Wyrok śmierci na stuletnich kasztanowcach przy ulicy Dybowskiej?

- Czegoś takiego nie widziałam, a w zawodzie pracuję od lat. Pielęgnacji kasztanowców przy ulicy Dybowskiej na lewobrzeżu dokonała jakaś pseudofirma. Cięcia koron są zbyt radykalne, prawdopodobnie te drzewa są już stracone. Wykonano na nich wyrok śmierci - bulwersuje się nasz Czytelnik i przekonuje, że wie, co mówi, bo sam jest ogrodnikiem z 36-letnim stażem.

Korony przyciętych drzew rzeczywiście nie wyglądają najlepiej, co można zobaczyć na zdjęciu obok. Kikuty robią przygnębiające wrażenie. Czy tak drastyczna przycinka była absolutnie konieczna, pytamy w Wydziale Środowiska i Zieleni Urzędu Miasta w Toruniu?

Polecamy: Dni Grzegorza Ciechowskiego [PROGRAM]

- Przede wszystkim cięcie kasztanowców przy ulicy Dybowskiej nie ma nic wspólnego z pielęgnacją tych drzew - zaznacza Tomasz Kozłowski, kierownik w Wydziale Środowiska i Zieleni Urzędu Miasta Torunia. - Drzewa są w fatalnym stanie zdrowotnym, co wynika z ich wieku. Wiele z nich ma potężne wypróchnienia, co kwalifikuje je do całkowitej wycinki. Staramy się jednak je zachować, ale nie możemy pozwolić, żeby stwarzały niebezpieczeństwo dla pieszych i kierowców.

Kierownik tłumaczy też, że suche i łamliwe konary mogły spaść. Dlatego przycięcie drzew musiało być bardzo aż tak radykalne.Poza tym drzewa są w złym stanie nie tylko dlatego, że mają prawie sto lat. Odczuły też skutki niedawnej wichury.

- Niestety, ale stan tych drzew to także zasługa pojazdów ciężarowych, regularnie uszkadzających drzewostan - mówi Tomasz Kozłowski i przypomina, że w tym miejscu przez lata przebiegała droga przelotowa, którą podążały samochody ciężarowe.

Obecnie takiego ruchu ciężarówek, jak kiedyś już tu nie ma, ale kondycji drzew już to nie zmieni. Kierownik zapewnia jednak, że nawet przy tak radykalnym cięciu wiosną drzewa na pewno się zazielenią.

Warto wiedzieć
180 złotych kosztuje - według wyceny magistratu - wycinka całego drzewa z utylizacją gałęzi.