstęp był zabroniony - tak skończyło się „Eldorado”. Jeńców niemieckich żywych nie widziałem, natomiast czterech martwych (mówili, że to są „własowcy”) widziałem na obrzeżach pl. Garnizonowego od strony ul. Piastowskiej. Leżeli kilka dni.

B.S.
(nazwisko i adres do wiadomości redakcji)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska