Auto widmo, pasażer milczy

Coraz bardziej tajemnicze okoliczności towarzyszą śmiertelnemu wypadkowi, który wydarzył się w czwartek na Szosie Lubickiej w Toruniu. Nadal poszukiwany jest kierowca.

Przypomnijmy, że po południu opel tigra z powodu nadmiernej prędkości staranował najpierw sygnalizację świetlną, wjechał na torowisko i uderzył w słup trakcji tramwajowej.

Zginęły dwie osoby, które nie miały przy sobie żadnych dokumentów. Do piątku wiadomo było tylko, że to kobieta w wieku około 25 lat i mężczyzna w okolicach trzydziestki. Podobno zgłosiły się osoby, które rozpoznały jednego ze zmarłych, ale oficjalnie policja nie chciała tego potwierdzić.

<!** reklama left>Na razie znane są tylko personalia trzeciego pasażera, 29-letniego Rafała K. mieszkańca Golubia Dobrzynia, który został ranny.

Był pod wpływem alkoholu, miał ponad 2 promile i dodatkowo, jak się dowiedzieliśmy nieoficjalnie, badania wykazały, że używał narkotyków.

Z tego powodu był również wcześniej znany policji. Woreczek z niewielką ilością podejrzanej substancji znaleziono również prawdopodobnie przy pasażerce auta.

Rafał K. w czwartek w ogóle nie odpowiadał na żadne pytania policji. Podobnie było w piątek przed południem. Samochód miał numery rejestracyjne z Golubia-Dobrzynia. Mimo to były ogromne kłopoty z ustaleniem, do kogo należał.

- Rejestracji o takich literach i cyfrach nie mogliśmy znaleźć w ewidencji - mówi Ewa Grzelak, rzecznik prasowy toruńskiej policji.

Nieoficjalnie dowiedzieliśmy, że policji udało się w piątek trafić jednak do właściciela auta, który podobno nie chciał powiedzieć, komu je pożyczył.

Nadal nie wiadomo więc oficjalnie, kto prowadził samochód, ponieważ kierowca tuż po wypadku uciekł i policji nie udało się go odnaleźć.

Przeżył, bo uratowała go poduszka powietrzna.