MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Z Manhattanu przed kamerę

Redakcja
Z Manhattanu przed kamerę. 65-letni torunianin realizuje swoje filmowe marzenia. Czytelnicy mogą mu pomóc!

<!** Image 3 align=none alt="Image 204714" sub="Janusz Kwasowski (z prawej) podczas rywalizacji w programie „Zostań gwiazdą filmową” [Fot.: nadesłana]">
JANUSZ KWASOWSKI
, finalista pierwszej edycji programu „Zostań gwiazdą filmową” opowiada o swojej wielkiej filmowej przygodzie.
<!** reklama>

Czym zajmuje się Pan na co dzień?

Z zawodu jestem handlowcem. Na emeryturze prowadzę własną działalność na targowisku Manhattan. Stoisko mięsno-wędliniarskie.

Skąd więc pomysł, aby ruszyć z Manhattanu przed kamerę?

Już w latach 60. statystowałem i grałem epizody w Teatrze Horzycy. Działałem również w amatorskim teatrze przy Zakładach Graficznych pod okiem aktora Stefana Burczyka. Było kilka festiwali i wyróżnień. Oj, działo się! W 1967 roku poszedłem jednak do wojska i moja teatralna przygoda zakończyła się. Tak było aż do dnia, kiedy otrzymałem informacje o castingu do serialu „Lekarze”, który wówczas nosił jeszcze tytuł „Szpital Alicji”.

Zatęsknił Pan za graniem?

Troszeczkę (śmiech). Udało się. Zostałem lekarzem-statystą w „Lekarzach”. Pojawiłem się w pierwszej serii. W drugiej też będę. Dla mnie to świetna zabawa. Poza „Lekarzami” statystowałem również w „Panoptikonie” Marcina Gładycha oraz w „Podnieść się, by nie upaść” Dariusza Landowskiego. Zagrałem także epizod ciecia w „Primadonnie” Patryka Boro.

Jak Pan trafił do programu „Zostań gwiazdą filmową”?

Przez przypadek. Znalazłem ogłoszenie w internecie. Pierwsza selekcja odbywała się na podstawie nadesłanych zdjęć i życiorysu. Znowu mi się udało! Wybrano mnie spośród kilku tysięcy zgłoszeń. Pojechałem na casting do Sopotu. Każdy prezentował to, co przygotował. A jak nic nie przygotował, to dostawał do zagrania małą etiudę.

Podobno musiał Pan wyznać miłość Michałowi Milowiczowi?

(Śmiech). Nie, nie... Było nieco inaczej. W jednej ze scenek zagrałem pijanego męża wracającego do domu, który musiał udobruchać żonę. I właśnie on ją zagrał. Poza tym pokazywałem jeszcze głupie miny, radość z wygrania pieniędzy w „Totolotku”. Miałem także zagrać reakcję na sytuację, w której moja córka wraca do domu pod wpływem alkoholu. Spodobałem się jury, w którym zasiadał m.in. Mariusz Pujszo i Marek Włodarczyk. Przeszedłem do dalszego etapu, w którym uczestników castingu połączono w pary, aby odgrywali kolejne scenki. Ćwierćfinał, półfinał... I tak jestem już w finale. O zwycięstwie zadecydują SMS-y.

Główna wygrana to udział w filmie. Jakim?

„Ostatni klaps”. To komedia polsko-francuską. Startuję w grupie, z której zostanie wyłoniony aktor lub aktorka w wieku 50-65 lat. To dla mnie życiowa przygoda, odskocznia od codzienności.

Widzę, że ma Pan obrączkę. Co na tę odskocznię mówi żona?

Na początku trochę kręciła nosem, a teraz wspólnie z dziećmi i wnukami nie przestaje mi kibicować. Początkowo też próbowałem ją wciągnąć, ale tylko raz dała się skusić, aby pojechać na casting. Ostatecznie uznała, że to nie dla niej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska