Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wspominamy pierniki Weesego, wigilię w wojsku i jasełka

Roman Such
W lotniczym hangarze wigilia żołnierzy 4. Pułku Lotniczego z 1924 roku
W lotniczym hangarze wigilia żołnierzy 4. Pułku Lotniczego z 1924 roku
W nas już świątecznie. Biurko redakcyjne uprzątnięte, bombka zawieszona na araukarii pysznie udającej choinkę. Stosowny czas na odrobinę refleksji i zerkniecie do rodzinnych albumów naszych Czytelników.

Niezmiennie od lat wzrusza nas wigilijna wieczerza uwieczniona przez Stefana Szostkiewicza, zawodowego fotografa 4. Pułku
[break]
Lotniczego.
W 1924 roku w lotniczym hangarze, przy skromnie nakrytych stolach, z oknami przystrojonych jedliną, żołnierze składają sobie życzenia. Wydaje się, że wszystkie żołnierskie wigilie, niezależnie od koloru mundurów, czasu, miejsca są takie same. Tęsknota za domem, oderwanie od najbliższych, jakiś wewnętrzny smutek i udawana radość widoczna jest na twarzy sfotografowanych żołnierzy. Ale poza służbowymi fotografiami dokumentującymi wojskowe życie, pani Teresa Szostkiewicz, synowa mistrza fotografii, przechowuje wiele rodzinnych zdjęć, na których widoczny jest także jej przyszły mąż Henryk. Swoich najbliższych Stefan Szostkiewicz sfotografował w służbowym mieszkaniu przy ul. Mickiewicza.
Na innym zdjęciu Stefana Szostkiewicza oglądamy trójkę jego dzieci Eugenię, Czesławę i Henryka i dzieci z rodziny pod domową świąteczną choinką, a także to magiczne oczekiwanie przedszkolaków rodzin wojskowych na przyjście niecodziennego gościa.

W fartuszkach i czapeczkach

Niezwykle urokliwe, ciepłe i zabawne fotografie znajdujemy w albumie Elżbiety Wykrzykowskiej. - Na niektórych widoczne są zabawki z dawnych lat - opowiada pani Elżbieta. - Na najstarszych zdjęciach, zrobionych w latach I wojny światowej jest mój ojciec Jan Wykrzykowski ze swoimi starszymi braćmi: Arturem i Józefem. Wszyscy trzej w śmiesznych fartuszkach i czapkach na głowach siedzą przy stole w otoczeniu pluszowych zwierzaków.
Obok misia można zobaczyć łaciatego pieska, osiołka z długimi uszami, kaczkę i świnkę. Najbardziej okazale wygląda pluszowy lew na kółkach. Na stole chłopcy mają figurki ołowianych żołnierzyków. Szczegółów na fotografii nie widać, ale można się domyślać, że jest to wojsko pruskie.
Jaugschowie przed wojną należeli do największych w Toruniu przedsiębiorców. Na Jakubskim Przedmieściu prowadzili zakłady mięsne, skupowali żywiec na całym Pomorzu, jako jedni z pierwszych, a może pierwsi w przedwojennej Polsce, eksportowali swoje wyroby do wielu krajów. Firma zatrudniała 200 pracowników, a w sieci własnych sklepów następnych 50 osób. Nawet jak na dzisiejsze czasy było to niemałe przedsięwzięcie.

Najprzedniejszego smaku

W ten przedświąteczny czas nie sposób nie wspomnieć o toruńskich piernikach. W międzywojennym Toruniu toruńscy i zamiejscowi smakosze pierników mogli korzystać z wyjątkowo szerokiej oferty kilku firm i ich sklepów. Fabryka Pierników Gustaw Weese (zał. 1763) zlokalizowana była przy ul. Żółkiewskiego 32/34, zaś, skład firmowy przy ul. Królowej Jadwigi 20.
Należała do najpopularniejszych w mieście. Wyrabiano tu - przypomina Katarzyna Kluczwajd, autorka wielu książek o Toruniu - już nie tylko pierniki, ale też sucharki, keksy, pieczywo deserowe, makaroniki, praliny i marcepany, wyroby z cukrów i czekolady. W połowie lat trzydziestych zakład zajmował obszar 25 tys. mkw., a kubatura budynków wynosiła 9,7 tys. metrów sześciennych. Pracowało tu od 64 pracowników (1921) do 300 (1929) i 200 (1939). Waga netto produkcji rocznej wynosiła około 500 ton pierników i słodyczy. Weese reklamował swą firmę jako najstarszą i największą fabryka pierników w Polsce, z wyrobami jak najprzedniejszego smaku, a to: pierniki miodowe, sucharki, keksy, pieczywo deserowe, makaroniki. Wyborowa mieszanka keksu kosztowała 75 gr, sucharki pokarmowe po 10 szt. paczka - 30 gr, łom czekoladowy funta 40 gr. Pierniki oraz czekolady, pralinki, marcepany i ozdoby choinkowe zawsze szczególnie mocno polecano w okresie przed Bożym Narodzeniem. Jak smakowały nowe wyroby - smoki, chleb rajski, piernik delikatesowy, można było się przekonać, nabywając je w sklepie Weesego. W 1939 roku, krótko przed wybuchem II wojny światowej, zakład z rąk niemieckich właścicieli wykupił Związek Spółdzielni Spożywców RP Społem, za 500 tys. zł.
Firma Hermanna Thomasa (zał. 1857) miała fabrykę i skład firmowy na Rynku Nowomiejskim 4. Zakład był spory jak na warunki miejscowe, zatrudniał od 30 do 88 pracowników (1921-1932), zajmując powierzchnię przeszło 2 tys. mkw. Roczna produkcja (1927) samych tylko katarzynek była imponująca, sięgała bowiem 10 mln sztuk. Szczególnie polecano pierniki miodowe, tzw. katarzynki, oraz różne wyborowe pierniki i konfekty.
I tak oto w otoczeniu piernikowych aromatów życzymy naszych Czytelnikom i Autorom świątecznych świąt, pełnych ciepła, pogody ducha, no i zdrowia oczywiście.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rewolucyjne zmiany w wynagrodzeniach milionów Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska