- Można powiedzieć, że jest to rejs, którego celem jest integracja różnych środowisk, które mają jedną wspólną cechę. Są zainteresowane Wisłą, prezentowaniem jej walorów przyrodniczych i turystycznych – mówił Jakub Gołębiewski, z Fundacji Wolna Wisła, koordynator rejsu „Wisła Wciąga” podczas naszej rozmowy na kołyszącej się na wiślanych falach łodzi, przycumowanej na brzegu u stóp tarasu widokowego w Stajenczynkach w gminie Obrowo. - Żegluję po Wiśle od 2015 roku i obserwuje coraz większe nią zainteresowanie. Widzę, że jest wielu samorządowców, organizacji czy osób zainteresowanych Wisłą, a najczęściej mało o sobie nawzajem wiedzą. Stąd idea projektu, który napisaliśmy (Fundacja Wolna Wisła) do programu „Aktywni Obywatele” wspólnie z naszym partnerem Pracownią Zrównoważonego Rozwoju. Otrzymaliśmy na to grant z funduszy Norwegii, Liechtensteinu, Islandii jest to tzw. Fundusz Europejskiego Obszaru Gospodarczego. Projekt wystartował w listopadzie 2020 r. jesteśmy już na finiszu.
Polecamy
Rejs po Wiśle: przystanki w ciekawych miejscach
W tym rejsie chodzi o to, aby wesprzeć proces poznawania się tych wiślanych entuzjastów nawzajem. Aby nie zamykały się w ramach jednej gminy.
Zanim żeglarze, a było ich ponad dwudziestu, dopłynęli z Włocławka do tarasu widokowego w Stajenczynkach, odwiedzili po drodze kilka ciekawych miejsc.
- Już na samym początku rejsu wpłynęliśmy w starorzecza tworzące tzw. wyspy gąbinkowe, bo chcieliśmy pokazać uczestnikom te najdziksze, najfajniejsze i bio-różnorodne miejsca – mówi nasz rozmówca. - Chodziło o to, aby pokazywać Wisłę taką, jakiej oni nie znają.
Kolejny przystanek był w Bobrownikach, gdzie uczestników rejsu podjęła Fundacja Królewski Skład Solny w Bobrownikach. Jej prezes Wojciech Buller, w stroju oficera pułku napoleońskiego, oprowadził gości po ruinach zamku i opowiedział im o "wiślanych wrotach Ziemi Dobrzyńskiej", o Bobrownikach i krzyżakach, bobrownickich wątkach wojny polsko-bolszewickiej w 1920 roku, a także o 4. pułku (stąd jego ubiór) i bitwie pod Fuengirolą jako o "dobrzyńskim zwycięstwie", ponieważ czołowe role odegrali w tym starciu dwaj oficerowie pochodzący ze szlachty dobrzyńskiej: Eustachy Chełmicki i Ignacy Bronisz.
Potem była Nieszawa, gdzie Wanda Wasicka, historyczka, przewodniczka PTTK oprowadziła uczestników rejsu po ciekawych miejscach miasteczka. Było też spotkanie z burmistrzem Nieszawy Przemysław Jankowski.
- Tu podejmowały nas dwie fundacje. Fundacja Zielone Kujawy i Fundacja Kapsuła. Ta pierwsza w naszym towarzystwie odsłoniła tablicę informacyjną na temat łęgów wiślanych przy przystani promowej – kontynuuje Jakub Gołębiewski. - Było to połączone z prelekcją dla uczestników i zgromadzonej publiczności o wartości tych zalewowych lasów, które są takimi naszymi lasami deszczowymi. (Taką samą tablicę odsłonięto później na przystani w Ciechocinku.) Z drugą fundacją ułożyliśmy żywy napis „I love Wisła” na nabrzeży, który został sfilmowany z drona, więc w sieci zdjęcia pewnie już są.
W Nieszawie na jednym z budynków Fundacja Kapsuła jeszcze w ubr. wykonała mural "BOGINI WISŁA", który przypomina o roli i wartości Wisły dla nadrzecznych miejscowości. Graffiti odnosi się do legendy wiślanej – jest tam postać bogini wiślanej oraz ludzie na drewnianych łodziach.
Polecamy
Żeglarze na mennonickim śniadaniu
Z Nieszawy był tylko mały skok do Ciechocinka. Tam uczestnicy rejsu zobaczyli przeuroczą przystań wędkarską, która jest przykładem, jak można myśląc o zagospodarowaniu terenu, który ma służyć ludziom, pięknie wszystko wkomponować w środowisko. Jest tam las, nie wycięto drzew i co ważne, nie ma tam ani grama betonu. Jest to największa pod względem liczebności łodzi przystań na Wiśle w naszym województwie. Cumuje tam prawie 40 jednostek. Jeśli ktoś przekroczy wał i nie wie o przystani, nawet jej nie zauważy, bo jest ukryta w drzewach.
- Tam byliśmy podjęci przez lokalna społeczność kawą i ciasteczkami – mówi nasz rozmówca. - Pokazaliśmy tu najpiękniejsze w naszym województwie rekonstrukcje łodzi wiślanych, tzw. łodygi nieszawskie wykonane przez lokalnego szkutnika Tomka Szczęsnego, który niestety w ubiegłym roku nas opuścił. Wybudował tych łódek osiem, wiernych rekonstrukcji pierwowzorów historycznych więc było co pokazywać.
Z Ciechocinka do Stajenczynek na jednej z łodzi płynął Andrzej Wieczyński, wójt gminy Obrowo, która współpracuje przy różnych przedsięwzięciach na rzecz rozwijania Szlaku Dolnej Wisły.
Tu z okazji przybycia żeglarzy odbył się festyn, na którym bawiono się do późnych godzin wieczornych.
Po nocy spędzonej w namiotach w niedzielę rano uczestnicy rejsu (przewieziono ich busami) cofnęli się w górę rzeki do rekonstruowanej chaty kantora we Włęczu na tradycyjne mennonickie śniadanie przygotowane przez Stowarzyszenie Czyż-Nie z Czernikowa. A że czas naglił, po skosztowaniu pysznych dań wsiedli do swoich łodzi i popłynęli do Silna, gdzie podjęło ich Stowarzyszenie Nasze Silno. Kolejny, już ostatni przystanek przed Toruniem był w Złotorii przy ruinach zamku, gdzie Rafał Kmieć z Fundacji Melodia Serc opowiedział barwnie o tym historycznym miejscu.
Polecamy nasze grupy i strony na Facebooku:
Najlepsze atrakcje Krakowa
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?