Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojna w Szwajcarskiej Dolinie

Szymon Spandowski
Szymon Spandowski
Stary drewniany dom, przy nim wielki sad, pełen wiekowych drzew, oraz... słupków oznaczających granice działek. Tak wygląda dziś słynna przed wojną, dziś już zapomniana, toruńska Szwajcarska Dolina.

Stary drewniany dom, przy nim wielki sad, pełen wiekowych drzew, oraz... słupków oznaczających granice działek. Tak wygląda dziś słynna przed wojną, dziś już zapomniana, toruńska Szwajcarska Dolina.

<!** Image 3 align=none alt="Image 200045" sub="Dawna „Dolina Szwajcarska” dziś jest raczej rajską doliną. Na schodach willi siedzą jej mieszkańcy: Elżbieta i Mariusz Puchalscy [Fot.: Adam Zakrzewski]">Gdyby ktoś ogłosił konkurs na najbardziej malowniczą ulicę Torunia, Rybaki mogłyby się obawiać konkurencji chyba tylko ze strony Winnicy. Różnego formatu fotografowie biorą na cel przeważnie jej odcinek w pobliżu skrzyżowania z ulicą Stromą, wciąż jeszcze cieszący oko wieloma, przykrytymi spadzistymi dachami, niskimi domami. Na Rybakach bliższych centrum miasta również jednak wyjątkowych miejsc nie brakuje. Ot, choćby między ogrodem zoobotanicznym i Portem Zimowym. Stoi tu wiekowy drewniany dom, położony w wielkim sadzie. <!** reklama>

- Dom wraz z sadem należy do mojej rodziny od lat 30. ubiegłego wieku - mówi Witold Bogotko, właściciel zabytkowej willi przy Rybakach 9/11. - Nieruchomość wraz z częścią gruntu kupił mój ojciec, Kornel Bogotko, wtedy major 63. pułku piechoty, a później, w 1939 roku komendant kwatery głównej toruńskiej 4. Dywizji Piechoty. Resztę terenu wydzierżawił od miasta.

Ładnie tu, cicho, tuż przy granicy starówki. Idealne miejsce na mieszkanie! Nic więc dziwnego, że na grunt łakomym okiem patrzą deweloperzy. Jeden z nich kilka lat temu odkupił fragment sadu od siostry naszego rozmówcy. Naturalnie nie po to, by hodować w tym miejscu jabłka. Na odkupionym terenie ma powstać dwukondygnacyjny apartamentowiec.

<!** Image 4 align=none alt="Image 200045" sub="Willa z przylegającą do niej salą taneczną. Widok od strony ulicy Rybaki, zdjęcie zostało zrobione w latach 40. [Fot.: archiwum]">- Jak można pozwolić na budowę czegoś tak wysokiego w takim miejscu? - denerwuje się Witold Bogotko. - Przecież ta część Bydgoskiego Przedmieścia jest wpisana do rejestru zabytków.

- Ależ planowany przez nas budynek doskonale będzie współgrał z zabytkowym otoczeniem - odpiera zarzuty sąsiada Jerzy Przedpełski, prezes toruńskiego Dompolu. - Mieści się w ramach określonych przez służby miejskie, będzie oczywiście wyższy od drewnianej willi, nie przerośnie jednak tak zwanej Kapitanówki, czyli budynku przy Rybakach 7, gdzie dawniej mieszkał szef portu.

Magistrat również nie ma do tego projektu zastrzeżeń, pozwolenia na budowę jednak jeszcze nie wydał.

Spór między starym i nowym właścicielem toczy się już od kilku lat. Burza, która spowodowała, że sad przy Rybakach jest dziś obstawiony słupkami wyznaczającymi granice działek, rozpętała się nad miejscem zwanym przed wojną Szwajcarską Doliną. Dzisiejszym mieszkańcom Torunia zapewne nic to nie mówi, kiedyś jednak sława znajdującej się w tym cichym zakątku restauracji niosła się daleko. Bardzo daleko, ponieważ w sąsiadującym z portem lokalu, wyposażonym w sporą drewnianą salę taneczną, prawie nigdy nie było cicho. Echa flisackich bijatyk dotarły nawet do naszych czasów, w każdym razie zbierając informacje o znajdującej się po przeciwnej stronie Rybaków „Esplanadzie” kilka z nich udało nam się usłyszeć. Zresztą hucznie bawili się tu nie tylko ludzie Wisły. W jednym z wydań przedwojennego „Słowa Pomorskiego” można znaleźć mrożący krew w żyłach opis (dziennikarze w latach 20. posługiwali się niezwykle kwiecistym językiem) przygody jakiegoś szeregowego żołnierza toruńskiego garnizonu, który przyszedł bawić się w „Szwajcarskiej Dolinie” bądź też „Dolinie Szwajcarskiej”, bo pod taką nazwą lokal ten pojawia się na ogół w reklamach. Nieszczęśnik, po wypiciu „kilku głębszych” został wyrzucony za drzwi i choć niezbyt trzeźwo myślał, postanowił się zemścić. Naturalnie skończyło się to dla niego fatalnie.

Bijatyki z lat 20. ciekawie się wspomina, jednak nie mogą one przesłonić całego obrazu słynnej restauracji, która na przykład 26 maja 1921 roku kusiła swoich gości wielkim koncertem rosyjskich bałałajek. „Początek o godz. 4-tej, od 8-mej tańce z udziałem rosyjsko-tatarskich tancerzy. Bufet zaopatrzony w różne zakąski i potrawy” - czytamy w gazecie sprzed 90 lat.

Drewniana sala, którą widać wyżej na archiwalnym zdjęciu, przetrwała wszystkie burze dziejowe XX wieku. Została rozebrana raptem cztery lata temu.


Warto wiedzieć

Ciekawostka z okolic Wisły

W połowie lat 30., zanim właścicielem „Doliny Szwajcarskiej” został major Kornel Bogotko, należała ona do Bernarda Dittmanna. Był on krewnym Antoniego Dittmanna, armatora wiślanego, właściciela słynnej „Wikci”. Bernard Dittmann miał firmę zajmującą się wydobywaniem żwiru rzecznego. Trudnił się tym zresztą jeszcze wiele lat po wojnie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska